Dwa przegrane spotkania przez Orlen Wisłę Płock na starcie kolejnego sezonu Ligi Mistrzów wprowadziły pewnie w ekipie "Nafciarzy" niepokój. To właśnie ze Sportingiem Lizbona i Dinamem Bukareszt mistrzowie Polski mieli walczyć o spokojny awans do fazy pucharowej, a tymczasem zostali z zerem. I mieli przed sobą wielkie PSG z naszym supersnajperem Kamilem Syprzakiem, które z góry ustawiane jest w gronie faworytów całych rozgrywek. Choć teraz akurat wyniki PSG zaczęły budzić pewną ciekawość. Przegrany miesiąc temu Superpuchar Francji z Nantes aż 29:36, wymęczona wygrana z Eurofarmem Pelister w Lidze Mistrzów (31:29), wreszcie klęska na Węgrzech w Veszpremie (28:41). Coś w ekipie z Paryża nie gra, Płock w dobrej dyspozycji miałby realną szansę na historyczną wiktorię. Lub przynajmniej remis. Liga Mistrzów. Świetna gra Orlenu Wisły, koncert Viktora Hallgrimssona. Efekty przyszły I płocczanie grali tak, jakby chcieli tę historię napisać. Zaczęli źle, od 0:2 po kilkudziesięciu sekundach, ale później mieli dobre lub bardzo dobre ponad 20 minut. Walczyli na całego, zresztą szybko doszło do mocnego starcia między Mirsadem Teziciem i Syprzakiem. Co ważne, płocczanie mieli wreszcie wiele atutów w ataku, bramki rzucali przecież nie tylko Michał Daszek i Miha Zarabec, ale dołączyli Zolta Szita i Tomas Piroch. A to było istotne, mistrz Francji nie mógł skupić się na jednym zawodniku. I szybko "Nafciarze" odskoczyli na trzy bramki, gdy w 11. minucie Daszek z ostrego kąta trafił przy bliższym słupku, obok Jannicka Greena (7:4). Były w tym starciu momenty nerwowe, z boiska powinien wylecieć w pierwszym kwadransie Dawid Dawydzik, który trafił łokciem Omara Yahię, a później zdobył bramkę. Islandzcy sędziowie obejrzeli zapis wydarzenia, gola anulowali, ale Polakowi dali tylko dwie minuty. A za chwilę było 8:5, bo Wisła nawet w osłabieniu była w stanie trafić. Spora w tym wszystkim zasługa Viktora Hallgrimssona, Islandczyk grał zdecydowanie najlepsze spotkanie w Lidze Mistrzów, odkąd trafił do Płocka. Zatrzymywał rywali w znakomitych sytuacjach, także z szóstego metra. Przed przerwą obronił 8 z 20 rzutów, 40 proc. skuteczności to już klasa światowa. Szkoda tylko, że "Nafciarze" nie byli w stanie utrzymać prowadzenia, ale po 22 świetnych minutach wyraźnie spuścili z tonu. Sporo dało wejście do obrony PSG Kenta Robina Tønnesena, dwie złe decyzje podjął Gergo Fazekas, po nim zaś Mitja Janc. I szybko z 11:8 zrobiło się 11:11. A po 30 minutach nadal był remis. Orlen Wisła - PSG. Kapitalny początek drugiej połowy bramkarza mistrzów Polski. A później seria się skończyła Hallgrimsson po przerwie nadal grał niesamowicie, przez blisko dziewięć minut rywale nie byli w stanie go niczym zaskoczyć. Nawet bezbłędny zwykle Kamil Syprzak, który przegrał jeden z pojedynków z Islandczykiem przy rzucie karnym. I aż dziw, że w tej sytuacji mistrzowie Polski zdołali odskoczyć na zaledwie dwie bramki (15:13), bo mogli prowadzić zacznie wyżej. A później w końcu i Hallgrimsson został pokonany, a gospodarzy dopadła kompletna niemoc w ofensywie. Popełniali błąd za błędem, w 43. minucie był już remis 16:16 (trafił Elohim Prandi), niedługo później paryżanie prowadzili 19:17. Potrzebny był w ekipie "Nafciarzy" jakiś lider, który dałby coś ekstra drużynie. Ale nie Hallgrimsson. Z tym był jednak problem. Jedyny zawodnik potrafiący trafić z drugiej linii, Zoltan Szita, znów "odbił" się od poziomu Ligi Mistrzów, był zatrzymywany przez defensywę bądź Andreasa Palickę. Podobnie wygląda sytuacja z Pirochem, gorzej było na środku. A goście nie pudłowali: Syprzak, Luc Steins i Prandi sprawiali, że PSG wciąż miało te 2-3 bramki przewagi. Gdy zaś na trzy minuty przed końcem Green zatrzymał Daszka przy rzucie karnym, a było 21:24, wszystko stało się już prawie jasne. Choć i to nie był koniec, Paryż trafił na 25:21, ale przy okazji Syprzak zahaczył łokciem Leona Susnję. Sędziowie obejrzeli zapis wideo, bramka została odebrana, polski kołowy dostał dwie minuty, a gospodarze rzucili na 22:24. A na 90 sekund przed końcem oba zespoły dzieliło już tylko jedno trafienie, gdy Daszek trafił do pustej bramki. Dlaczego nie było remisu? Bo Mihić na 30 sekund przed końcem wyskoczył z sześciu metrów ze skrzydła, ale lepszy od niego okazał się Palicka. Znakomity Szwed uratował dwa punkty dla mistrza Francji, choć jeszcze nie wtedy. Zrobił to, gdy upłynął już czas gry - obronił rzut karny Michała Daszka. Orlen Wisła Płock - PSG 23:24 (13:13) Orlen Wisła Płock: Hallgrimsson (13/33 - 39 proc), Alilović (0/2 - 0 proc.) - Daszek 8, Szita 3, Piroch 2, Zarabec 2, Fazekas 2, Dawydzik 2, Mihić 2, Susnja 1, Krajewski 1, Janc, Sroczyk, Panic, Terzić, Cokan. Kary: 8 minut. Rzuty karne: 4/6. PSG: Green (0/7 - 0 proc.), Palicka 2 (13/27 - 48 proc.) - Syprzak 7, Steins 6, Prandi 5, Sole 3, Grebille 1, Marchan, Tonnesen, Karabatić, Holm, Peleka, Baijens, Plantin, Loredon. Kary: 10 minut. Rzuty karne: 5/6.