W odstępie zaledwie tygodnia Orlen Arena po raz drugi wypełniła się po brzegi. O ile jednak w zeszły czwartek kibice "Nafciarzy" byli prawdopodobnie pewni swego przed "Świętą Wojną" z Industrią Kielce, bo z wielu powodów uważano ich za faworyta, to w ten czwartek nastroje jednak musiały być inne. Także dlatego, że wysoka porażka w polskim klasyku spowodowała pewne zwątpienie w dyspozycję Orlenu Wisły. No i dlatego, że dziś na Mazowsze przyjechał PSG, czyli mistrz Francji, który w sześciu poprzednich spotkaniach z płocczanami odniósł sześć zwycięstw. Najniżej - trzema bramkami, przeważnie zaś nieznacznie wyżej. A do tego PSG w ostatniej dekadzie zawsze grało w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Aby znów się znaleźć na tym etapie - i podjąć się wyzwania wyeliminowania czekającej już tam Barcelony - musi ograć właśnie Wisłę. Problemy Orlenu Wisły w ataku, za to dobrze w obronie. Europejski gigant miał problemy - Nie pamiętamy już meczu z Kielcami. Chcemy dziś uzyskać taki wynik, aby polecieć na rewanż "żywym" - mówił przed tym spotkaniem trener wicemistrza Polski Xavier Sabate. Żywym, czyli z nadziejami na awans. Rok temu płocczanie remisowali w swojej hali najpierw z HBC Nantes, a później z SC Magdeburg. I na terenie rywali byli później w stanie toczyć fascynujące pojedynki. We Francji sensacyjnie udało im się wywalczyć awans, w Niemczech zabrakło bardzo niewiele. Dziś zaczęli dobrze, nie dali się stłamsić potentatowi, szybko objęli prowadzenie 2:0, które dodało trochę pewności siebie. Sabate postawił na środku obrony na Mirsada Terzicia, dołożył mu jednak obok nie Leona Šušnję, a Abela Serdio. I ten duet też dawał sobie radę, choć przecież akcje PSG napędzał fenomenalny Luc Steins. Gorzej było jednak w ataku pozycyjnym, bo szans na kontry nie było zbyt wiele. O ile jeszcze na parkiecie byli Gergő Fazekas lub ewentualnie Miha Zarabec, potrafili rozrywać obronę paryżan, znajdowali w niej luki. Tyle że brakowało im podobnego wsparcia na bokach rozegrania, a goście na środku bronili znakomicie. Całkowicie wyłączyli z gry obrotowych Orlenu Wisły, rzadko też piłka trafiała na skrzydła. A szkoda, bo jak już Zarabec zagrał akcję pod Przemysława Krajewskiego, to były reprezentant Polski pewnie pokonał Jannicka Greena. PSG minimalnie lepsze po pierwszej połowie. Po przerwie różnica była już wyraźna Mecz w Płocku był w pierwszej połowie bardzo wyrównany, ale w końcu PSG odskoczyło na dwie bramki, gdy w 21. minucie trafił Kent Robin Tønnesen. Sabate od razu poprosił o przerwę, jego zespół zaczął lepiej bronić. Kilka bardzo dobrych momentów miał bramkarz Marcel Jastrzębski, a Dawid Dawydzik trafił na 11:11. PSG wygrało pierwszą połowę minimalnie, a to tylko dzięki świetnie rozegranej ostatniej akcji, wykończonej ze skrzydła przez Davida Balaguera. O ile w pierwszej połowie płocczanie byli równorzędnym rywalem dla mistrza Francji, to w pierwszym kwadransie po przerwie dominacja gości stała się już wyraźna. Nie chodzi już nawet o to, że wicemistrzowie Polski gorzej bronili, bo jednak ta defensywa i tak wciąż nie była na jakimś złym poziomie, to jednak mieli już ogromne problemy w ofensywie. Poza Fazekasem, a później Zarabecem, nie było zawodnika, który mógłby jakoś napsuć krwi paryżanom, a i młodemu Węgrowi zdarzały się błędy. I choć zaraz po przerwie gospodarze doprowadzili do remisu, to w 37. minucie przewaga PSG wynosiła już trzy bramki (14:17), a w 43. minucie - nawet pięć (16:21). Kamil Syprzak wrócił do Płocka, od razu podarli mu koszulkę. Obrotowy PSG "drażnił" graczy Wisły Gracze Orlenu Wisły potrzebowali jakiegoś cudu, by jeszcze odwrócić losy tego spotkania. By znów nie skończyło się na jakiejś pięciobramkowej porażce z PSG, która właściwie przesądziłaby już o awansie gości, mimo rewanżu. A przecież wciąż w ich szeregach szalał mistrz Europy Elohim Prandi, trafiał Balaguer, świetnie spisywał się Kamil Syprzak. On się w Płocku wychował, tu zdobywał z "Nafciarzami" tytuły, stąd ruszył w wielki świat: do Barcelony, a później PSG. Dziś jednak toczył zacięte boje z "Nafciarzami", zwłaszcza z Terziciem. Już po pierwszym starciu miał podartą koszulkę pod pachą. Nie bał się jednak tej fizycznej gry, i tak imponował skutecznością, także z rzutów karnych. Na 14 minut przed końcem PSG wciąż miało pięć bramek przewagi, a do tego piłkę. I wtedy, po karze dla legendarnego Nikoli Karabaticia, gospodarzom udało się odrobić dwie bramki: najpierw trafił charakterny Lovro Mihić, po nim kapitalną akcję przeprowadził Zarabec. I tak już pozostało, a to trzy bramki zaliczki PSG, a to cztery - kolejnego przełomu już kibice nie doświadczyli. Zwłaszcza, że swoje dokładał co jakiś czas Green, który dziś pełnił rolę tego podstawowego bramkarza w ekipie PSG. Rewanż w Paryżu - w kolejny czwartek. Orlen Wisła Płock - PSG 26:30 (12:13) Orlen Wisła: Jastrzębski, Alilović - Daszek 2, Zarabec 4, Lucin 3, Piroch, Serdio 3, Šušnja, Fazekas 3, Krajewski 4, Perez 1, Terzić, Dawydzik 1, Mihić 3, Mindegia 1, Żytnikow 1. Kary: 12 minut. Rzuty karne: 6/8. PSG: Green, Palicka - Marchan 1, Steins 2, Ntanzi, Keita, Tønnesen 3, Balaguer 5, Grebille 2, Syprzak 8, L. Karabatić, Holm, N. Karabatić, Peleka, Prandi 8, Prantin 1. Kary: 8 minut. Rzuty karne: 5/6.