Nie można napisać, że Egipt jest jakąś wielką rewelacją tych mistrzostw świata. To drużyna, która w światowej czołówce znajduje się od kilku lat, wróciła tu po długiej przerwie. W igrzyskach w Tokio był przegrany przez Egipt półfinał z Francją, a później również przegrany mecz o brąz z Hiszpanią. Kilka miesięcy temu w Paryżu - przegrany po dogrywce ćwierćfinał z Hiszpanią. W mistrzostwach świata - dwa razy z rzędu przegrany ćwierćfinał, z Danią po dogrywce, później ze Szwecją. Ta pechowa seria miała się skończyć dzisiaj, choć rywalem znów był światowy gigant, czyli niepokonana dotąd w Chorwacji ekipa Francji. I niewiele "Faraonom" zabrakło. Stworzyli widowisko, które w żaden sposób nie było mniej emocjonujące od wcześniejszego starcia w Arenie Zagrzeb między Chorwacją i Węgrami. Mistrzostwa świata w piłce ręcznej. Egipt walczył z Francją o półfinał. Co za wymiana ciosów w Zagrzebiu Francja grała w tym turnieju znakomicie, tak jak Dania była dotąd niepokonana. Komplet zwycięstw, pewne miejsce w ćwierćfinale. A jednak w starciu z Egiptem nie mogła być pewna swego. Kilka miesięcy temu, w olimpijskich zmaganiach w Paryżu, "Faraonowie" zaskoczyli mistrzów Europy, prowadzili przez większość czasu, jeszcze na osiem sekund przed kocem, gdy Francja zaczynała swoją akcję. Trafił jednak niemal równo z syreną Ludovic Fabregas, zakończyło się podziałem punktów. Teraz mogło być podobnie w meczu dwóch niesamowitych drużyn. Francuzi niby szybko objęli prowadzenie (4:1 w 6. minucie), mieli świetnie strzelecko usposobiony tercet w drugiej linii (Thibaud Briet, Dika Mem, Nedim Remili), znakomicie bronił Remi Desbonnet (6/13 po 20 minutach). Egipt jednak nie odpuszczał, zbliżał się, doprowadzał do remisu. Zawalił jednak ostatnie dwie minuty przed przerwą. Bo było 14:14, a mistrzowie Europy odskoczyli na 18:14. Wykorzystywali każdy błąd, trafił Benoit Kounkoud z Industrii Kielce, a wynik ustalił przyszły gracz Orlenu Wisły Melvyn Richardson. Wydawało się, że jednak większe doświadczenie reprezentantów Francji weźmie w tym spotkaniu górę. Gigantyczne emocje w ostatniej minucie. A nawet - sekundzie. Bramka Egiptu na pięć sekund przed końcem na remis. I się zaczęło Egipt po przerwie jednak gonił, choć w 38. minucie wciąż przegrywał czterema bramkami (19:23). Dobrą zmianę dał w bramce weteran Karim Hendawy, jak z armaty trafiał Yahia Omar, as mistrza Francji PSG. I zrobiło się ciekawie, a nawet - bardzo ciekawie. Mistrzowie Europy na początku meczu bronili dość wysoko, na dziewiątym metrze. Egipcjanie znaleźli na taką defensywę sposób, w 54. minucie wreszcie wyrównali. Gdy przy wyniku 30:30 dwa razy trafił z dystansu Dika Mem, Francja znów miała duży komfort. A wystarczyła minuta, by Ahmed Hesham, grający w Montpellier, dwa razy pokonał Desbonneta. Zostało 90 sekund, Francja miała piłkę. Zaczęła się gra nerwów, Francja długo konstruowała swój atak. Aż trafił Remili, na 33:32. 30 sekund to dużo czasu, a można się było spodziewać, że Egipt stworzy sytuację Omarowi. Tak się stało, rozgrywający PSG wyrównał. Na pięć sekund przed końcem. Dogrywka? Nic z tego. Desbonnet szybko chwycił piłkę, zagrał na środek do Luki Karabaticia. A ten szybko rzucił z kozłem - piłka wpadła do bramki, w której brakowało jeszcze bramkarza. Francuzi zaczęli się cieszyć, doświadczeni macedońscy sędziowie Gjorgji Nachevski i Slave Nikolov pokazali, że to za wcześnie na radość. Poszli tę sytuację sprawdzić na powtórce wideo. Najpierw, czy piłka przekroczyła linię bramkową przed syreną. Tak, przekroczyła - na trzy dziesiąte sekundy przed końcem. A później, czy Karabatić rzucał z koła środkowego. I obrotowy PSG nie popełnił błędu, bramka została zaliczona. Francuzi zaczęli tańczyć, Egipcjanie położyli się na parkiecie. Znów nie wykorzystali wielkiej szansy. Francja zagra w czwartek o finał - rywalem będzie Chorwacja.