Górnik Zabrze przed tygodniem fantastycznie rozpoczął swoją debiutancką przygodę z Ligą Europejską - wysoko pokonał AEK Ateny 30:21. Było jednak wiadomo, że dziś o jakikolwiek sukces będzie znacznie trudniej. Na wyrównaną rywalizację z klubami z Bundesligi stać Industrię Kielce czy Orlen Wisłę Płock, nawet z tymi najlepszymi z Kilonii, Berlina czy Magdeburga. Tyle że inni pucharowicze z Niemiec, m.in. TSV Hannover-Burgdorf, wcale tak mocno kadrowo nie odstają od potentatów. Nic dziwnego - Bundesliga to najmocniejsza liga świata, a w Hanowerze występują m.in. byłe gwiazdy mistrza Polski z Kielc: Branko Vujović czy Uładzisłau Kulesz. I nie ma tu znaczenia, że to zespół środka tabeli w Niemczech. Dwa przestoje Górnika Zabrze, Hannower momentalnie odskoczył. Szkoda pierwszego kwadransa Obaj zresztą pokazali się publiczności już w pierwszej fazie spotkania - obaj też jakoś specjalnie nie błyszczeli. Gospodarze świetnie zaczęli to spotkanie, po czterech minutach prowadzili już 3:0, a nieudane akcje w ofensywie mieli już za sobą: Taras Minocki, Damian Przytuła i Dmytro Ilczenko. Niemoc przełamał Przytuła, za chwilę rozgrywający zabrzan poprawił i Górnik ruszył do odrabiania strat. Kolejny przestój, między 10. a 15. minutą sprawił, że Niemcy odskoczyli na sześć bramek (z 6:5 na 11:5). I przy podobnej różnicy toczyło się to spotkanie aż do samej przerwy. Brakowało zabrzanom skuteczności, często przegrywali pojedynki z Simonem Gade, który w poprzednim sezonie występował w Lidze Mistrzów w zespole Aalborga. Pierwszą połowę Hannower wygrał 19:12. Zryw zabrzan po przerwie, pozytywna reakcja polskiego klubu Zabrzanie nie poddali się jednak, mimo bardzo niekorzystnego wyniku i aż siedmiu bramek straty. Drugą część spotkania zaczęli rewelacyjnie - przez ponad pieć minut Hannower nie był w stanie pokonać Kacpra Ligarzewskiego. Młody bramkarz Górnika już przed tygodniem zbierał pochwały za swoją postawę w starciu z AEK, dziś też spisywał się doskonale. A w pierwszych minutach po przerwie - nawet rewelacyjnie. Szkoda tylko, że zabrzanie byli w stanie odrobić zaledwie dwie bramki, do wyniku 14:19. Mogło być lepiej, ale nie trafił Przytuła. W końcu złą passę gospodarzy przerwał Jonathan Edvardsson, a już po chwili wszystko wróciło do punktu wyjścia. Czyli 6-7 bramek przewagi gospodarzy. Bramkarz Górnika znów wszystkich zadziwił. Świetna forma, emocje w końcówce Nie można jednak odmówić zabrzanom braku ambicji - grali nieźle, nie byli w drugiej połowie zespołem gorszym od rywala z Bundesligi. Kapitalnie bronił Ligarzewski, często w sytuacjach sam na sam z rywalami. W 58. minucie Przytuła, gdy Górnik grał w osłabieniu po karze dla Sebastiana Kaczora, trafił na 27:31. Zrobiło się ciekawie, trener gospodarzy Christian Pokop od razu zareagował i poprosił o czas. Kibice obserwowali już to spotkanie na stojąco, atmosfera była pierwszorzędna. I rzeczywiście Górnik mógł jeszcze coś zdziałać, bo Ligarzewski zaliczył kolejnę skuteczną interwencję. Szkoda tylko, że w odpowiedzi Ilczenko źle rzucił z koła, a sytuację miał wyśmienitą. Dwie kontry w wykonaniu Renārsa Uščinsa i Vincenta Büchnera ostatecznie załatwiły sprawę. Górnik przegrał 28:34, ale swojej postawy wstydzić się nie musi, a Ligarzewski - z trzynastoma interwencjami - może wręcz mówić o kolejnym znakomitym występie. Teraz zabrzan czeka dwumecz ze szwajcarskim HC Kriens-Luzern - 14 listopada w Dąbrowie Górniczej i tydzień później na wyjeździe. Ewentualne dwie wygrane mogą postawić zespół Tomasza Strząbały w komfortowej sytuacji w walce o drugie miejsce w tej grupie. Dziś Kriens uległo w Atenach AEK 29:30 (12:15). TSV Hannover-Burgdorf - Górnik Zabrze 34:28 (19:12) Hannower-Burgdorf: Gade (6/26 - 23 proc.), Quenstedt (2/10 - 20 proc.) - Vujović 1, Uščins 3, Steinhauser 1, Michalczik 1, Kulesz 3, Strmljan 4, Edvardsson 7, Gerbl 6, Hanne, Brozović 2, Feise 1, Ayar 1, Büchner 3, Rodruguez 2. Kary: 4 minuty. Rzuty karne: 1/1. Górnik: Ligarzewski (13/47 - 28 proc.), Liljestrand - Szyszko 5, Pinda, Mořkovský 1, Bachko 1, Artemenko 3, Krawczyk, Mauer, Bogacz 1, Dudkowski, Minocki 4, Kaczor 2, Ilczenko 5, Wąsowski, Przytuła 6. Kary: 4 minuty. Rzuty karne: 2/2.