Jak nie urok, to... - mogą narzekać w Kielcach. Od początku sezonu drużynę Tałanta Dujszebajewa prześladują kontuzje, a jak już jeden zawodnik wróci, to ktoś inny wypadnie. I tak w kółko. Stąd po jesiennych meczach było już raczej wiadomo, że mistrzom Polski ciężko będzie tym razem bezpośrednio awansować do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, zdecydowanie nie sprzyjał temu terminarz czterech ostatnich kolejek. Pozostała walka o to, by w ogóle w miarę pewnym krokiem wejść do czołowej dwunastki, bez oglądania się na wyniki Zagrzebia czy Kolstad. Plaga kontuzji - Industria Kielce ma wyjątkowego pecha. A co gorsze: tym razem urazy wykluczyły podstawowych obrońców Pierwszym rywalem kielczan po przerwie na mistrzostwa Europy był w Hali Legionów THW Kiel - mistrz Niemiec, który praktycznie szansę w kraju na obronę tytułu już stracił. Za to w Lidze Mistrzów spisuje się rewelacyjnie, a do Polki przyleciał w pełnym składzie. W Kielcach "Zebry" nie wygrały od 13 lat, mimo że los dość często łączył te dwie drużyny. Teraz jednak podopieczni Filipa Jichy dostali wyjątkową szansę na przerwanie tej passy: z powodu kontuzji ze składu Industrii wypadli dwaj podstawowi środkowi obrońcy: Tomasz Gębala i Arciom Karaliok. Tałant Dujszebajew musiał więc eksperymentować, choć przecież wariant z Michałem Olejniczakiem i Danielem Dujszebajewem sprawdzał już w Orlen Superlidze. Tyle że Liga Mistrzów to zupełnie inny poziom. A mistrzowie Niemiec nie mieli litości, zwłaszcza dla Olejniczaka. Szczególnie Harald Reinkind, z premedytacją atakujący z prawej strony przez środek boiska. Popis Francuzów na samym początku, ich kolega z mistrzowskiej drużyny był bezradny. A później "Zebry" odskoczyły Kielczanie nie zaczęli tego spotkania źle, zwłaszcza dwaj mistrzowie Europy sprzed kilkunastu dni. Najpierw dwa razy trafił z koła Nicolas Tournat, później jego wyczyn powtórzył Dylan Nahi - pokonywali swojego kolegę z reprezentacji i jednego z bohaterów finału ME Samira Bellahcene'a. Było więc 4:2 i jakiś pozytyw w Hali Legionów. Szybko jednak ta sielanka się skończyła, trochę przyczynili się do tego kielczanie, marnując kapitalne sytuacje (Arkadiusz Moryto, Igor Karačić). A mistrzowie Niemiec, głównie za sprawą rzucających z drugiej linii Reinkinda i Erica Johanssona objęli prowadzenie. Gdy zaś trzy razy trafił Niclas Ekberg, ze skrzydła, z karnego i do pustej bramki, odskoczyli na 9:6. Gra kielczan nie wyglądała dobrze, męczyli się w ataku, ale nieco poprawili obronę, a kilka świetnych parad zaliczył Andreas Wolff. Udało się więc te straty odrobić, a w 24. minucie Nahi wyrównał na 12:12. W tej sytuacji kadrowej Industrii, to nie był zły wynik. Po pierwszej połowie gospodarze tracili dwie bramki, byli w grze. Mistrzowie Niemiec odskakują, mistrzowie Polski gonią. I tak w kółko. Aż w końcu dopadli "Zebry" O ile niemal cała pierwsza połowa była bardzo chaotyczna, to początek drugiej miał szalony przebieg. Pięć bramek padło w 120 sekund, akcje momentalnie przenosiły się spod jednej bramki pod drugą. A to "Zebry" odskakiwały na trzy bramki (20:17, 24:21, 26:23), a to już za minutę czy dwie był remis lub kontakt (21:21, 23:24, 25:26). Trafiał z koła Tournat, choć irytowały też jego błędy przy zasłonach, zaczął rzucać Szymon Sićko, w swoim stylu kolegów odnajdywał Alex Dujszebajew. W 49. minucie mógł być remis 28:28, ale Sićko zmarnował karnego - jego rzut obronił Bellahcene. Tyle że jeszcze większe problemy miał Farer z Kilonii Elias á Skipagøtu, objawienie ostatnich mistrzostw Europy. A dziś pudłujący raz za razem. Aż wreszcie w 52. minucie wyrównał Moryto - na 30:30. Teraz miały już decydować detale: może wsparcie publiczności, może lepsze wytrzymanie tej presji. W jednym względzie przewagę mieli Niemcy: Jicha mógł wprowadzać wypoczętych zawodników, choćby Steffena Weinholda czy Mykolę Bilyka, kluczowi gracze Industrii nie mogli odpocząć ani przez chwilę. Ogromne emocje w Kielcach. Mistrz Polski miał ostatnią akcję - bramka dawała zwycięstwo I nawet gdy Kiel objęło prowadzenie 32:31, kielczanie nie odpuścili. Kontrowali, zdobyli trzy bramki z rzędu w 57. minucie na 34:32 trafił Daniel Dujszebajew, do tego z boiska wyleciał z czerwoną kartką Petter Øverby. Mistrzowie Polski mieli idealną sytuację, a jednak... zmarnowali dwie akcje w przewadze, reprezentant Austrii Bilyk trafił dwa razy, zrobił się znów remis 34:34. Emocje sięgnęły zenitu, Sićko dał Kielcom prowadzenie, w odpowiedzi Wolff zatrzymał dwa rzuty rywali, ale serbscy sędziowie podyktowali rzut karny. Wykorzystał go Ekberg, gospodarzom została ta jedna ostatnia akcja, tak się przynajmniej wydawało. I Karačić trafił na 36:35, ale... za szybko! Gościom zostało dziewięć sekund - to wystarczyło, by wznowić grę na środku i napędzić szybkiego Ekberga. A 35-letni Szwed pokonał Wolffa ze skrzydła. Zobacz tabele obu grup Ligi Mistrzów! Industria Kielce - THW Kiel 36:36 (15:17) Industria: Wolff (13/48 - 27 proc.), Mestrić, Wałach - Olejniczak 1, Wiaderny 1, Sićko 6, A. Dujszebajew 7, Tournat 7, Karačić 3, Moryto 2, D. Dujszebajew 3, Thrastarson, Surgiel, Paczkowski, Nahi 6. Kary: 6 minut. Rzuty karne: 2/4. THW: Bellahcene (7/34 - 21 proc.), Mrkva (1/10 - 10 proc.) - Ehrig, Duvnjak 4, Reinkind 6, Landin 2, Øverby 1, Weinhold, Wiencek 1, Ekberg 7, Johansson 7, Dahmke, Wallinius 1, Bilyk 3, Pekeler 2, á Skipagøtu 2. Kary: 12 minut. Rzuty karne: 2/3.