W zespole przed nowym sezonem doszło do dużych zmian. Jednak nie brak opinii, że mimo odejścia takich zawodników jak Michał Jurecki i Luka Cindrić, obecna drużyna to najsilniejszy zespół w historii kieleckiego klubu. Bertus Servaas: Nie zgadzam się z takim stwierdzeniem. W wielu sezonach mieliśmy już świetne drużyny. Kiedy trzy lata temu wygrywaliśmy Ligę Mistrzów, mieliśmy skład może nie tak mocny jak teraz, ale ogromnie doświadczony. Kiedy chcesz wygrać te rozgrywki, musisz mieć drużynę, umiejętnie ją scementować i to ma funkcjonować jak należy. W 2016 roku tak właśnie było. Skład na papierze a rzeczywistość to dwie różne sprawy. Oczywiście z zawodnikami, którzy do nas przyszli przed nowym sezonem, wiążemy ogromnie nadzieje. Ale i tak wszystko zweryfikuje boisko. Z nowym sezonem kieleccy fani wiążą spore nadzieje, ale muszą pamiętać, że w drużynie jest coraz więcej młodych graczy. Turek Doruk Pehlivan, Mateusz Kornecki czy Branko Vujović to na pewno bardzo utalentowani zawodnicy, ale nie mają chyba jeszcze zbyt wiele doświadczenia w grze podczas spotkań o wysoką stawkę? - Od dwóch lat przebudowujemy zespół. Od jednego z najstarszych w Lidze Mistrzów, za rok, dwa będziemy mieli jedną z najmłodszych drużyn w rozgrywkach. Mamy świadomość swojej siły, ale mamy zawodników, którzy potrzebują czasu na nabranie doświadczenia. W ostatnim sezonie awansowaliśmy do Final Four. Tacy zawodnicy jak Arkadiusz Moryto, Władysław Kulesz czy Arciom Karalek mieli tak naprawdę po raz pierwszy okazję zagrać w meczach o taką stawkę i tak renomowanymi rywalami. Zebrali ogrom doświadczenia i to będzie procentować w przyszłości. Teraz znów mamy kilku takich zawodników, o których pan wspomniał. Oni też potrzebują jeszcze nabrać tego doświadczenia i obycia podczas wielkich światowych imprez. Ale odmładzanie drużyny, to świadome działanie z naszej strony. Za dwa lata będziemy mieć bardziej doświadczonych zawodników i średnią wieku 24-25 lat. Hitem transferowym było pozyskanie Andreasa Wolffa z THW Kiel. Niemiecki bramkarz, mimo że dopiero przyszedł do drużyny, od razu został kapitanem zespołu. Musi pan przyznać, że to niecodzienna sytuacja? - Andreas wziął na siebie ogromną odpowiedzialność, ale to typ lidera. Długo rozmawialiśmy z trenerem Dujszebajewem o tym, kto ma być kapitanem, przynajmniej na najbliższe trzy, cztery lata. Dlatego nie zdecydowaliśmy się na Julena Aginagalde, Mariusza Jurkiewicza czy Krzysztofa Lijewskiego, bo najprawdopodobniej dla nich to będzie ostatni sezon gry w naszym klubie, choć w przypadku Krzyśka nie jest to jeszcze przesądzone. Innym wyborem był Mateusz Jachlewski, ale w tej chwili jest kontuzjowany. Ale zdecydowaliśmy się na Wolffa - to zawodnik, który cały czas jest głodny sukcesów. Myślę, że pobyt w THW Kiel nie do końca był dla niego udany, bo według trenerów przegrał rywalizację z Niklasem Landinem. Ale moim zdaniem jest przynamniej tak dobry jak Duńczyk. Przede wszystkim jest profesjonalistą, zawsze walczy dla dobra drużyny. W poprzednim sezonie kieleckiej bramki strzegli Vladimir Cupara i Filip Ivić. Mieli spore wahania formy - były w ich wykonaniu świetne mecze, ale też zdarzały się im słabsze występy. - Na Vladimira i Filipa nie dam powiedzieć złego słowa. Ale faktem jest, że podczas ostatniego Final Four Ligi Mistrzów bronili średnio z 18-procentową skutecznością. Vladmir miał mecze, gdy grał świetnie, jak z Paris Saint-Germain, ale miał i takie, kiedy bronił tylko 20 proc. rzutów. Mam nadzieję, że Andreas da nam taką stabilność w bramce. To zawodnik, który w meczu może bronić z ponad 40 proc. skutecznością. Do tego dochodzi Mateusz Kornecki, z którym też wiążemy duże nadzieje. Mamy duet bramkarzy, jeden z najsilniejszych w historii klubu. Dużym zaskoczeniem był transfer francuskiego obrotowego Romanica Guillo, trochę wymuszony odejściem Marko Mamicia. To rozwiązanie tymczasowe, czy zawodnik pozyskany z HBC Nantes ma szansę zostać w zespole na dłużej? - Wszystko zależy od niego. Umówiliśmy się, że w grudniu, a najpóźniej w styczniu podejmiemy decyzję, czy zostanie w klubie. Nie możemy też zapominać, że za rok przyjdzie Nicolas Tournat. Ale oczywiście nie jest wykluczone, że Guillo zostanie z nami. Tałant Dujszebajew jest bardzo zadowolony z jego dotychczasowej postawy i zaangażowania. Nikt przed Francuzem nie ukrywał, że gdyby Marko nie odszedł, to by go nie było w drużynie. Zwykle takie rzeczy