Demolka w drugiej połowie. Przerwana passa w starciu wicemistrza Polski
Industria Kielce świetnie zaczęła zmagania w Lidze Mistrzów, rozbiła w Hali Legionów Kolstad, ale później przyszły trzy porażki z rzędu. I sytuacja w tabeli stała się nieciekawa. A teraz do wicemistrza Polski przyjechał rozpędzony zespół HBC Nantes, imponujący ostatnio skutecznością. I dziś też imponował, w drugiej połowie. Kielczanie znów przegrali, tym razem 27:35 (15:15), a jakby tego było mało, stracili jeszcze na dłużej Szymona Sićkę. Nantes przerwało więc serię wpadek francuskich drużyn, które wczoraj i dziś przegrały cztery pucharowe spotkania.

Tak złego początku w Lidze Mistrzów kielczanie nie mieli od kilkunastu lat - z pierwszych czterech spotkań wygrali tylko jedno. Mało tego, w większości z nich grali bardzo słabo w defensywie, choć ostatnia wyprawa na Węgry była jakimś promykiem, że i tu coś zaczyna się zmieniać.
A teraz do Hali Legionów zawitał wicemistrz Francji, który w ostatnich tygodniach imponował skutecznością, w Lidze Mistrzów w starciach z Kolstad czy Sportingiem Lizbona rzucał po 39 bramek. Dla Industrii było to szalenie istotne spotkanie, by już teraz nie stracić kontaktu z zespołami walczącymi o środek tabeli w grupie A.
Jakby mało było problemów kadrowych w ekipie z Kielc - wciąż wyłączeni z gry są Klemen Ferlin, Piotr Jędraszczyk i Michał Olejniczak, to jeszcze kontuzji doznał Alex Dujszebajew. Jedynym leworęcznym rozgrywającym pozostawał więc weteran Jorge Maqueda, awaryjnie mógł w tym miejscu grać Arkadiusz Moryto, ale - z uwagi na problemy z barkiem - nie jest w stanie zagrażać rzutami z drugiej linii. A na dodatek niedługo po wejściu na boisko, w 18. minucie, urazu stawu skokowego doznał Szymon Sićko, nie był w stanie sam zejść na ławkę.
Liga Mistrzów. Industria Kielce kontra HBC Nantes w Hali Legionów. Niezwykła wyrównana pierwsza połowa
Zwycięstwo w takich warunkach miałoby dla kielczan podwójne znaczenie, zwłaszcza w kontekście niedzielnego starcia z Orlenem Wisłą Płock w rodzimej lidze.
Zaczęło się źle, od przegranego pojedynku przy rzucie karnym Piotra Jarosiewicza. A górą był były bramkarz Orlenu Wisły Płock Ignacio Biosca, który przecież w przeszłości zalazł już za skórę kielczanom. Tyle że za moment po drugiej stronie boiska tym samym odpowiedział inny... były bramkarz z Płocka Adam Morawski, zatrzymał rzut z 7 metrów Noama Leopolda. A za chwilę uczynił to po raz drugi!

Kielczanie od początku bronili w systemie 5-1, z wysoko wysuniętym Benoitem Kounkoudem, przeszkadzającym albo Aymericowi Minne'owi, albo Ayoubowi Abdiemu. Minne i tak prezentował się wyśmienicie, choć i Kielce miały takich liderów w ofensywie: Arcioma Karalioka i Aleksa Vlaha.
Sam mecz był przed przerwą niezwykle wyrównany, remis notowano po kwadransie (7:7) i po 30 minutach (15:15). Serię pięciu kolejnych pudeł z karnych przerwał Minne, po nim zaś Karaliok. W końcówce pierwszej połowy, po trafieniu Białorusina, Industria odskoczyła na dwie bramki (14:12), ale już za minutę i tak był remis.
Drugą połowę zaczęli goście z Francji, to oni pierwsi objęli prowadzenie. I to oni pierwsi odskoczyli na dwa trafienia. Obrońcy Nantes skupili się na pilnowaniu na kole Karalioka, ograniczali ruchy Vlahowi, resztę graczy Industrii zostawiali. Tylko że ci nie stwarzali takiego zagrożenia, to było coraz poważniejszym problemem gospodarzy. A po pudle z karnego Moryty i bramce Thibauda Brieta goście w końcu odskoczyli na trzy bramki (22:19).
I wtedy cała gra wicemistrza Polski się posypała. W ataku Vlahowi nie pomagał już nikt, w obronie dziury były z każdej strony. W 48. minucie Nantes miało już pięć bramek więcej (27:22), Kielce potrzebowały cudu. Albo trzech Karalioków i dwóch Vlahów na parkiecie.

Niestety, innych takich graczy nie było w zespole w żółtych strojach, Kaddah, Maqueda czy Monar zdecydowanie odstawali od rywali, a nawet poziomu Ligi Mistrzów. A jeszcze Jarosiewicz po raz trzeci przegrał pojedynek z karnego, tym razem z Ivanem Pesiciem.
Na 10 minut przed końcem Nantes prowadziło w Hali Legionów 30:23, Tałant Dujszebajew poprosił w końcu o przerwę. Za późno, nie było już czego ratować. Kielczanie przegrali czwarte spotkanie z rzędu.
W niedzielę do Kielc przyjedzie mistrz Polski z Płocka, a w kolejny czwartek Industria zagra w Bukareszcie z Dinamem. Już w meczu o to, by nie spaść na samo dno tabeli.
Industria Kielce - HBC Nantes 27:35 (15:15)
Industria: Morawski (8/36 - 22 proc.), Cordalija (3/10 - 30 proc.) - Karaliok 7 (1/1 z karnego), Vlah 6, Maqueda 3, Moryto 3 (1/2), Kounkoud 2, Jarosiewicz 2 (2/5), Nahi 2, D. Dujszebajew 1, Kaddah 1, Sićko, Rogulski, Monar.
Kary: 4 minuty. Rzuty karne: 4/8.
Nantes: Biosca (5/20 - 25 proc.), Pesić (6/18 - 33 proc.) - Minne 13 (6/6 z karnych), Abdi 6, Briet 3, Tarrafeta 3, Ovnicek 3, Tournat 3, Leopold 2 (0/2), Yoshida 1, Avelange 1 (0/1), Lagarde, Nyateu, Gaber, Odriozola, Peyrabout.
Kary: 6 minut. Rzuty karne: 6/9.












