Sytuacja mistrzów Polski w tabeli przed tym spotkaniem była już znakomita - na dobrą sprawę trzy punkty wywalczone w czterech ostatnich kolejkach wystarczyłyby kielczanom do zajęcia drugiego miejsca w grupie B i bezpośredniego awansu do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Tyle że terminarz jest dość trudny, bo oprócz wyjazdów do Kilonii i Nantes, finalistę poprzedniej edycji czekają jeszcze domowe starcia z Aalborgiem i Barceloną. Gdyby dziś udało się wygrać na wyjeździe z THW Kiel, to drugie miejsce praktycznie byłoby już pewne. A statystyki zdecydowanie przemawiały za Industrią, bo z kim jak z kim, ale z "Zebrami" mistrzowie Polski wygrywać potrafią. Po raz ostatni przegrali z nimi w Hali Legionów 12 lat temu, gdy grało jeszcze inne pokolenie szczypiornistów. Od tamtego czasu kielczanie triumfowali w siedmiu starciach, dwa razy był remis. Wicemistrzowie Niemiec grali bardzo szybko. Za szybko dla mistrzów Polski Tyle że dziś dawne statystyki nie miały żadnego znaczenia. Wicemistrzowie Niemiec od początku spotkania znakomicie biegali i całkowicie zdominowali rywala. Zaskoczeniem było to, że trener THW Filip Jicha posłał na boisko od początku swojego rodaka Tomáša Mrkvę, a nie fenomenalnego Niklasa Landina. Duńczyk przed przerwą wszedł tylko raz, w 19. minucie, i obronił rzut karny Arkadiusza Moryty. Mrkva zaliczył dwie świetne interwencje w początkowej fazie meczu, ale Andreas Wolff miał ich więcej. Niemiec w starciu ze swoim dawnym klubem nie mógł jednak zrobić dużo więcej. Po prostu THW było znacznie lepsze - wykorzystywało szansę na szybki atak w każdej okazji, świetnie wznawiało grę od środka. Kielczanie byli trochę ospali, nie nadążali za rywalami w tym tempie. Do tego doszły jeszcze problemy w ofensywie - kilończycy skupili się na dokładnym pilnowaniu obrotowych Industrii. I o ile Nicolas Tournat kilka razy zwiódł rywali, to już Arciom Karaliok miał z tym większe problemy. Doszły też pudła w sytuacjach sam na sam (Szymon Sićko, Tournat, Alex Dujszebajew, Dyla Nahi), więc przewaga THW się powiększała. Dziewięć bramek straty. Industria bez wiary w sukces? Gdy sędziowie wyrzucili z boiska w 14. minucie Hendrika Pekelera, to THW ze stanu 11-8 doprowadziło do... 13-8. Dokładnie tak - grając w przewadze mistrz Polski poniósł dodatkowe straty. Później, gdy karę dostał Patrick Wiencek, znów gospodarze nie ponieśli przez dwie minuty żadnych strat. Świetną skuteczność mieli obaj skrzydłowi THW: Niclas Ekberg i Rune Dahmke, zdobyli po cztery bramki z gry. Przewaga THW więc rosła, kielczanie byli bezradni i jakby trochę przygaszeni. Być może wpływ na to mają jednak problemy finansowe po wycofaniu się głównego sponsora, co jest też związane z odejściem do Veszprem Nedima Remiliego. A może po prostu wiedzieli, że to nie jest ich dzień i ewentualna przegrana i tak jakoś specjalnie nie pogarsza ich sytuacji. Niemniej po pierwszej połowie tracili do rywali aż dziewięć bramek (sic!) - było bowiem 13-22. THW zaczęło dobrze i... się