Powrót na boiska Ligi Mistrzów po dwumiesięcznej przerwie na mistrzostwa Europy co roku jest w czołowych klubach wielką niewiadomą. Rozbrat większości zawodników z klubem, granie w różnych reprezentacjach i ponowne zejście czasami wywraca sytuację drużyny do góry nogami. A do tego dochodzą kontuzje. Patrząc pod tym kątem, to kielczanie do Szwecji pojechali w całkiem niezłej kondycji. W kraju zostali kontuzjowani Grzegorz Tkaczyk, Mariusz Jurkiewicz i Krzysztof Lijewski, ale tylko uraz tego ostatniego to efekt mistrzostw Europy. Do tego do składu po długiej kontuzji wrócił leworęczny rozgrywający Paweł Paczkowski, który w kieleckim klubie debiutował w sobotę w ligowym meczu z Górnikiem Zabrze. Od początku widać było po mistrzach Polski, że przepłynęli Bałtyk z nastawieniem łatwej wygranej, tak jak się jedzie do przedostatniej drużyny grupy B. Ale szwedzka piłka ręczna nie jest tak słaba, jak by świadczyła pozycja mistrza tego kraju w Lidze Mistrzów. To gospodarze od początku grali z większym zębem, zaangażowaniem i koncentracją. A że trafili na rozkojarzonych kielczan, to szybko powiększali prowadzenie - po pięciu minutach prowadzili aż 5:1, potem jeszcze 6:2. Vive rozpędzało się jak czołg z górki, potrzebne były mocne słowa Talanta Dujszebajewa, by zespół zaczął wracać do swojego poziomu. Najbardziej szwankowała gra w obronie, gdzie Szwedzi bardzo łatwo znajdowali luki lub rzucali bramki z drugiej linii praktycznie nie napotykając na opór. Stąd w pierwszej połowie kielczanie stracili aż 17 bramek! Na szczęście mniej kłopotów było w ataku. Po kwadransie był już remis 9:9, bardzo dobre zawody rozgrywali Tobias Reichmann i Denis Buntić. Pierwszy potwierdzał najwyższą formę pokazaną na mistrzostwach Europy. Z kolei Chorwat, który odchodzi po sezonie do węgierskiego Pick Segedyn, grał tak, że można by już zacząć za nim tęsknić. Wystarczyło na kilka minut zaktywizować kielecką obronę by wynik wrócił na normalne tory. Ponieważ pod koniec pierwszej połowy mistrzowie Polski pokazywali naprawdę niezły poziom w ofensywie, prowadzili już trzema golami, to niewielu było takich, którzy przewidywali kłopoty w meczu z dużo niżej notowanym przeciwnikiem. Ale rzeczywistość była zgoła odmienna. Do trochę lalusiowatej obrony dołączył atak, w którym następowała awaria za awarią. Kij w szprychy kieleckiego roweru wkładał szwedzki bramkarz i Vive zaczęło realizować scenariusz znany z meczów reprezentacji Polski. Szarpana gra, nieskuteczne rzuty i statyczna obrona. To przyniosło taki efekt, że pierwszego gola z akcji kielczanie zdobyli po dziewięciu minutach drugiej połowy. Inny zespół, mocniejszy przeciwnik, tę kielecką niemoc wykorzystał by już dawno, ale dzięki kilku dobrze zagranym akcjom, Vive nadal było "w meczu". Tyle, że drużyna Talanta Dujszebajewa cały czas goniła wynik tracąc do rywala od jednej do trzech bramek. Jeszcze pięć minut przed końcem Kristianstad prowadziło 33:30 i widoki na zwycięstwo kielczan były minorowe. Ale piłka ręczna nie takie rzeczy widziała i kielczanie zaczęli realizować znany scenariusz pt.: "Jedną, na luzie". Świetnie końcówkę rozegrał Buntić odrabiając dwie z trzech bramek straty. Kolejne gole dołożyli Uros Zorman i Michał Jurecki i gdyby kielecka obrona cokolwiek by zawalczyła, to te bramki dałyby Vive Tauronowi zwycięstwo, a my napisalibyśmy, że "piorunująca końcówka dała Vive zwycięstwo w Szwecji". Ale tak się nie stało. Na łatwe i szybkie gole kielczan w końcówce równie łatwo odpowiadali