Liga francuska to w tej chwili druga najsilniejsza liga na świecie, ustępuje tylko niezmiennie potężnej Bundeslidze. W awansie z pewnością pomógł kryzys w Hiszpanii i tamtejsza Asobal jest tylko cieniem swojej potęgi sprzed kilku lat. To przez Pireneje nad Loarę przeszło najwięcej zawodników, również aktualnych mistrzów świata, ale ten kierunek obierali też gracze z Niemiec (np. Chorwaci Igor Vori i Marko Kopljar z HSV Hamburg czy Aron Atlason z Flensburga). We Francji polscy kibice szczypiorniaka najbardziej interesować będą losy jednego klubu Selstat Alzace HB - trzeci sezon w Alzacji rozpoczyna wychowanek Vive Targów Kielce Paweł Podsiadło, a były zawodnik tego klubu 31-letni skrzydłowy Michał Salami gra tam od siedmiu lat. W inauguracji jednak nie zagrał, ale Podsiadło wpisał się cztery razy na listę strzelców, przestrzelił karnego i miał 50 procent skuteczności. Jego zespół na inaugurację pokonał beniaminka z Dijon Bourgogne 25:21. W poprzednim sezonie był jednak szóstym strzelcem ligi i najlepszym snajperem Selstat. Największą niespodzianką pierwszej kolejki był remis multimilionerów z Paryża - PSG zremisowało w Tuluzie z Fenixem 29:29. Z drugiej strony, jeśli grający za arabskie pieniądze paryżanie mieli gdzieś stracić punkty, to właśnie w Tuluzie. To samo przytrafić im się może w Montpellier czy Dunkierce. PSG i tak jest murowanym faworytem do tytułu mistrzowskiego, a ogłoszone ostatnio przez jeden z francuskich portali o piłce ręcznej (handnews.fr) budżety klubów stawiają go na szczycie światowej piłki ręcznej. Szacuje się, że szejkowie na handball w stolicy Francji przeznaczają aż 13,5 mln euro, o ponad 4 mln więcej niż w ubiegłym roku. Wyeliminowany z Ligi Mistrzów przez Orlen Wisłę Płock Montpellier ma budżet 6,5 mln euro, a rywal płocczan i kielczan w grupie B Ligi Mistrzów, Dunkierka ma 4,6 mln euro. Najmniejsze pieniądze na działalność w tym sezonie mają Cesson i beniaminek Dijon - niespełna po 2 mln euro, kolejny nowicjusz Nimes (2,2 mln) oraz "polski "Selestat" (2,3 mln), który i tak zwiększył kasę o 18 procent. Przykład Płocka, który wyeliminował z Champions League dużo bogatsze Montpellier pokazuje jednak, że pieniądze nie grają i mimo bieda-budżetów polskich klubów dystans sportowy można zmniejszyć. Autor: Leszek Salva