Mecze drużyn z Płocka i Kielc, nazywane "Świętą Wojną", a obecnie Derbami Polski, od zawsze budzą sporo emocji i na parkiecie nigdy nie brakowało ostrej walki. Tym razem niestety w 42. minucie doszło do przykrego incydentu, w którym dość poważnie ucierpiał Szymon Sićko. Zawodnik gości został popchnięty przez Leona Susnję, wpadł na Przemysława Krajewskiego i uderzył głową o parkiet. Zupełnie zamroczony został wyprowadzony z parkietu przez klubowych lekarzy, a resztę spotkania spędził na ławce rezerwowych. Klub z Kielc w pomeczowym komunikacie przekazał, że Sićko doznał wstrząśnienia mózgu, choć to tylko wstępna diagnoza, bo zawodnik czeka na tomograf. Czytaj także: Święta Wojna dla Płocka! Nowy bohater w Wiśle W krótkiej rozmowie z TVP Sport reprezentant Polski przekazał, że nie pamięta niczego z tego upadku i nie zamierza go nawet oglądać... Nie pamiętam kompletnie nic z tego, co wydarzyło się na boisku. Trochę świadomości odzyskałem dopiero w szatni, już po meczu. A samego upadku nie pamiętam. Nie oglądałem go też później i na pewno przez jakiś czas tego nie zrobię - stwierdził Sićko. - Głowa wciąż jest "ciężka". Czuję się jak po nokaucie - dodał. Miejmy nadzieję, że Sićko szybko wróci do zdrowia, bo to bardzo ważny gracz dla reprezentacji Polski, rozpoczynającej niebawem mistrzostwa świata, które nasz kraj zorganizuje wraz ze Szwecją. Bez niego spory ból głowy miałby z pewnością trener Polaków Patryk Rombel.