gospodarze i 80 sekund przed końcem przy remisie 35:35 mieli piłkę. Grali baaaardzo długo, trener Lindgren poprosił o czas aż w końcu na rzut zdecydował się Irańczyk Jamali. Przestrzelił, a kielczanom zostało 8 sekund na rozegranie decydującej akcji, która pomogła by uniknąć wstydliwej straty punktów. Znakomicie rozegrana akcja, trzy cztery podania i wchodzący w pole bramkowe Michał Jurecki został sfaulowany przez obrońców i sędziowie podyktowali rzut karny. Wykonawca był bezbłędny w tym elemencie, ale i w każdym innym, Tobias Reichmann. Ale złoty medalista mistrzostw Europy, wybrany do siódemki mistrzostw i grający dzisiaj kapitalne spotkanie Niemiec przegrał pojedynek z bramkarzem Simićem i mecz zakończył się remisem 35:35. Tak wynik to ogromne rozczarowanie, bo był to mecz z gatunku takich, które trzeba wygrać i więcej można stracić niż zyskać. Mające jeszcze szanse na wygranie grupy, a walczące mocno o przynajmniej drugą lokat ę Vive Tauron Kielce, dało wielką nadzieję dla grupy pościgowej. Kolejny mecz w Lidze Mistrzów Vive Tauron Kielce zagra w przyszłą sobotę w Hali Legionów z Rhein Neckar Loewen. Po meczu powiedzieli: Tałant Dujszebajew (trener Vive Tauronu Kielce): "Remis to najbardziej sprawiedliwy wynik meczu. Nie jestem zadowolony z tego spotkania. Najważniejszego czego nam brakowało, to koncentracja. Potwierdza to wynik z czwartej minuty, kiedy przegrywaliśmy już 1:5. Najpierw musimy obejrzeć wideo i przeanalizować to spotkanie. Mam nadzieję, że tak złego meczu już nie zagramy w tym sezonie". Sławomir Szmal (bramkarz Vive Tauronu Kielce): "Dziś na parkiecie były duże emocje. Od pierwszej minuty spotkanie nie układało się po naszej myśli. Właściwie cały mecz goniliśmy. Rywal nas nie zaskoczył. Byliśmy przygotowani na to, że będą biegać. Trzeba powiedzieć, że dziś Kristianstad zagrał fajną piłkę ręczną. Z przebiegu meczu wydaje się, że remis to sprawiedliwy wynik. Jeśli szukać pozytywów, to na pięć minut przed końcem przegrywaliśmy i udało nam się dojść na remis". Mateusz Jachlewski (skrzydłowy Vive Tauronu Kielce): "Kristianstad większość bramek zdobywa z szybkich ataków. W takiej sytuacji trzeba się szybko organizować w defensywie. Dziś zagraliśmy za mało agresywnie w obronie, przez co rywale rzucali dużo bramek bez kontaktu. Bramkarzom było trudno bronić, ponieważ rzuty były oddawane z bliskich odległości. Mieliśmy szansę szczęśliwie wygrać ten mecz. Zagraliśmy dobrą końcówkę". IFK Kristianstad - Vive Tauron Kielce 35:35 (17:19) IFK: Leo Larsson, Nebojsa Simic - Kristian Bjoernsen 3, Johannes Larsson, Olafur Anders Gudmundsson 7, Marcus Dahlin 6, Johan Jepson, Jerry Tollbring 4, Frederic Pettersson 5, Moorchegani Iman Jamali 8, Christian O’Sullivan 2, Oscar Cosmo, Richard Hanisch, Emil Hansson, Inge Aas Eriksen,Anton Lindskog. Vive: Sławomir Szmal, Marin Sego - Branko Vujović, Michał Jurecki 4, Tobias Reichmann 9, Piotr Chrapkowski, Metusz Kus, Julen Aginagalde, Karol Bielecki 1, Mateusz Jachlewski, Manuel Strlek 1, Denis Buntić 8, Paweł Paczkowski 2, Uros Zorman 4, Ivan Cupić 6. Kary: IFK- 6 min, Vive - 6 min. Sędziowie: Michal Badura i Jaroslav Ondogrecula (Słowacja). Widzów: 4 653. Tabela: 1. FC Barcelona 10 7 1 2 305-280 15 2. Vive Tauron Kielce 11 6 3 2 338-319 15 3. Rhein-Neckar Loewen 11 7 1 3 298-279 15 4. Pick Szeged 10 6 1 3 290-279 13 5. Vardar Skopje 11 6 0 5 313-282 12 6. Montpellier AHB 10 3 1 6 270-289 7 7. IFK Kristianstad 11 2 1 8 319-347 5 8. KIF Kolding 10 1 0 9 257-315 2 lech