Spotkanie dwóch najlepszych drużyn polskiej piłki ręcznej było bardzo wyrównane. W pierwszej połowie żaden z zespołów nie zdołał wypracować sobie większej niż dwubramkowej przewagi. Orlen Wisła prowadziła 10:8 w 19 min., zaś rywale wykorzystali kilka błędów płocczan i w 22 min., po golu Musy Zeliko i trzech bramkach Ivana Cupica, wygrywali 12:10. Obie drużyny znakomicie grały w obronie, a piłkarze walczyli o każdą piłkę i choć popełniali sporo błędów, to dali pokaz świetnej, szybkiej gry w piłkę ręczną. Po przerwie płocczanie zaczęli fatalnie, popełniając błędy i pozwalając sobie narzucić styl gry rywali. W 36 min. Manolo Cadenas musiał wziąć czas, bo na dwa gole płocczan goście zdobyli pięć i prowadzili 19:17. Na dodatek obie drużyny zaczęły faulować, co chwilę na parkiecie leżał któryś z zawodników. W 37 min. na noszach opuścił boisko Paweł Paczkowski, z usztywnionym prawym kolanem. Paczkowski pojechał do szpitala, ale paradoksalnie wpłynęło to motywująco na drużynę, która z wyniku 17:20 w 38 min., doprowadziła do remisu 20:20 w 41 min. W tym momencie sędziowie posłali na ławkę kar najpierw Kamila Syprzaka, potem Mohameda Toromanovica i w osłabieniu Orlen Wisła straciła łącznie cztery gole, rzucając tylko jednego i w 47 min. Vive prowadziło 26:21. W 49 min. czas musiał wziąć Bogdan Wenta, bo jego zawodnicy stracili w minutę dwa gole, autorem obu był Valentin Ghionea. Kolejne minuty spotkania należały do gości, którzy znów powiększyli przewagę do pięciu goli. W 58 min. płocczanie przegrywali tylko 28:30, ale wtedy prosto w Venio Losera rzucił piłkę Adam Wiśniewski. To podcięło skrzydła gospodarzom, którzy stracili kolejne dwa gole i przegrali całe spotkanie. Kolejne starcie obu drużyn odbędzie się w niedzielę, 13 października w Orlen Arenie, tym razem będą walczyć o punkty w grupie B Ligi Mistrzów. Po meczu powiedzieli: Bogdan Wenta (trener Vive Targi Kielce): "Dziś był mecz na szczycie tabeli, za tydzień czeka nas równie ważne spotkanie, tym razem w Lidze Mistrzów. Ten dzisiejszy pojedynek był wyjątkowo trudny dla obu drużyn, bardzo dużo emocji, niesamowita atmosfera. Bardzo źle wyglądała ta kontuzja Paczkowskiego, ale taka jest piłka ręczna, nawet na chwile nie można się zdekoncentrować. Mecz miał dwa oblicza, w pierwszej połowie dobrze sobie radzili rywale, nam było bardzo trudno utrzymać Mariusza Jurkiewicza, który grał z ogromną determinacją. Cieszymy się, że wygraliśmy to spotkanie, choć było bardzo trudno, a w tej hali wydawało się prawie niemożliwe". Julen Aguinagalde (zawodnik Vive): "Był to bardzo trudny mecz, pierwszy z dwóch, które rozgrywamy w tym tygodniu. Dziś wygraliśmy, bo byliśmy zjednoczeni, byliśmy jedną drużyną i to był klucz do odniesienia sukcesu. To spotkanie udało nam się wygrać, teraz myślimy już o następnym". Manolo Cadenas (trener Orlen Wisły): "Byliśmy świadkami dwóch różnych połówek. Różnica między pierwszą, a drugą była bardzo duża. Żeby wygrywać z taka drużyna trzeba mieć przede wszystkim dużo zdrowia, a u nas nadal jest sporo kontuzji, zawodnicy wracają dopiero po dłuższej przerwie. I nadal nie będziemy w pełnym składzie, bo nie wiadomo co z Pawłem Paczkowskim. W tym tygodniu nie mógł trenować, teraz znów nie będzie mógł, to nas stawia w trudnej sytuacji". Orlen Wisła Płock - Vive Targi Kielce 28:32 (15:14) Orlen Wisła: Marin Sego, Marcin Wichary - Zbigniew Kwiatkowski, Adam Wiśniewski 1, Petar Nendaic 3, Bostjan Kavas 2, Valentin Ghionea 9, Mariusz Jurkiewicz 9, Muhamed Toromanovic, Kamil Syprzak 2, Paweł Paczkowski 1, Nikola Eklemovic 1, Ivan Milas, Ivan Nikcevic. Vive Targi: Sławomir Szmal, Venio Loser - Piotr Grabarczyk, Michał Jurecki 5, Grzegorz Tkaczyk, Julen Aguinagalde 7, Mateusz Jachlewski 1, Manuel Strlek, Krzysztof Lijewski 4, Denis Buntic, Zeliko Musa 2, Uros Zorman 5, Ivan Cupic 8. Kary: Orlen Wisła - 8; Vive Targi - 6 minut. Widzów: 4 500.