Pierwsza w tym sezonie "święta wojna" zapowiadała się ciekawie, bo dobrze spisująca się w Lidze Mistrzów Wisła podejmowała zespół, do gry którego jego sympatycy w tym sezonie mają sporo zastrzeżeń. Wymęczone wygrane w Lidze Mistrzów, nierówne mecze w Superlidze, to sprawiało, że kibice gospodarzy mogli mieć nadzieje na korzystny wynik. Ale nadzieje prysły po sześciu minutach. Vive Tauron Kielce wyszło łatwo i szybko na prowadzenie 5:2, a to oznaczało dopiero "rozkręcanie" się mistrzów Polski. Grając jak zawodowcy z amatorami powiększali przewagę zabijając emocje całego spotkania, a hasło "święta" wojna można było zamienić na "śnięta" wojna. A właściwie jak bijatyka pod remizą, bo z prawdziwą rywalizacją nie miało to wiele wspólnego. Po pierwszej połowie kielczanie wygrywali 20:12. Jedyne pytania jakie pozostały bez odpowiedzi, to czy kielczanie wygrają najwyżej w ponad 30-letniej historii świętej wojny i czy Wisła jest w stanie zapobiec upokarzającej klęsce. Odpowiedź na drugie pytanie przyszła wcześniej, bo gospodarze nie podjęli walki, a skala zwycięstwa mistrzów Polski zależała tylko od nich i ich koncentracji oraz zaangażowania. Pierwszych pięć bramek po przerwie zdobyli gracze Vive Tauronu Kielce i objęli prowadzenie 25:12. Zdemolowana przez roszady kadrowe po minionych rozgrywkach Wisła nie była w stanie podjąć walki. Kielczanie wyeliminowali wszelkie atuty płocczan: rzuty z drugiej linii Zelenovicia i Racotei, odcięcie od podań kołowych, błyskotliwe niekiedy asysty Pusicy i obrona, dzięki której "żyli" bramkarze. W każdym z tych elementów Orlen Wisła Płock ustępowała gościom o klasę, albo i o dwie. Nie zmieniało tego wykluczenie czerwoną kartką gracza gości Karola Bieleckiego już w 25. minucie i kontuzja jego kolegi Tobiasa Reichmana w 36., którego z podejrzeniem pęknięcia żeber odwieziono do szpitala. Na psychikę kielczan nie wpływały także zwierzęce okrzyki miejscowych kibiców, typu: "dobij go" i jeszcze lepsze: " zero litości, połamcie tej k.. kości". Ostatniego kwadransa nie bardzo dało się oglądać, bo wygrywający różnicą 12-14 bramek kielczanie rozluźnili się jak na pikniku, a "Nafciarze" skorzystali z tego zmniejszając rozmiary porażki "jedynie" do 13 goli. Vive Tauron Kielce pokonało w Płocku Orlen Wisłę 35:22, można powiedzieć: tylko 13. golami... Za tydzień obie eksportowe polskie drużyny wznawiają grę w Lidze Mistrzów. Vive Tauron Kielce w niedzielę zmierzy się w Danii z wicemistrzem tego kraju Aalborgiem, a płocczanie już czwartek o 18.45 podejmować będą mistrza tego kraju KIF Kolding Kopenhaga. Leszek Salva, Płock Orlen Wisła Płock - Vive Tauron Kielce 22:35 (12:20) Orlen Wisła Płock: Rodrigo Corrales, Adam Morawski, Marcin Wichary - Zbigniew Kwiatkowski, Michał Daszek 2, Emil Dan Racotea 2, Aleksander Tioumentsev 3, Adam Wiśniewski 1, Milijan Pusica 1, Valentin Ghionea 2, Tiago Rocha, Kamil Syprzak 3, Michał Jurkiewicz 1, Nemanja Zelenović 5, Angel Montoro 1, Ivan Nikcević 1. Vive Kielce: Sławomir Szmal, Marin Sego - Michał Jurecki 8, Grzegorz Tkaczyk 4, Tobias Reichmann 2, Piotr Chrapkowski 2, Julen Auginagalde 3, Karol Bielecki 2, Mateusz Jachlewski, Manuel Strlek 3, Krzysztof Lijewski 6, Denis Buntić, Zelijko Musa 1, Uros Zorman, Tomasz Rosiński 1, Ivan Cupić 3.