Zbigniew Czyż, Interia: Na początku lutego z funkcji prezesa Związku Piłki Ręcznej po ponad 15 latach pracy zrezygnował Andrzej Kraśnicki. Jak pan ocenia pracę dotychczasowego szefa związku? Grzegorz Tkaczyk, były reprezentant Polski: Jeśli chodzi o wyniki naszych reprezentacji to pod względem zdobyczy medalowych chyba nie były złe. Wiele rzeczy zostało natomiast przespanych. Mam tutaj na myśli momenty, w których nie została wykorzystana popularność dyscypliny. Chociażby wtedy, gdy zdobywaliśmy srebrny i brązowe medale mistrzostw świata. Związek nie zrobił nic, żeby wykorzystać tę naszą popularność. Co konkretnie nie zostało zrobione? - To były takie momenty, w których trzeba było wziąć się do roboty. Trzeba było wyjść do dzieci, popularyzować piłkę ręczną, zachęcać jak najwięcej młodych ludzi do uprawiania tej dyscypliny sportu. Może nie mielibyśmy takiej sytuacji jak ostatnio, gdy kadra przeżywała bardzo głęboki kryzys po zmianie generacji. Coraz mniej młodych ludzi uprawiało piłkę ręczną, a to się przekładało na mniejszą selekcję. Jeżeli mało ludzi uprawia daną dyscyplinę, to, mówiąc wprost, nie ma za bardzo z czego wybierać. To w dużym stopniu zostało przespane i to na pewno jest jakaś rysa. Przed nami wybory na prezesa ZPRP. Może pan będzie w nich startował? - Nie, ja nie będę kandydował. Ale bardzo intensywnie namawiamy do tego Sławomira Szmala. Chcemy, żeby to on wystartował w wyborach na prezesa związku. Są duże szanse, że się zgodzi. Na pewno będzie bardzo mocnym kandydatem. Mógłby sporo zmienić. Mógłby zrobić sporo dobrego dla piłki ręcznej w naszym kraju. Fajnie by było, gdyby w tych wyborach była jakaś dodatkowa opcja, a nie tylko jeden kandydat, w zasadzie naznaczony przez pana Andrzeja Kraśnickiego, czyli Henryk Szczepański. Staramy się Sławka namówić, żeby podjął rękawice. Jak liczna jest to grupa? - Nie będę wymieniał wszystkich nazwisk, ale jeżeli spojrzy pan na skład reprezentacji Polski z 2007 roku, to jest to w zasadzie nasza grupa. Do tego dochodzi kilka zawodniczek, które też zakończyły kariery. Grupę założyliśmy jakiś czas temu. Zagraliśmy nawet jeden mecz charytatywny w Gliwicach przed meczem Polska-Niemcy, żeby leczyć chore serduszko pewnego chłopca. Nazwaliśmy się wtedy grupą "Handball Legends". Cały czas staramy się funkcjonować. Z racji tego jednak, że mamy czas taki jaki mamy, to nie udało się jak na razie rozegrać więcej podobnych spotkań. Co chcielibyście zmienić w polskiej piłce ręcznej, gdyby Sławomir Szmal został prezesem związku? - Przede wszystkim chcemy powiewu świeżości. Chcemy świeżego spojrzenia na piłkę ręczną. Mam wrażenie, że ludzie, którzy siedzą w związku powinni już zajmować się czymś innym. Boli mnie to, że nikt nie korzysta z doświadczenia jakie zdobyliśmy, chociażby grając za granicą. Chodzi nam o popularyzację piłki ręcznej w szkołach, wśród młodzieży. Chcielibyśmy trochę skorygować pewne programy prowadzone przez ZPRP. Na pewno pomysły są. Pytanie brzmi, czy te układy i układziki pozwolą na to, żeby ktokolwiek inny mógł zasiąść za sterami związku. Za nami styczniowe mistrzostwa świata podczas których nasza reprezentacja awansowała do drugiej rundy. Zobaczył pan progres w wykonaniu naszej kadry podczas czempionatu w Egipcie? - Progres był zdecydowanie widoczny. Myślę, że na tych