W jaki sposób uzdrowić polską piłkę ręczną? Jak spopularyzować dyscyplinę, o której zapomina się już w wielu szkołach i placówkach. Kiedy wróci radość z gry biało-czerwonych? Między innymi na te pytania padły we wtorek podczas konferencji prasowej "Orłów Wenty" odpowiedzi. W warszawskim hotelu Renaissance pojawiło się wielu wybitnych byłych reprezentantów Polski, którzy zgodnie wyrazili poparcie dla kandydatury Sławomira Szmala. Reprezentanci Polski, którzy sięgali w 2007 roku po srebrny medal mistrzostw świata, a dwa lata później również po brąz dostrzegają palącą potrzebę poważnych zmian w strukturach Związku Piłki Ręcznej w Polsce. Z tego powodu opowiedzieli się otwarcie za inicjatywą "Kasy". Były bramkarz biało-czerwonych od trzech lat pełni funkcję wiceprezes ds. szkolenia sportowego w Związku Piłki Ręcznej. Ma jednak jasny plan na poprawę kondycji szczypiorniaka. Dlatego też ogłosił swoją kandydaturę na prezesa związku. Bartłomiej Jaszka spokojny o przyszłość kadry pod wodzą Marcina Lijewskiego Jakub Rzeźnicki, Sport Interia: Z czego wynika tak jednomyślne poparcie ze strony byłych reprezentantów Polski dla Sławomira Szmala w wyborach na prezesa ZPRP? Bartłomiej Jaszka: - Sławek oddaje całe serce tej dyscyplinie i swoim obowiązkom w związku. Bardzo zależy mu na sukcesach biało-czerwonych, takich, jakie były kiedyś. Na konferencji prasowej mówione było jednak, że wszystko zaczyna się od odpowiednich podstaw. Przyciąganie młodzieży i zaszczepianie w niej chęci do gry w piłkę ręczną, tak aby było jak najwięcej utalentowanych zawodników, a trenerzy mieli w czym wybierać - to jego cel. Sławek jak się w coś angażuje, to na 100 procent, dlatego startuje teraz, a nie trzy lata wcześniej. Teraz jest gotowy i pewny, że podoła, a jego plan uda się zrealizować. Sławomir Szmal chce rewolucji w piłce ręcznej. Ujawnił plany Jak długo może zająć ten proces "stawiania na nogi polskiego szczypiorniaka"? - To na pewno nie wydarzy się z dnia na dzień. Przede wszystkim trzeba rozwijać tę młodzież. Edukujmy w tym kierunku dzieci i pokazujmy im, że to wspaniały i rozwojowy sport. To cały złożony proces, na który składa się wiele czynników. Stabilizacja wymaga czasu, tak aby piłka ręczna dotarła również do tych mniejszych ośrodków. Nie będę pytał, dlaczego dzieci i młodzież nie chcą grać w piłkę ręczną. Zapytam dlaczego w Polsce nie chce się nauczać tej dyscypliny. Niewielki jest odsetek placówek, w których gra się w szczypiorniaka. Ja takiej okazji nie miałem przez cały proces swojej edukacji. - Może to wynikać z faktu, że nie mają zbyt wielkiego pojęcia o piłce ręcznej. O tym, jak trenować, jak rozwijać sportowców. Dlatego też potrzeba pod tym kątem przyuczać nauczycieli wychowania fizycznego. Wydaje mi się, że kiedyś więcej było klas o profilu sportowym. Ja trafiłem właśnie do takiej ukierunkowanej na rozwój piłki ręcznej. Dziewczyny grały w koszykówkę, a my w szczypiorniaka. Czyli absolutna podstawa na ten moment, to postawienie na rozwój trenerów w Polsce? - Wykwalifikowani trenerzy są bardzo potrzebni, już nawet na tym pierwszym etapie. Bez odpowiednich podstaw nie będzie możliwe wykształcenie zawodników, którzy w przyszłości mogą odnosić w tej dyscyplinie sukcesy. Dopiero odpowiednie podstawy techniczne pozwolą na kontynuowanie tego procesu. Wtedy takiemu zawodnikowi będzie o niebo łatwiej w profesjonalnej piłce dopracować jakieś drobne mankamenty. Wiele mówi się teraz o zawodzie po mistrzostwach Europy. Czy w obecnej sytuacji kibice nie powinni nieco zredukować swoich oczekiwań względem kadry? Zamiast oczekiwać medali, należy cieszyć się z samej kwalifikacji na wielki turniej. - Jak najbardziej, chociaż obecnie trenerzy i zawodnicy starają się unikać "dmuchania balonika". Każdy stara się twardo stąpać po ziemi, choć ambicje są duże. Wielu naszych kadrowiczów występuje w znakomitych zespołach i chcą zawsze jak najlepiej się zaprezentować. Żeby do tego dotrzeć, potrzebujemy ogrania na parkietach międzynarodowych i turniejach, gdzie niekiedy brakuje nam cierpliwości. Marcin Lijewski przejął kadrę z rąk Patryka Rombla w trudnym momencie, jednak trudno po tak krótkim czasie oczekiwać znaczącej poprawy rezultatów. Jak Pan się zapatruje na przyszłość drużyny pod kierownictwem Marcina Lijewskiego? - Marcin pracuje zaledwie od roku, a na realizację jego wizji i planu na zespół potrzeba tego czasu zdecydowanie więcej. Rozliczać go powinniśmy dopiero za rok, może dwa lata. Wtedy zdąży na pewno przynajmniej w części zrealizować swoje założenia. Myślę, że małymi kroczkami będziemy szli w stronę rozwoju drużyny. Teraz najważniejszy jest awans na mistrzostwa świata, a w dalszej perspektywie regularnie kwalifikowali się na wielkie turnieje. Nic nie zastąpi doświadczenia nabywanego na dużych imprezach sportowych.