Barcelona grała w ostatnich 10 latach z Aalborgiem aż 11 razy, wygrała wszystkie te spotkania. W tym aż 36:23 trzy lata temu, w finale w Lanxess Arenie w Kolonii. Dla Katalończyków był to wówczas dziesiąty triumf w tych najważniejszych europejskich rozgrywkach, jedenasty dodali rok później, wygrywając w rzutach karnych z Łomżą Vive Kielce. Teraz chcieli wrócić na tron, byli zarazem zdecydowanym faworytem starcia z Aalborgiem. Barca zaczęła bardzo mocno. I szybko odskoczyła na trzy bramki. Większej różnicy nie było już do końca Duńczycy w pewnym sensie są rewelacją tego sezonu, świetnie prezentowali się w fazie grupowej już od pierwszej kolejki, wygrali przecież we wrześniu w Kielcach, aż do soboty. Wygrana z Magdeburgiem w Lanxess Arenie była niespodziewana, ale zasłużona. I sprawiła, że w swoim siódmym Final 4 w karierze, tuż przed końcem kariery, legendarny Mikkel Hansen dostał szansę zdobycia pierwszego tytułu w Lidze Mistrzów w karierze. Nie udała się ta sztuka kiedyś w barwach AG Kopenhaga, później przez dekadę w PSG. Choć miał wszelkie tytuły, ze złotem igrzysk olimpijskich, mistrzostw świata i mistrzostw Europy włącznie. Jego doświadczenie, ale też bramkarza Niklasa Landina, miało poprowadzić nowego mistrza Danii na szczyt. Barcelona zaczęła bardzo mocno, grała szybko i efektownie. Zwłaszcza Dika Mem, goniący w klasyfikacji najlepszych strzelców naszego Kamila Syprzaka, obrotowego PSG. Polak zakończył rozgrywki na ćwierćfinale, ale zdobył w tym sezonie 112 bramek. Francuz miał ich 99, ale już na samym początku dwukrotnie pokonał z dystansu Landina. W 8. minucie Katalończycy prowadzili trzema bramkami, to sporo. Aalborg początkowo nie radził sobie z szybkimi wznowieniami rywali, zanim minęła 11. minuta, stracił już osiem bramek. Zdołał jednak uspokoić grę, trochę ją zwolnić. I po kwadransie już remisował. Gwiazdy z Barcelony mogły być już pewne, że - inaczej niż trzy lata temu - tytułu łatwo nie dostaną. Mało tego, Duńczycy w końcówce pierwszej połowy objęli nawet prowadzenie, gdy Landin obronił rzut ze skrzydła Aleixa Gómeza, a Mads Hoxer wykorzystał złe ustawienie Barcy w defensywie i trafił na 15:14. Do szatni jedni i drudzy schodzili przy remisie, wyrównał jeszcze Melvyn Richardson z karnego. Barcelona z jedną bramką przewagi, remis, Barcelona z jedną bramką przewagi. Aż nagle odskoczyła na 30:27 Wydawało się, ze Barcelona ma zdecydowanie więcej atutów w ofensywie, a tymczasem w drugiej połowie nie była w stanie tego pokazać na parkiecie. Dopiero w 41. minucie odskoczyła na dwie bramki (22:20), grając w przewadze, ale już po chwili znów był remis. Duńczykom to pasowało, oni świetnie w tym sezonie radzili sobie w nerwowych końcówkach, a Barcelona - niekoniecznie. A tymczasem w ostatnie 10 minut oba zespoły wchodziły przy remisie 25:25. Gdy do końca zostało osiem minut, sytuacja szala zaczęła się jednak przechylać na stronę mistrza Hiszpanii. Barca odskoczyła na dwa trafienia, Duńczyków dopadła chwilowa niemoc w ofensywie, trener Stefan Madsen musiał reagować przerwą na żądanie. I wprowadził na boisko drugiego obrotowego, zaryzykował, jak w półfinale. Udało się znów nawiązać kontakt, ale nic więcej. Swoje dodał duński bramkarz Barcelony Emil Nielsen, dwa razy, z dwóch stron, trafili skrzydłowi mistrza Hiszpanii. 30:27 na cztery minuty przed końcem - ten wynik nie dawał już większych nadziei Aalborgowi. Fantastyczna końcówka, jak cały ten sezon w Lidze Mistrzów. Tytuł znów dla Barcelony Sytuacja się jednak trochę zmieniła, gdy nie wytrzymał Mem, dostał karę za swoje nerwowe zachowanie. Z karnego trafił Hansen, za chwilę do pustej rzucił Kristian Bjørnsen, znów obie ekipy dzieliło jedno trafienie. Aalborg miał nawet piłkę na 80 sekund przed końcem, ale źle rozegrał akcję, nie zdołał wyrównać. Wszystko było już w rękach i głowach Katalończyków, nie mieli prawa tego popsuć. Choć piłka ręczna jest takim sportem, że wszystko może się zmienić w ciągu kilku sekund, wystarczy jedna zła decyzja. Gdy Antonio Carlos Ortega poprosił o przerwę, do końca było 27 sekund, ale sędziowie pokazywali już grę pasywną. Timothey N'Guessan nie pokonał jednak Landina, Aalborg mógł doprowadzić do dogrywki. Dziesięć sekund i piłka na połowie rywala. Duńczycy rozegrali to źle, nie oddali rzutu, Hansen został sprowadzony do parteru przez Mema. Co z tego, że Francuz wyleciał z boiska, Aalborgowi został tylko bezpośredni rzut wolny z dziewiątego metra. Do piłki podszedł Mikkel Hansen, oddał ostatni rzut w swojej klubowej karierze. Trafił w poprzeczkę, nie wyrównał... Barcelona po raz 12. została klubowym mistrzem Europy. A Kamil Syprzak - najlepszym snajperem tych rozgrywek. Trzecie miejsce dla THW Kiel, które wcześniej pokonało SC Magdeburg 32:28.