Zbigniew Czyż, Interia: Reprezentacja Polski przegrała dwa ostatnie mecze w eliminacjach do mistrzostw Europy 2022 ze Słowenią i Holandią. Nasza kadra znalazła się w trudnej sytuacji w kontekście awansu na Euro. Oglądał pan te spotkania? Jacek Będzikowski, były asystent selekcjonera reprezentacji Polski: Niestety, nie miałem możliwości zobaczenia meczu ze Słowenią, bo przebywam obecnie za granicą. Widziałem jednak spotkanie z Holandią. Szkoda tej porażki. Z Holandią trzeba było po prostu wygrać. Tym bardziej, że to spotkanie może się okazać jednym z kluczowych w kontekście awansu. Mecze u siebie trzeba po prostu wygrywać. Nasza reprezentacja zrobiła w ostatnich latach aż tak duży regres, że teraz mamy problemy nawet z Holandią na własnym parkiecie? - W czasach, kiedy ja pracowałem z kadrą, kończyło się powoli to nasze "złote pokolenie". Potem, od 2015-2016 roku, trzeba było zacząć przebudowywać kadrę. To wcale nie jest łatwą sprawą. Coraz mniej naszych zawodników grywało za granicą, wcześniej było pod tym względem dużo lepiej. Nasi kadrowicze licznie występowali w najlepszej lidze świata, lidze niemieckiej. Teraz sytuacja jest inna. Dodatkowo, myślę, że aby robić postępy w kadrze, to zawodnicy powinni się ze sobą spotykać co tydzień. Wiadomo, że to jednak nie jest możliwe. Naszym kadrowiczom czasami brakuje doświadczenia, zwłaszcza w sytuacjach, kiedy trzeba zachować zimną krew. Popełniamy czasami zbyt proste błędy. Reasumując, oczywiście nie ma nawet co porównywać obecnej reprezentacji do tej, kiedy ja byłem asystentem Michaela Bieglera. Wtedy, co prawda, także wprowadzani byli do gry młodzi zawodnicy, ale siłę uderzeniową stanowili jednak ci doświadczeni gracze, jak Karol Bielecki, Krzysiek Lijewski, czy Bartek Jurecki. Widzi pan obecnie w naszej drużynie jakichś liderów lub kandydatów na liderów? - Tutaj trzeba sobie od razu powiedzieć, że liderem jest się nie tylko na parkiecie, ale trzeba mieć do tego odpowiednie cechy charakteru. Trzeba potrafić być liderem w ciężkich momentach. Obecnie rzeczywiście brakuje takich zawodników, którzy wzięliby odpowiedzialność na swoje barki. Dobrze byłoby takiego lidera, liderów wykreować w ciągu dwóch najbliższych lat. Jest jakaś szansa, aby w najbliższych latach choćby zbliżyć się poziomem do całkiem niedawnych przecież czasów, gdy świętowaliśmy sukcesy? Jak długo może nam to zająć? - W najbliższych latach będzie nam bardzo trudno dołączyć do pierwszej dziesiątki klasyfikacji najlepszych drużyn świata. Musimy chyba znowu poczekać na jakąś złotą generację zawodników. Na razie mamy kilku w miarę dobrych piłkarzy, ale oni muszą wejść na jeszcze wyższy poziom. Obecnie mamy problem ze środkiem i z prawą stroną rozegrania. Na kole, gdzie występują Kamil Syprzak z Maciejem Gębalą i Dawidem Dawidzikiem wygląda to już całkiem nieźle. Myślę, że na lewym rozegraniu z Tomkiem Gębalą i Szymonem Sićko też jest dobrze. Nie oszukujmy się, grę reprezentacji kreują rozgrywający i kołowi. Bez dobrych rozgrywających na każdej pozycji będzie trudno wrócić do czasów, choćby sprzed sześciu lat. Jak pan ocenia pracę na stanowisku selekcjonera reprezentacji Patryka Rombla? - Nie jestem od oceniania tej pracy. Każdy trener ma swoją wizję. Ja jako trener nie chcę oceniać pracy Patryka Rombla. W tym roku dojdzie do zmiany na stanowisku prezesa Związku Piłki Ręcznej. Przez ponad 15 lat funkcję szefa związku pełnił Andrzej Kraśnicki. Jak podsumowałby pan czas jego rządów? - Pan Andrzej Kraśnicki bardzo dobrze wywiązywał się ze swojej roli. Przejął stery związku w czasie, gdy w reprezentacjach brakowało praktycznie wszystkiego. Teraz jest to całkiem inny poziom. Ja mam jak najlepsze doświadczenia ze współpracy z Andrzejem Kraśnickim. Nie mogę złego słowa na niego powiedzieć. Pojawiają się w kuluarach nazwiska ewentualnego następcy Andrzeja Kraśnickiego. Być może na szefa związku będzie kandydował Sławomir Szmal. Według pana lepszym wyborem będzie postawienie na byłego piłkarza, trenera, czy może działacza? - Na pewno praca prezesa związku to jest ciężka praca. Będąc na takim stanowisku trzeba się naprawdę bardzo mocno wziąć do pracy. Tym bardziej w obecnej sytuacji, gdy nasza męska reprezentacja nie jest w gronie dziesięciu najlepszych drużyn na świecie. Co więcej, jest w drugiej, a może i nawet trzeciej dziesiątce tej klasyfikacji. Andrzej Kraśnicki zostawił dobrze funkcjonujący związek. Oczywiście, dobrze byłoby, gdyby ktoś inny miał jeszcze jakieś inne pomysły. Póki co nie słyszałem jednak, aby ktoś oficjalnie zgłosił swoją kandydaturę. Poza tym nie ma sensu w tym momencie rozpatrywać, kto byłby lepszym kandydatem. Najpierw trzeba ich wysłuchać, poznać ich program. Bardzo bym się cieszył, gdyby Sławek Szmal został prezesem. Ale tutaj trzeba być dobrze przygotowanym do zarządzania odpowiednią liczbą ludzi. Trzeba umieć wyznaczać im cele, rozliczać z powierzanych zadań, trzeba mieć wizję rozwoju piłki ręcznej. Decydując się na taką pracę nie można mieć także innych dodatkowych zajęć. W najbliższym czasie szykuje się może jakiś powrót Jacka Będzikowskiego do PGNiG Superligi? - Na razie się nie szykuje, chociaż człowiek nigdy nie powinien mówić nigdy. Rozmawiał Zbigniew Czyż