Aby mieć wszystkie karty w swoich rękach, Polki musiały z Czarnogórą co najmniej zremisować. Ewentualna porażka sprawiała, że podopieczne Arne Senstada musiałyby liczyć na dobre dla siebie rozstrzygnięcie w późniejszym meczu Hiszpanii z Niemcami. A tym będzie zwycięstwo Niemiec, remis bądź - najlepszym - wygrana Hiszpanii więcej niż trzema bramkami. Świetny początek reprezentacji Polski, kibice zaskoczeni! Tymczasem Polki nie zlękły się ponad czterotysięcznej, żywiołowej publiczności w hali Morača w Podgoricy. Tej samej, która pchała Czarnogórę do pewnych zwycięstw z Hiszpanią i Niemcami. Biało-czerwone grały bardzo dobrze, a znów - tak jak długimi fragmentami z Hiszpanią - niemal perfekcyjnie w defensywie. To ona była kluczem do posiadania inicjatywy - rywalki ani przez chwilę nie były w stanie odskoczyć na bezpieczny dystans. Mało tego, przez kwadrans to podopieczne Senstada nadawały ton. A kluczem do tego była świetna skuteczność w pierwszych fragmentach gry Karoliny Kochaniak-Sali, ale też wsparcie niemal z każdej pozycji. Dobrze broniła też Adrianna Płaczek, a nawet grając przez dwie minuty w osłabieniu, Polki potrafiły rzucić dwie bramki. To właśnie po trafieniu Moniki Kobylińskiej odskoczyły na 5-2. Monika Kobylińska kończy tak jak z Hiszpanią - w ostatnich sekundach daje remis! Taka sytuacja nie mogła trwać zbyt długo, Czarnogóra ma jednak w swoich szeregach doświadczoną wicemistrzynię olimpijską z Londynu Jovankę Radičević. 36-letnia skrzydłowa wiele na boisku widzi, świetnie się ustawia, dobrze wykonuje karne. Dla swojej reprezentacji rzuciła w karierze już ponad tysiąc goli, w pierwszej połowie meczu z Polkami dodała pięć kolejnych, w drugiej - aż siedem. To po jej rzucie Czarnogóra wyrównała w 14. minucie na 6-6, a później faworytki odskoczyły nawet na 9-7. Polki jednak znów zaskoczyły, choć w ataku było im niezwykle trudno. Defensywa rywalek całkowicie odcinała od podań polską obrotową, a i nasze skrzydłowe nie miały za wiele miejsca. Ciężar spoczywał więc na rozgrywających, które musiały zmagać się z wysuniętą zawodniczką Czarnogóry. Były z tym problemy, ale Monika Kobyklińska, Kinga Achruk i Natalia Nosek znalazły w końcu na to sposób. Polki wróciły na prowadzenie (10-9), by znów w prosty sposób je stracić. Wystarczyły dwa podania w ataku Kochaniak-Sali oraz Nosek prosto w ręce rywalek, dwa rzuty do pustej bramki Tatjany Brnović i Radičević, a sytuacja się odmieniła Na szczęście dla nas, ostatnia akcja Mileny Raičević była nieskuteczna, a odpowiedź Kobylińskiej - doskonała. Tak jak z Hiszpanią, do przerwy był więc remis 12-12. Czarnogóra podkręciła tempo, Polki - bezradne Początek drugiej połowy nie był jednak dla Polski wymarzony. Magda Balsam zmarnowała karnego, do tego doszło kilka błędów w ataku i w obronie - Czarnogóra odskoczyła na 17-13 (39. minuta). Świetnie grała Radičević, Polki nie miały pomysłu na bardzo agresywną i żywiołową obronę rywalek. Mogło być nawet gorzej - Barbara Zima obroniła jednak rzut karny, a Adrianna Płaczek - sytuację sam na sam. Senstad poprosił więc o przerwę w 40. minucie. Niestety, biało-czerwone niewiele były w stanie zmienić. Wciąż nie miały miejsca na rzuty z drugiej linii, próbowały kończyć więc akcje ze skrzydeł. Raz udało się to Marioli Wiertelak, ale później Wiertelak trafiła w nogi Marty Batinović, pomyliła się Balsam, nie trafiła Łabuda, a Darii Michalak piłka przykleiła się do ręki, więc popełniła błąd kroków. Było coraz trudniej, nawet pięć bramek straty, ale wciąż przy życiu trzymała nas Płaczek. Święto na trybunach w Podgoricy, Czarnogóra już świętuje Niestety, powtórki z meczu z Hiszpanią nie było, bo Czarnogóra na to dziś po prostu nie pozwoliła. Awans do drugiej rundy miała już pewny, ale gdyby przegrała z Polską, do kolejnego etapu przystąpiłaby tylko z dwoma punktami. W poniedziałek Polki wchodziły w ostatnie 10 minut z czterema bramkami straty, dziś było ich aż sześć (17-23). Szalała na boisku Radičević, która tym turniejem kończy reprezentacyjną karierę - w tym momencie miała już w protokole 11 bramek. A kibice w Podgoricy śpiewali, tańczyli, cieszyli się. Świętowali, że ich faworytki polecą do Skopje z kompletem punktów. Mimo że Polska wciąż się starała, odrobiła połowę strat, bo fenomenalna w bramce była Płaczek. Dziś to jednak było za mało. Polska musi czekać. Oto możliwe rozwiązania Polska musiała więc czekać na rozstrzygnięcie meczu Hiszpania - Niemcy. Gdyby Hiszpanki wygra jedną, dwoma lub trzema bramkami (ale tylko powyżej wyniku 23-20, czyli 24-21, 25-22 itd.) - Polska odpadłyby z turnieju. I jeszcze na 30 sekund przed końcem było 23-20 dla Hiszpanii, dające nam awans, a Hiszpania miała piłkę. Straciła ją, a zaraz potem bramkę, która wywróciła całą tabelę. Niestety, dla Polski. Polska - Czarnogóra 23-26 (12-12) Polska: Płaczek (12 obron/33 rzuty - 36 proc. skuteczności), Maliczkiewicz (0/1 - 0 proc.), Zima (1/2 - 50 proc.) - Olek 2, Galińska, Łabuda 2, Kobylińska 6, Balsam, Wiertelak 3, Matuszczyk, Rosiak 2, Nosek 1, Michalak, Kochaniak-Sala 3, Andruszak, Achruk 4. Kary: 8 minut. Rzuty karne: 1/2. Czarnogóra: Rajčić (4/16 - 25 proc.), Batinović (1/12 - 8 proc.) - Radičević 12, Kadović, Jauković 3, Pletikosić, Godec, Bulatović, Popović, Malović 4, Ćorović, Brnović 2, Alivodić, Raičević 1, Pavićević 4. Kary: 4 minuty. Rzuty karne: 4/6. Tabela grupy D: 1. Czarnogóra - 6 pkt - 85-712. Hiszpania - 2 pkt - 67-733. Niemcy - 2 pkt - 71-754. Polska - 2 pkt - 68-72 Do drugiego etapu, który odbędzie się w Skopje, awansowały więc: Czarnogóra (4 pkt w drugim etapie), Hiszpania (2 pkt) i Niemcy (0 pkt). Te trzy zespoły zagrają teraz spotkania z mistrzyniami olimpijskimi Francuzkami (4 pkt), Holandią (2 pkt) oraz Rumunią (0 pkt). Dwa najlepsze zespoły po drugiej fazie grupowej awansują do półfinałów.