- Na konferencji przed meczem organizatorzy obiecywali emocje... - sarkastycznie przypomniał podczas meczu jeden z ostrowieckich kolegów dziennikarzy. - Ale konferencja była jeszcze w czasie kampanii wyborczej, mogli wszystko obiecać - odpowiedział drugi. I tak jak kampania wyborcza (choć niekoniecznie ona) przyniosła bardzo wysoką frekwencję w wyborach, tak na frekwencję w hali MOSiR-u w Ostrowcu przełożyła się jeszcze mocniej. Wyniosła ona chyba 99 proc. - z 2800 miejsce może kilkadziesiąt było wolnych. I pewnie 99 procent z tych 99 procent była zadowolona, bo Polska wygrała, wygrała bardzo wysoko i był to całkowicie bezstresowy wieczór przy ul. Świętokrzyskiej. Trochę stresu mogło spowodować myślenie o nowym systemie rozgrywek w europejskim handballu. Powiększenie liczby uczestników Euro 2020 do 24 spowodowało zmianę zasad eliminacji. Dwie pierwsze drużyny z każdej z ośmiu grup wywalczą awans bezpośredni, ale także cztery zespoły z trzecich miejsc z najlepszym bilansem. Teoretycznie możliwy jest taki czarny scenariusz, że Kosowo albo Izrael, czyli drugi zespół z polskiej grupy (są w niej jeszcze Niemcy), z trzeciego miejsca wywalczy awans na mistrzostwa. I wtedy Euro przestałoby się odróżniać od mistrzostw świata, gdzie drużyny egzotyczne, czyli mówiąc wprost: słabe, od lat uczestniczą na równych prawach z najlepszymi. I oczywiście taki egalitaryzm ma w sobie coś ze sprawiedliwości społecznej, ale zabija emocje, widowisko i trochę ducha sportu. Tak było w meczu Polaków z Kosowem w Ostrowcu. Powiedzieć, że mecz był jednostronny, to nic nie powiedzieć. Że przypominał mecze PGE Vive w polskiej Superlidze - też niewiele. "Biało-Czerwoni" prowadzili 4-0, 10-1 i do przerwy 15-5. I w dodatku młody, niedoświadczony polski zespół nie spinał się na maksa, grał na luzie, nie podkręcał tempa, właściwie głównie korzystał z błędów rywali. Gracze z Kosowa nie radzili sobie z polską obroną i polskim bramkarzem, chyba rzadko mając okazję grać przeciwko golkiperowi tej klasy, co Adam Malcher. A po przerwie wszedł między słupki Mateusz Kornecki i dzięki kolegom z obrony miał szansę częściej pokazywać swoje umiejętności odbijając grubo ponad połowę rzutów gości. Przewaga rosła i rosła, na boisku nic się nie zmieniało. Dziesięć minut przed końcem "Biało-Czerwoni" prowadzili 30-10, wygrali 37-13. Dwa punkty to jedyny pożytek z takiego spotkania plus frajda dla ostrowieckich kibiców zobaczyć biało-czerwonych w akcji i to w oficjalnym meczu eliminacyjnym. Po spotkaniu trener Piotr Przybecki przyznał, że ten pojedynek nie dał żadnych odpowiedzi co do formy jego zespołu i nie można na jego podstawie wyciągać absolutnie żadnych wniosków. Zostają więc fakty. Najlepszym zawodnikiem polskiej drużyny został wybrany Paweł Paczkowski, który zdobył też najwięcej bramek - 6. W niedzielę w drugiej kolejce Polska zagra w Tel Awiwie z Izraelem. lech Polska - Kosowo 37-13 (15-5) Polska: Adam Malcher, Mateusz Kornecki - Paweł Paczkowski 6, Arkadiusz Moryto 5, Adrian Kondratiuk 5, Michał Daszek 5, Jan Czuwara 5, Antoni Łangowski 4, Przemysław Krajewski 2, Maciej Gębala 2, Maciej Majdziński 1, Kamil Syprzak 1, Paweł Krupa 1, Patryk Walczak, Michał Potoczny, Piotr Chrapkowski. Kosowo: Arbeer Curri, Haris Berisha - Deniz Terziqi 4, Kastriot Jupa 3, Drilon Tahirukaj 2, Kreshnik Krasniqi 1, Lindrit Fetahu 1, Fatlum Ahmeti 1, Florim Hoxha 1, Beni Syla, Oltion Beshiri, Luigj Quni, Fidan Cimili. Kary: Polska - 6 min, Kosowo - 8 min. Sędziowali: Rusłan Łoszak i Artem Szajbakow (Ukraina). Widzów: 2500. Po meczu powiedzieli: Taip Ramadani (trener reprezentacji Kosowa): "Mimo wysokiej porażki jestem zadowolony z postawy mojej drużyny, która przyjechała do Ostrowca w mocno osłabionym składzie, m.in. bez sześciu kontuzjowanych rozgrywających. Mogę tylko przeprosić polskich kibiców, że to spotkanie tak wyglądało. Polska była zdecydowanie lepsza i zasłużyła na tak wysokie zwycięstwo. Mam nadzieję, że w rewanżowym meczu w czerwcu przyszłego roku zaprezentujemy się znacznie lepiej i może nawet powalczymy o jakieś punkty". Piotr Przybecki (trener reprezentacji Polski): "Początek spotkania to dobra postawa Adama Malchera, dobrze również funkcjonowała nasza defensywa. Później był taki moment, kiedy mieliśmy problemy w obronie z obrotowym rywali. Nie powinno się zdarzyć aż tyle takich sytuacji pod rząd. Ale w drugiej części zagraliśmy już lepiej. Mateusz Kornecki, podobnie jak i Adam Malcher, wybronił nam bardzo dużo piłek. Jestem przede wszystkim zadowolony z tego, że drużyna praktycznie przez cały mecz, może poza jednym fragmentem, potrafiła zachować koncentrację". Paweł Paczkowski (rozgrywający reprezentacji Polski): "W porównaniu do styczniowego meczu z Kosowem, zdecydowanie lepiej funkcjonowała nasza obrona. Nie daliśmy rywalom za dużo okazji do zdobywania łatwych bramek. Tylko raz, przy wyniku 10-1, straciliśmy na chwilę koncentrację i Kosowo rzuciło trzy bramki z rzędu. W drugiej połowie już nie popełniliśmy tego błędu i donieśliśmy wysokie zwycięstwo". Mateusz Kornecki (bramkarz reprezentacji Polski): "Nie oszukujmy się, Kosowo to nie jest najsilniejszy przeciwnik. Ten mecz może nie był sparingiem, ale wykorzystaliśmy go do przećwiczenia pewnych schematów w naszej grze. Cieszymy się z udanego początku eliminacji, ale w niedzielę gramy na wyjeździe z Izraelem. To już może być dla nas znacznie trudniejsze spotkanie".