Nie ma co ukrywać, na wygraną Orlenu Wisły Płock z Telekomem Veszprem stawiali pewnie tylko niepoprawni kibice tej drużyny. Przedostatni zespół w grupie A, z bilansem dwóch zwycięstw i siedmiu porażek, podejmował wicelidera, marzącego o wygraniu w końcu tej przeklętej dla niego Ligi Mistrzów. Bo Telekom to europejski gigant, wygrał w tym sezonie siedem z dziewięciu spotkań, zdobył Palau Blaugrana w Barcelonie. Porażka w Płocku? Nie, to nie mogło znaleźć się w realnym scenariuszu. A tymczasem w Orlen Arenie kibice obejrzeli niesamowite widowisko. Skazani na pożarcie? Nic z tego, "Nafciarze" wyszli na bitwę z europejskim gigantem Wicemistrzowie Polski nadal muszą sobie radzić bez swojego najlepszego obrońcy Leona Šušnji, nadal niedysponowany jest Dmitrij Żytnikow. To spore osłabienia. Porównanie potencjału obu drużyn? Płock na Veszprem zamienili przed tym sezonem: bramkarz Ignacio Biosca i rozgrywający Siergiej Kosorotow. Hiszpan wprowadził "Nafciarzy" do ćwierćfinału Ligi Mistrzów w poprzednim sezonie, miał kapitalną końcówkę rozgrywek, Rosjanin był pierwszą strzelbą drużyny. A tymczasem na Węgrzech nie są wcale pierwszym wyborem Momira Ilicia, choć Biosca zaczął akurat mecz w pierwszym składzie. Miał być receptą na graczy, których poznał w poprzednim sezonie, ale po kilkunastu minutach i 1 interwencji na 12 rzutów został zmieniony. Płocczanie zagrali bowiem kapitalnie. Tak kapitalnie, że nawet gracze Telekomu musieli być zszokowani przebiegiem tego spotkania. Najlepszy swój mecz w barwach Wisły grał na pewno Miha Zarabec - kapitalnie kierował grą drużyny, nadawał jej tempo, rzucał, asystował. A gdy potrzebował na chwilę usunąć się w cień, godnie zastępowali go Gergő Fazekas i Niko Mindegia. Po wyrównanym początku meczu, gospodarze podkręcili tempo, zwarli szyki w defensywie. Jeśli gościom nie udało się znaleźć Ludovica Fabregasa, płocczanie mieli problem. Ale tylko wtedy. Ratowały Veszprem rzuty karne, wykonywane przez Gašpera Marguča. Jednak tylko do stanu 5:5. Genialny mecz słoweńskiego rozgrywającego, gwiazdy Telekomu stały i patrzyły To co później zaproponowali rywalom płocczanie, zostanie pewnie zapamiętane na długie miesiące. Była to gra ocierająca się o perfekcję - tak w defensywie, ze wsparciem znów świetnego Marcela Jastrzębskiego, jak i w ataku. Tam o wszystkim decydował Zarabec, jego akcje kończył z koła kończący dziś 29 lat Dawid Dawydzik, czasem dogrywał do skrzydłowych, czasem za wejścia między defensorów decydowali się Piroch i Fazekas. A przecież 20-letni reprezentant Węgier jest do Płocka wypożyczony z Telekomu, tam nie miałby takiej szansy na grę jak w Płocku. Dziś w pierwszej połowie zdobył sześć bramek, podejmował idealne decyzje. A przewaga płocczan rosła - w 11. minucie było już 8:5, dwie minuty później aż 9:5. Jakby było mało, Marguč przegrał pojedynek z siedmiu merów z płockim weteranem Mirko Aliloviciem. Trener gości Momir Ilić poprosił o przerwę, ale sam chyba nie spodziewał się, że najgorsze dopiero przyjdzie. Wicemistrz Polski grał bowiem jak w transie, ręce składały się do oklasków. Jedynym minusem było to, że w 19. minucie już dwie kary na koncie miał Tin Lučin, musiał uważać. Za chwilę Fazekas trafił na 14:8, Jastrzębski obronił kolejną sytuację sam na sam. Ilić poprosił o drugą przerwę, to też sytuacja wyjątkowa. A koncert trwał dalej - w 27. minucie różnica wynosiła już siedem bramek (17:10). I taką różnicą zakończyła się pierwsza połowa. Pytanie brzmiało, czy Orlen Wisła będzie w stanie utrzymać takie tempo i taką koncentrację także po przerwie. Przyszły trudne momenty, wicemistrz Polski je przetrwał. I dał drugą część koncertu Ta druga połowa też zaczęła się dobrze, gospodarze odskoczyli po akcji Zarabeca na 21:13. Wystarczyła jednak chwila chaosu, też świetna interwencja Rodrigo Corralesa po rzucie z koła Dawydzika, rzut do pustej bramki gości i już zrobiło się 21:16. Musieli "Nafciarze" uważać - wciąż jeszcze mogli wiele stracić. A gdy zrobiło się trzy bramki różnicy (24:21 w 42. minucie), a do tego sędziowie po faulu na Kosorotowie sprawdzali, czy Terzić nie zasłużył na czerwoną kartkę, zrobiło się gorąco. Doświadczony obrońca Orlenu Wisły, który przecież w Telekomie spędził 11 lat, dostał jednak "tylko" dwie minuty kary. A jego zespół przetrwał ten trudny czas, a później odzyskał spokój. Zdobywcy Pucharu Polski wciąż prowadzili różnicą pięciu, sześciu trafień, trafiał Lučin, ważną bramkę zdobył Mihić, świetną zmianę w bramce dał Alilović. Kibice szaleli i oklaskiwali koncert Zarabeca - kto wie, być może najlepszego gracza w tej kolejce Ligi Mistrzów. Bilans Słoweńca - 5 rzutów, 5 bramek i 10 asyst. Coś niesamowitego! I "Nafciarze" dobili jeszcze bezradny Veszprem, wypunktowali go, położyli na ringu niczym wytrawny bokser. Wygrali 37:30 - to chyba najbardziej zaskakujący wynik w całym sezonie tych rozgrywek. Orlen Wisła zakończył więc rok w Lidze Mistrzów wielkim sukcesem - zespół Xaviera Sabate ma 6 punktów i całkiem dobrą sytuację w walce z FC Porto o 1/8 finału Ligi Mistrzów. Wszystko pewnie rozstrzygnie się w lutym, ale jeśli "Nafciarze" będą w takiej formie, to nawet i Final 4 w Kolonii stoi dla nich otworem. Zobacz aktualne tabele obu grup Ligi Mistrzów! Orlen Wisła Płock - Telekom Veszprem 37:30 (18:11) Orlen Wisła: Jastrzębski (8/25 - 32 proc.), Alilović (3/15 - 20 proc.) - Daszek 2, Zarabec 5, Lucin 8, Piroch 2, Sroczyk, Serdio 2, Samoiła, Fazekas 7, Krajewski 2, Perez, Terzic, Dawydzik 5, Mihić 3, Mindegia 1. Kary: 8 minut. Rzuty karne: 3/3. Telekom: Biosca (2/21 - 10 proc.), Corrales 1 (6/24 - 25 proc.), Nagy - El-Deraa, Descat 8, Sandell, Nilsson, Elisson, Ligetvári, Marguč 4, Remili 3, Mahé, Pechmalbec 2, Casado 4, Fabregas 2, Kosorotow 6. Kary: 8 minut. Rzuty karne: 3/4.