Gdy przed tygodniem zdobywcy Pucharu Polski przegrali w Orlen Arenie z Barceloną 25:28, mogli mówić o straconej wielkiej szansie. Mistrz Hiszpanii był po ciężkim tygodniu, w Katarze grał w IHF Super Globe, do domu wrócił dosłownie na moment. Gracze z Katalonii spisali się w Płocku słabo, popełnili kilkanaście błędów, a i tak potrafili to spotkanie wygrać. Wykorzystali brak kontuzjowanego Leona Šušnji, bez którego defensywa Orlenu traci wiele jakości. Dziś w Palau Blaugrana znów brakowało urodzonego w Bośni Chorwata, nie było też ponownie obrotowego Abela Serdio, ale i kontuzjowanego pod koniec tamtego spotkania Dmitrija Zytnikowa. Trudno było w tej sytuacji liczyć, że wicemistrz Polski nie tyle nawet sprawi ogromną sensację, co będzie w stanie prowadzić wyrównaną walkę. A, o dziwo, był. Kiepskie 10 minut wicemistrzów Polski, tylko jedna zdobyta bramka. Coś się jednak ruszyło Trener Orlenu Wisły Xavier Sabate trochę zaskoczył, wystawiając od początku na środku rozegrania Mihę Zarabeca. Słoweniec na razie zawodzi, nie pokazuje tego, czym zaskakiwał w Bundeslidze. Ale jeśli nie "na luzie" w Barcelonie, to gdzie miałby dostać szansę bez presji wyniku? Początkowo Zarabec miał problemy, później trochę "zaskoczył", choć i tak więcej dał drużynie Gergö Fazekas. Zaczęło się całkiem dobrze dla "Nafciarzy", bo Mirko Alilović wygrał dwa pojedynki z Diką Memem, a Lovro Mihić rzutem ze skrzydła dał gościom prowadzenie. Później znów jednak wicemistrzowie Polski mieli spore problemy w ofensywie, jak wielokrotnie już w tym sezonie. Tin Lučin z karnego nie trafił w bramkę, w kontrataku nastąpiło złe podanie do Mihicia - takich okazji płocczanie nie mogli marnować. Efekty przyszły szybko, zwłaszcza, że Barcelona perfekcyjnie obsługiwała na kole Luisa Frade. Portugalczyk zaś miał stuprocentową skuteczność - w 9. minucie było więc 4:1. Krajewski dał kontakt, zrobiło się ciekawie. Ambitna gra Orlenu Wisły Lepsza postawa środkowych, Zarabeca, a później Fazekasa, zaczęła jednak sprawiać, że powolutku goście zaczęli łapać właściwy rytm. Właśnie w ataku, wykorzystując też słabszą dyspozycję Gonzalo Pereza de Vargasa. Gdy w 19. minucie "siódemkę" wykorzystał Przemysław Krajewski, "Duma Katalonii" prowadziła tylko 8:7. Zaraz jednak zdobyła dwie bramki, na co od razu przerwą na żądanie zareagował Sabate. Sporo było pozytywnych elementów w grze gości, na pewno do takich należała gra na środku Fazekasa, można pochwalić za ostatnie minuty Dawida Dawydzika. Po pierwszej połowie płocczanie mieli lepszy wynik niż tydzień temu swojej hali, przegrywali różnicą trzech, a nie czterech bramek. Można jednak było odnieść wrażenie, że mecz nie ma wysokiego ciśnienia, a Katalończycy mocno się oszczędzają. Płocczanie też "nie zabijali się" w obronie, jedna dwuminutowa kara w całym meczu, jak na tę drużynę, to bilans zaskakujący. Dobre momenty Orlenu Wisły Płock. Niestety, ale "tylko" momenty. Większa jakość Barcy Pytanie brzmiało, czy płocczanie będą w stanie utrzymać konsekwencję na parkiecie przez całą drugą połowę. Im dłużej utrzymywaliby się blisko Barcy, tym bardziej w ekipie gospodarzy rosłaby presja. Zaczęło się zaś idealnie - trafił Michał Daszek ze skrzydła, za chwilę dobrą interwencją popisał się wprowadzony na drugą połowę Marcel Jastrzębski, wreszcie Tomas Piroch wywalczył karnego, którego wykorzystał Krajewski. Barcelona prowadziła 16:15, zrobiło się ciekawie. "Nafciarze" mieli podstawy, by napsuć rywalom więcej krwi - wystarczyło, by popełniali mniej banalnych błędów. A takie się zdarzały, choćby Pirochowi, który dwa razy podał prosto w ręce rywali, choć też potrafił efektownie wejść między obrońców. Podobnie Zarabec - podejmował decyzje o rzutach w złych momentach. Barca znów odskoczyła, nawet na cztery trafienia (21:17 w 39. minucie), ale za chwilę płocczanie odrobili połowę tych strat. W 50. minucie obie drużyny nadal dzieliły tylko dwie bramki, ale to goście mieli piłkę. Niestety, Fazekas tym razem popełnił błąd, za chwilę Piroch trafił w poprzeczkę, a gracze Barcelony się nie mylili. Znów odskoczyli (26:22), "Nafciarzom" zostały ostatnie minuty na jakąś rewolucję. Tej jednak nie było - Krajewski przegrał pojedynek z rzutu karnego z Perezem de Vargasem, Dika Mem pokonał Jastrzębskiego i było właściwie po meczu. Barca tego już wypuścić nie mogła - nie przegrała po raz jedenasty meczu w historii swoich domowych starć w Lidze Mistrzów. Zobacz aktualne tabele obu grup Ligi Mistrzów! Barça - Orlen Wisła Płock 32:25 (16:13) Barça: Perez de Vargas (3/16 - 19 proc.), Nielsen (5/17 - 29 proc.) - Valera 1, Carlsbogard 2, Mem 6, Gallego, Arino, Wanne 3, N'Guessan, Aleix Gómez 8, Thiagus Petrus, Djordje Cikusa, Richardson 2, Frade 8, Petar Cikusa 2, Rodriguez. Kary: 4 minuty. Rzuty karne: 4/4. Orlen Wisła: Alilović (5/20 - 25 proc.), Jastrzębski (5/21 - 24 proc.) - Daszek 2, Zarabec 2, Lucin 3, Piroch 1, Sroczyk, Samoiła, Michałowicz, Fazekas 4, Krajewski 5, Perez Arce 2, Terzić, Dawydzik 3, Mihić 3, Mindegia. Kary: 2 minuty. Rzuty karne: 5/7.