zacięło. Kapitalna defensywa mistrzów Polski Wydawało się, że to spotkanie jest już rozstrzygnięte - tym bardziej, że zaraz po przerwie przewaga THW wzrosła do dziesięciu trafień (24-14). I wtedy zdarzyło się coś, co w piłce ręcznej wcale rzadkie nie jest: zespół nagle stanął. Kielczanie zaczęli trafiać, głównie Moryto, dwie piłki odbił Mateusz Kornecki. Gdy w 39. minucie skrzydłowy reprezentacji Polski rzucił na 19-24, Jicha od razu poprosił o przerwę. To nie podziałało, bo kielczanie dalej grali jak w transie. Doprowadzili do stanu 20-24, a przecież dwie wyśmienite okazje miał jeszcze Tomasz Gębala! Kiel w końcu też przerwało swoją złą passę i Dahmke trafił na 25-20. A pomylił się za to Moryto, zaś Nahi przegrał starcie sam na sam z Mrkvą. Kielczanie jednak odżyli i uwierzyli. W 48. minucie tracili już trzy bramki, za chwilę mogli dwie, bo Daniel Dujszebajew w sytuacji sam na sam trafił w słupek. W hali w Kilonii działy się rzeczy niesamowite! Mogła imponować gra Industrii w defensywie, masa przechwytów, która całkowicie zdezorganizowała grę rywali. W 50. minucie Nahi w kontrze trafił na 25-27. Jedynie Ekberg potrafił znaleźć sposób na kielczan, to jego akcje ze skrzydła dawały wicemistrzom Niemiec nadzieję na zwycięstwo. Mógł być jeden gol straty. W końcówce zabrakło skuteczności Końcówka tego meczu zapowiadała się pasjonująco, choć przecież pierwsza połowa w ogóle na to nie wskazywała! Na sześć minut przed końcem kielczanie mogli zdobyć kontaktową bramkę, ale rywale odczytali ich zamiary i wrzutkę do Sićki. Ekberg przeszkodził Polakowi, ale doznał przy tym kontuzji stawu skokowego. Graczom z Kielc nie udało się wywalczyć choćby punktu, bo zawodziła ich skuteczność. Świetną okazję miał Daniel Dujszebajew, z Mrkvą też przegrał Nahi. Do wywalczenia choć remisu zabrakło czasu, ale za pogoń w drugiej połowie mistrzom Polski należą się wielkie brawa. Sensacyjna przegrana Nantes z Celje sprawiła, że kielczanom do gwarancji miejsca w ćwierćfinale wystarczy jeszcze tylko zdobycie jednego punktu w trzech ostatnich spotkaniach. THW Kiel - Industria Kielce 32-29 (22-13) THW: Mrkva (14/42 - 33 proc. obron), N. Landin (1/2 - 50 proc.) - Duvnjak 0, Sagosen 2, Reinkind 4, M. Landin 1, Øverby 0, Weinhold 1, Wiencek 3, Elberg 8, Fraatz 2, Johansson 2, Dahmke 5, Zarabec 1, Biłyk 0, Pekeler 3. Kary: 8 minut. Rzuty karne: 3/3. Industria: Wolff (7/26 - 27 proc.), Kornecki (5/18 - 28 proc.) - Sanchez-Migallon 0, Wiaderny, Sićko 5, A. Dujszebajew 0, Tournat 4, Karačić 4, Moryto 5, D. Dujszebajew 2, Stenmalm, Gębala 0, Karaliok 3, Nahi 6. Kary: 2 minuty. Rzuty karne: 3/4. Pozostałe wyniki grupy B: Aalborg - Pick Szeged 33-27 (15-11)Barcelona - Elverum 40-30 (19-12)HBC Nantes - Celje 31-32 (15-17) 1. Barcelona - 11 - 21 pkt - 389-3212. Industria - 11 - 18 pkt - 368-3373. Nantes - 11 - 12 pkt - 378-3544. THW Kiel - 11 - 12 pkt - 362-3515. Pick Szeged - 11 - 8 pkt - 337-3566. Aalborg - 11 - 9 pkt - 352-3507. Celje - 11 - 6 pkt - 327-3748. Elverum - 11 - 2 pkt - 312-382