PAP: Dużo dostał pan telefonów z zagranicy po awansie do Final Four? Bertus Servaas: - Mnóstwo sms-ów i telefonów. Prezes Związku Piłki Ręcznej w Polsce był także obecny na meczu i gratulował osobiście. To bardzo miłe i też ważne dla nas, że związek widzi także klubową piłkę ręczną jako ważną część tej dyscypliny, wpływającą na jej popularyzację. Dzwonili bądź pisali również przedstawiciele europejskich klubów związanych choćby z Forum Club Handball (Servaas jest wiceprezesem FCH - przyp. red.), a także z klubów polskich. Nie byłem w stanie odpisać każdemu, za co tą drogą przepraszam. We wtorek o 11.30 losowanie par półfinałowych. Z kim chciałby pan szczególnie się spotkać lub nie w walce o finał? - Wszystkie drużyny, które jadą do Kolonii, są bardzo mocne. Jeśli już miałbym wybierać to nie chciałbym Barcelony, a to dlatego, że graliśmy z nią już w półfinale dwa lata temu. Wolałbym ich spotkać w finale. To byłby mecz! Zatem chciałbym wylosować albo Veszprem albo Kiel. Muszę też zaznaczyć, że nie jedziemy na Final Four pierwszy raz. Nie jesteśmy Kopciuszkiem. Niezależnie kogo wylosujemy, nie będę szczególnie smutny. Będziemy walczyć z każdym. Gdzie będzie pan oglądał losowanie? Z zawodnikami i sztabem czy w zaciszu swojego gabinetu. - Wolę zawsze takie wydarzenia śledzić sam. I tak będzie również tym razem. Nie chcę dzielić tych emocji. Zaznaczam, że sam awans do Final Four daje powody do zadowolenia, ale nie zmienia to faktu, że chcemy ten turniej wygrać. To jest nasz cel - wygrać Ligę Mistrzów. Przed wyjazdem do Kolonii Vive czeka ostateczna rozgrywka w Pucharze Polski i ekstraklasie. - Trzeba dochodzić do wszystkiego krok po kroku, dlatego teraz koncentrujemy się na najbliższym weekendzie - półfinale i finale Pucharu Polski. Chcemy po raz kolejny zdobyć to trofeum, ale mamy świadomość, że czeka nas ciężka walka. Płock też ma swoje cele i również chce wywalczyć puchar oraz mistrzostwo kraju. Szanujemy rywala, ale się nie boimy. Rozmawiał Marek Klapa