planujemy wcześniej, ale w tym przypadku się nie udało. Mamić chciał grać więcej w ataku, a trener Dujszebajew był zdania, że przy naszym systemie gry nie było dla niego miejsca w ofensywie. Mamy dwóch dobrych obrońców Juriekiewcza i Guillo. Generalnie mamy w obronie większe możliwości niż rok temu. Jest Pehlivamn, który może grać na środku obrony, są przecież jeszcze Karalek i Lijewski, wróci niedługo Daniel Dujszebajew. Mamy wystarczająco dużo zawodników, którzy zapewnią nam stabilność w defensywie. Nie jest tajemnicą, że Blaza Janca kusi wiele klubów, w tym hiszpańska Barca Lassa. Jest pan przygotowany na odejście słoweńskiego skrzydłowego? - Blaz powiedział mi wyraźnie, że w grę wchodzą tylko klub z Barcelony i Vive. Albo będzie grał w zespole mistrza Hiszpanii, albo zostanie u nas. Inne kluby nie wchodzą w grę. Mamy dwóch kandydatów w przypadku jego odejścia. Mogę tylko tyle zdradzić, że są to zawodnicy z krajów Unii Europejskiej, w miarę doświadczeni szczypiorniści. Za dwa, trzy miesiące powinno być wiadome, czy Blaz odejdzie. Wierzę jednak, że zostanie z nami. Dla mnie to najlepszy prawoskrzydłowy na świecie. Ale rozumiem też, że gra w zespole mistrza Hiszpanii to marzenie wielu chłopaków. Nazwa Barcelona w środowisku piłki ręcznej brzmi inaczej niż Vive Kielce. Mam jednak świetne relacje z Jancem i kiedy zdecyduje się odejść do Barcelony, będę nadal jego wiernym kibicem. Ostatnio głośno było w mediach o wizycie w Kielcach Haukura Thrastarsona. Czy jest szansa, że 18-letni islandzki skrzydłowy, kuszony przez wiele klubów, zagra w Kielcach? - Dopóki zawodnik nie podpisał kontraktu z innym klubem, szanse są zawsze. Myślę, że to jeden z najbardziej utalentowanych środkowych rozgrywających młodego pokolenia na świecie. Był u nas dwa razy, jest zainteresowany grą w naszym klubie, ale to jeszcze daleka droga do tego. Ale przyznaję, że mamy szanse i chcemy ją wykorzystać. W ostatnich latach PGE Vive to hegemon polskiej ligi. Ale teraz o kolejny tytuł może być zdecydowanie trudniej. W Płocku nie ukrywają wysokich aspiracji i otwarcie mówią o zdetronizowaniu odwiecznego rywala z Kielc. - Jak mam nadzieję, że do tej rywalizacji włączą się jeszcze z trzy, cztery inne drużyny. To tylko będzie z korzyścią dla całej polskiej piłki ręcznej. Co do Wisły, w dotychczasowych meczach faktycznie zaprezentowała się z bardzo dobrej strony. Kiedy jeszcze dojdzie Konstantin Igropulo i kołowy Leon Susnja, który ostatnio mało grał, to będą jeszcze mocniejsi. Jak trener Sabate scementuje ten zespół, to może być bardzo ciekawie. Musimy się skoncentrować i nie tracić głupich punktów w trakcie sezonu, tak aby wygrać rundę zasadniczą. Po to, żeby w ewentualnym finale mieć drugi mecz u siebie. Płock będzie bardzo groźny, ale ja wierzę w swój zespół. Chcemy ponownie zdobyć krajowy dublet, ale zdaję sobie sprawę, że to może być trudniejsze niż w ostatnich latach. Pewną przeszkodą dla pańskiego klubu w rozgrywkach polskiej ekstraklasy może być limit trzech zawodników spoza Unii Europejskiej, którzy mogą wystąpić w jednym spotkaniu. Nie udało się panu przekonać działaczy Związku Piłki Ręcznej w Polsce do zmiany tej decyzji (w kieleckiej drużynie jest czterech zawodników spoza Unii Europejskiej - przyp. red.). - Próbowaliśmy to zmienić, ale związek zadecydował inaczej. Dla mnie to niezrozumiała rzecz. Może u nas grać pięciu Chorwatów, ale już nie pięciu Serbów. Dla mnie nie ma w tym żadnej logiki. Rozumiałbym już przepis o konieczności występowania w każdej drużynie np. dwóch młodych zawodników. To by było przynajmniej z korzyścią dla rozwoju polskiej piłki ręcznej. Kiedyś ten przepis o zawodnikach pochodzących z krajów, które nie są członkami Unii Europejskiej, był logiczny, ale teraz jest absurdalny. Jeśli chodzi o Ligę Mistrzów, to celem na nadchodzący sezon jest piąty w historii klubu awans do Final Four? - Naszym celem jest awans do najlepszej ósemki, a wszystko co uda się nam osiągnąć więcej, będzie przysłowiową wisienką na torcie. Jest 10 drużyn, z których każda jest w stanie wygrać z każdym rywalem. Tradycyjnie do faworytów należeć będą Barca Lassa i Paris Saint-Germain. Bardzo mocny będzie też THW Kiel, z którym zmierzymy się na inaugurację. Znalezienie się w ćwierćfinale, a awans do Final Four i wygranie całych rozgrywek to już inna bajka. Będziemy walczyć, ale nie ma co ukrywać, że faworytami są inne drużyny. Rozmawiał Janusz Majewski