- Obie drużyny potrzebowały punktów, dla obu był to bardzo ważny mecz. I to było widać na boisku już w pierwszych minutach, kiedy obie strony grały bardzo nerwowo, było dużo strat. Ale dobrze odnalazł się w tej sytuacji nasz bramkarz Iwan Mackiewicz, który bardzo pomógł nam swoją grą - analizował szkoleniowiec gospodarzy. Jak podkreślił, cieszy go, że - oprócz bramkarza - nie może wskazać innych wyróżniających się zawodników, bo "grali dziś wszyscy, cała drużyna". - I to jest bardzo pozytywne - dodał. Zadowolony był również z faktu, że widział na boisku zespół, który się rozwija, w którym bardziej doświadczeni szczypiorniści prowadzą, "ciągną" za sobą młodych. - To jest fundament, na którym opiera się dzisiaj białoruska piłka ręczna - wychowaliśmy wspaniałą młodzież, która stapia się z doświadczonymi zawodnikami i to daje pierwsze owoce. Takie mecze jak ten dzisiejszy to owoc pracy wielu ludzi - zaznaczył. Wspomniał o wsparciu kibiców, które okazało się nie do przecenienia. - To świadczy, że nasza drużyna jest na Białorusi coraz bardziej lubiana i doceniana. Jestem szczęśliwy, że zawodnicy odpłacili się kibicom świetną grą - wspomniał. Nie chciał wybiegać do niedzielnego rewanżu w Polsce, bo "teraz jest czas, by się cieszyć". - Jutro jednak wsiadamy do autobusu i zaczynamy pracować - powiedział Szaucou. Kilka zdań poświęcił też Polakom i ich opiekunowi Tałantowi Dujszebajewowi. - Macie wspaniałego trenera, który jednak ma teraz trudne zadanie - musi odmłodzić drużynę. Nadal macie jednak kilki doświadczonych graczy i bardzo dobry zespół, a dzisiejszy rezultat nie wpływa na moją opinię. Mecze bywają dobre i złe, rewanż może wyglądać zupełnie inaczej - podsumował szkoleniowiec Białorusi. W drugim czwartkowym spotkaniu tej grupy Rumunia doznała pierwszej porażki w eliminacjach przegrywając z Serbią 22-23. Polska jest ostatnia w tabeli z zerowym dorobkiem, a pozostałe trzy drużyny mają po cztery punkty.