Poprzednie spotkania Orlenu Wisły i GOG miały jedną właściwość - zawsze wygrywali je gospodarze. "Nafciarze" grali z Duńczykami sześciokrotnie w Lidze Mistrzów i Lidze Europejskiej, Orlen Arena nie została zdobyta. Dziś też można było mieć nadzieję na podobne rozwiązanie. Wicemistrzowie Polski w swojej hali grają zazwyczaj lepiej niż na wyjazdach, chcieli zmazać plamę po porażce w Porto. A do tego GOG ledwie kilka dni temu zmienił trenera - Ian Marko Fog wytrwał na stanowisku tylko dwa miesiące. Mimo, że wcześniej podpisał trzyletni kontrakt. Bardzo dobry początek "Nafciarzy", Węgier świetnie reżyserował grę GOG to niewygodny rywal, ale przecież w Lidze Mistrzów niemal wszyscy są tacy. Z jednej strony mający niezwykle doświadczonego lidera (Morten Olsen), z drugiej - wielu zawodników grających bardzo niekonwencjonalnie. No i Tobiasa Thulina w bramce, który w lutym starciu tych drużyn w Danii miał ponad 50 proc. skuteczności w pierwszej połowie, gdy gospodarze zapewnili sobie zwycięstwo. Tym razem Szwed tak może nie imponował w pierwszym kwadransie, ale później spisywał się już znacznie lepiej. Choć zaczął dobrze - obronił od razu rzut Tomasa Pirocha, który zaliczył fatalne spotkanie. Do 15. minuty inicjatywę mieli gospodarze, świetnie ten mecz zaczął Gergő Fazekas. Zaskakująco rzucał (trzy trafienia w sześć minut), rozgrywał, odwracał akcje do skrzydeł. Brakowało jednak wsparcia mocnymi rzutami z drugiej linii, więc Duńczycy z czasem połapali się, z której strony grozi im największe zagrożenie. W GOG świetną zmianę dał weteran Olsen (cztery bramki i cztery asysty w pierwszej połowie), goście odrobili więc straty, a w 20. minucie pierwszy raz objęli prowadzenie. Trochę więcej można było oczekiwać od gry bramkarza Orlenu Wisły Płock Mirko Alilovicia, ale trener Xavier Sabate nie chciał zmieniać Chorwata, a ten pod koniec pierwszej połowy odwdzięczył się kilkoma udanymi interwencjami. W końcu zatrzymał też Olsena, a "Nafciarze" powinni po pierwszej połowie prowadzić. Już po upływie czasu gry wykonywali rzut karny, ale Tin Lučin przegrał pojedynek z Thulinem. Było więc 13:13. Kibice Orlenu Wisły mogli czuć niedosyt - gra ich drużyny daleka była od ideału. Wciąż brakowało zagrożenia rzutem z dystansu, niewiele wniosła zmiana Pirocha na Michała Daszka. Także legendarna defensywa Płocka nie robiła na Duńczykach takiego wrażenia, jakie powinna robić. Duńczycy znaleźli sposób na Orlen Wisłę. Znakomity mecz Tobiasa Thulina A po drugiej stronie rozkręcał się Thulin - Szwed na początku drugiej połowy obronił "siódemkę" Przemysława Krajewskiego. Gospodarze grali wtedy w przewadze, a pozwolili sobie na głupią stratę w ataku, co od razu wykorzystał Aaron Mensing. Wtedy GOG po raz pierwszy odskoczył na dwa trafienia (16:14). Powtarzała się trochę historia z Portugalii sprzed tygodnia, gdy płocczanie również zawodzili po przerwie w ofensywie. Niby mecz wciąż był na styku, ale to jednak GOG miał inicjatywę. Jedni i drudzy się mylili, aż w końcu na 19:17 dla gości trafił król strzelców poprzedniej edycji Ligi Mistrzów Emil Madsen. Był kwadrans do końca i trener Sabate zdecydował się na drugą przerwę na żądanie. To pomogło, bo wreszcie Dmitrij Żytnikow znalazł sposób na zakończenie akcji rzutem z drugiej linii obok Thulina (19:19). W ostatnie 10 minut meczu oba zespoły wkroczyły przy remisie - znów zapowiadało się na arcyciekawą końcówkę w Płocku. W ekipie gości koncert dałjednak Olsen - blisko 39-letni dawny mistrz olimpijski z reprezentacją Danii. Na 22:21 rzucił w taki sposób, że najpierw zamachem całkowicie zmylił... 40-letniego Leona Šušnję i 38-letniego Alilovicia, a później łatwo rzucił obok bramkarza. Mało tego, wykończył także dwie kolejne akcje GOG - Duńczycy wciąż prowadzili. Znów końcówka decydowała w meczu Orlenu Wisły. I powtórzyła się historia z zeszłego tygodnia Trener Sabate w końcu posłał do gry Marcela Jastrzębskiego, szkoda, że tak późno - choć młody reprezentant Polski i tak wiele nie zdziałał. Duńczycy wygrywali wtedy 24:23, poprawili od razu na 25:23, bo Madsen wykorzystał rzut karny. "Nafciarze" znaleźli się w trudnej sytuacji - do końca zostało pięć minut, tak jak w Porto musieli gonić rywali. I tak dopisało im szczęście, bo Thulin obronił trzeciego karnego, tym razem w wykonaniu Daszka, ale za wcześnie na linię dziewiątego metra nadepnął Linus Persson, więc Polak w powtórce okazał się skuteczny. Tyle że niewiele to pomogło - koncertowo grał Olsen (10 bramek, 6 asyst), wspierał go Aaron Mensing (6 bramek, 5 asyst), a gospodarzom znów nie wychodziło za wiele w ofensywie. Na niecałe trzy minuty przed końcem goście wygrywali już 27:24, mieli wszystko w swoich rękach. I ze spokojem dotrwali z prowadzeniem do samego końca. A nawet w ostatniej sekundzie uzyskali cztery trafienia przewagi - wygrali więc 30:26. Orlen Wisła Płock - GOG Gudme 26:30 (13:13) Orlen Wisła: Alilović (9/35 - 26 proc.), Jastrzębski (0/3 - 0 proc.) - Daszek 5, Fazekas, 5, Żytnikow 4, Krajewski 3, Serdio 2, Šušnja 2, Perez 2, Mihić 2, Lučin 1, Zarabec, Piroch, Samoiła, Terzić, Mindegia. Kary: 4 minuty. Rzuty karne: 4/6. GOG: Thulin (11/36 - 31 proc.), Dorgelo - Olsen 10, Mensing 6, Madsen 4, Blonz 4, Rasmussen 3, Jakobsen 2, Persson 1, Kildelund, Tombak, Lindskog. Kary: 8 minut. Rzuty karne: 2/2. na 19:17 Emil Madsen