Gdyby przed turniejem w Arabii Saudyjskiej ktoś wskazał, że w ostatnim dniu Industria Kielce zagra z Barceloną, każdy kibice mistrza Polski pewnie by zacierał ręce. To by bowiem prawdopodobnie oznaczało, że zagrają w wielkim finale o tytuł najlepszej drużyny klubowej na świecie i główną premię - 400 tys. dolarów. Tyle że w sobotę jedni i drudzy przegrali swoje rywalizacje z klubami z Bundesligi - dziś finaliści Ligi Mistrzów z 2022 roku zmierzyli się więc "tylko" o trzecią pozycję. I o 150 tys. dolarów. Dwie kapitalne drużyny i puste trybuny. Nie miał kto oklaskiwać bramkarzy Smutno patrzyło się na atmosferę, w jakiej toczył się ten mecz. Mógł być wielkim widowiskiem dla kibiców, ale sztuczne kreowanie takich turniejów na Bliskim Wschodzie nie daje żadnych rezultatów. Mecz oglądała garstka widzów, w protokole wpisano ich... 750. Było słychać każdy okrzyk zawodników, każde słowo wypowiedziane przez trenerów. Zwłaszcza przez Tałanta Dujszebajewa, który momentami kipiał ze złości. Jego zespół grał bowiem bardzo nierówno - momentami świetnie, zwłaszcza w obronie, ale i fragmentami nieporadnie. Irytowały zwłaszcza przegrane pojedynki w sytuacjach sam na sam z Gonzalo Perezem de Vargasem: w wykonaniu Pawła Paczkowskiego i Alexa Dujszebajewa, ale przede wszystkim - Arcioma Karalioka. Białorusin był wyjątkowo nieskuteczny już w meczu z Magdeburgiem, dziś w pierwszej połowie też nie trafił ani razu. Z drugiej jednak strony - kapitalnie też bronił Andreas Wolff, w pierwszej połowie miał aż 39 procent skuteczności. Osiem minut przestoju "Barcy". Mistrzowie Polski to wykorzystali, choć mogli jeszcze bardziej Kielczanie lepiej rozpoczęli mecz (2:0), w 5. minucie Barcelona prowadziła już 5:3, ale zatrzymała się na tym dorobku na osiem minut. I szkoda, że kielczanie mieli stosunkową kiepską skuteczność, bo mogli odskoczyć dość wyraźnie. A tak prowadzili 8:5, po rzucie Sićki w 13. minucie. Mistrzowie Polski świetnie bronili, mieli sporo okazji do kontrataków. Ale i to do czasu - w końcu w tych szybkich próbach przejścia z defensywy do ofensywy zaczęli popełniać proste błędy, a całkiem przeciętna w niedzielę Barcelona momentalnie odrobiła straty. W końcówce pierwszej połowy znów klasę kilka razy pokazał Wolff - mistrzowie Polski wygrali tę część 16:14. I znów zastój w drugiej połowie. Bezradność mistrza Polski, to dobrze nie wróży Wydawać się mogło, że wreszcie kielczanie ograją drużynę z Katalonii, bo po czterech ostatnich ich starciach zawsze cieszyli się rywale. Nic z tego, drugą połowę Industria zagrała jeszcze gorzej w ofensywie, a i obrona nie funkcjonowała już na takim dobrym poziomie. Mistrzowie Polski seryjnie przegrywali starcia z Perezem de Vargasem. A gdy Wolffa zaczął pokonywać Dika Mem, przewaga mistrzów Hiszpanii zaczęła rosnąć. A szkoda, bo Industria prowadziła jeszcze 20:19, by po karze dla Karalioka oraz dwóch błędach w ofensywie zrobiło się już 20:22. Rywale coraz częściej korzystali z kontr - w pierwsze i drugie tempo, w 45. minucie były skrzydłowy kielczan Blaž Janc podwyższył na 26:22. Aby odmienić losy tego spotkania, mistrzowie Polski potrzebowali czegoś "ekstra". Może takiej skuteczności Wolff, jak przed przerwą, może kilku błędów rywali. Barcelona rzeczywiście wyciągnęła dłoń, kary dostali Janc i Thiagus Petrus, ale Industria całych strat nie był w stanie obronić. Zwłaszcza, że świetnie rzucał mistrz olimpijski Dika Mem. Do tego nie funkcjonował szybki atak mistrzów Polski, wsparcia nie było ze skrzydeł. Industria cały czas przegrywała w końcowych minutach trzema-czterema bramkami. I tak zostało - to mistrz Hiszpanii zajął trzecią pozycję w IHF Super Globe. Barcelona - Industria Kielce 33:30 (14:16) Barcelona: Perez de Vargas (14/44 - 32 proc.), Nielsen - Valera 2, Carlsbogård 4, Mem 8, Arino 1, Wanne 3, Janc 4, Aleix Gomez 2, Thiagus Petrus, Djordje Cikuša, Langaro 2, Richardson 3, Frade 3, Petar Cikuša, Rodriguez 1. Kary: 6 minut. Rzuty karne: 1/2. Industria: Wolff (13/44 - 30 proc.), Wałach, Błażejewski - Olejniczak, Wiaderny 2, Kounkoud 1, Sićko 6, Alex Dujszebajew 3, Tournat 4, Karačić 2, Daniel Dujszebajew 5, Thrastarson 3, Paczkowski 1, Gębala, Karaliok 2, Nahi 1. Kary: 8 minut. Rzuty karne: 1/2.