mistrzostwach narodziła się prawdziwa drużyna. Czeka ją jeszcze sporo pracy, ale ma bardzo fajne podstawy. W stosunku chociażby do wcześniejszych mistrzostw świata zespół zrobił duży krok do przodu i obrał dobry kierunek. Przed nami dwa mecze Polaków w ramach eliminacji do mistrzostw Europy w 2022 roku. 9 marca zagramy na wyjeździe w Celje ze Słowenią, pięć dni później "Biało-Czerwoni" podejmą we Wrocławiu Holandię. Jak ocenia pan szanse naszej reprezentacji w tych dwóch spotkaniach? - Na pewno nasi najbliżsi rywale to mocne zespoły. Szczególnie Słowenia. Od wielu lat należy do europejskiej czołówki. Posiada w swoim składzie wielu znakomitych zawodników, którzy grają w najlepszych klubach świata. Holandia z kolei poczyniła w ostatnim czasie duże postępy. Jest tam kilku ciekawych graczy na których warto zwrócić uwagę. Liczę na to, że w Słowenii uda się nam urwać jakieś punkty. U siebie z Holandią to my będziemy faworytem. Mam nadzieję, że spokojnie wygramy. Na miejscu Patryka Rombla powoływałby pan jeszcze kogoś do szerokiej kadry, kogo obecnie w niej nie ma? Ruchy kadrowe naszego selekcjonera są optymalne? - Myślę, że są optymalne. Trener bierze obecnie do kadry wszystkich najlepszych zawodników, którzy są do dyspozycji. Kręgosłup tej drużyny wykrystalizował się na ostatnich mistrzostwach świata. Na pewno wkrótce do drużyny dołączy jeszcze kilku młodych zawodników, którzy wybijają się w Superlidze. W tym gronie widzę przede wszystkim ucznia przedostatniej klasy Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Kielcach, 17-letniego Jakuba Będzikowskiego. To bratanek trenera Jacka Będzikowskiego. Widziałem go kilka razy na żywo w akcji. Uważam, że jest niesamowicie utalentowany. Patryk Rombel jako selekcjoner też czyni postępy? - Myślę, że Patryk daje sobie radę. Na pewno zbiera różne doświadczenia. Ma pomysł na drużynę. Trzeba dać mu czas. Ostatnie mistrzostwa świata pokazały, że drużyna idzie w dobrą stronę i że coś się ruszyło. Widać, że coś dobrego zakiełkowało. Niech dalej cierpliwie pracuje. W czasach gdy pan grał w reprezentacji, mieliśmy co najmniej kilku liderów na boisku i poza nim. Obecnie widzi pan przynajmniej na parkiecie jakiegoś lidera? - Nie znam za bardzo charakterologicznie tych chłopaków. Natomiast myślę, że Michał Olejniczak ma predyspozycje do tego, żeby stać się wkrótce zawodnikiem, który będzie rządził, dzielił i trzymał w ryzach tę drużynę. Poza tym jest Szymon Sićko, są bracia Maciej i Tomasz Gębalowie. Na koniec pytanie o naszą eksportową drużynę Vive Kielce. Jak pan ocenia postawę zespołu Tałanta Dujszebajewa, przede wszystkim w Lidze Mistrzów? - Vive w tym sezonie radzi sobie bardzo dobrze. Chyba nikt się nie spodziewał, że w ostatnim meczu grupowym z Flensburgiem będziemy walczyć o pierwsze miejsce w grupie. Zespół jest na pewno młody, został wzmocniony właśnie dwoma młodymi zawodnikami, którzy potrzebowali czasu, żeby odpowiednio wejść w tę drużynę. Poza jednym, może dwoma meczami zadyszki, po mistrzostwach świata, gdzie nastąpiło chyba głównie zmęczenie psychiczne, zespół świetnie się prezentuje. Grają naprawdę bardzo dobrze. Vive jest dla mnie głównym faworytem, żeby znaleźć się w Final Four. Co więcej, jest dla mnie faworytem, żeby wygrać obecną edycję Ligi Mistrzów. Rozmawiał Zbigniew Czyż