To była niesamowita sobota w niesamowitym miejscu. W kolońskiej Lanxess Arenie niemal 20 tys. widzów zobaczyło dwa pasjonujące spotkania, które podniosły wszystkim ciśnienie. SC Magdeburg, osłabiony, po stracie swojego lidera, zdołał ograć wielką Barcelonę, lepiej wykonywał rzuty karne. Nie tyle może lepiej, co "mniej gorzej", bo Katalończycy wykorzystali jedną siódemkę z pięciu, a Niemcy - dwie z czterech. A później Barlinek Industria w dramatycznej końcówce okazał się lepszy o jedno trafienie od Paris Saint-Germain. Też decydował rzut karny, trafił Arkadiusz Moryto 90 sekund przed końcem, a później dwie świetne parady Andreasa Wolffa. - Tak musi być! Takie mecze możesz wygrać tylko jedną. Ten przed nami skończył się po rzutach karnych. To wielka impreza, tu jest "magic" Lanxess Arena, każdy może wygrać. Dwa pierwsze zespoły z grup zagrają jutro o trzecie i czwarte miejsce, dwa drugie - o pierwsze - mówił tuż po spotkaniu Tałant Dujszebajew. Tałant Dujszebajew: Nie doceniamy naszych chłopaków, co oni robią Jak zagrał jego zespół? Na pewno nie było to idealne spotkanie Kielc, szczególnie w ataku. Siedem bramek po przerwie to słaby dorobek. Ale kielczanie wygrali właśnie defensywą, kluczowymi interwencjami Andreasa Wolffa - znów pokazał, że w najważniejszych meczach jest tym najlepszym na świecie. No i postawili na nogi Arcioma Karalioka - gracza, bez którego ciężko wyobrazić sobie mistrza Polski. Białorusin zdobył pięć bramek z pięciu rzutów, trzymał w ryzach środek obrony. - Tak Arciom na bardzo wysokim poziomie. I obrona, i bramkarze. Jesteśmy na końcu sezonu, tu już nie ma sił i energii, więc obrona wyglądała bardzo dobrze - mówił Dujszebajew. I perorował: - Czy to była ściana Paryża? Tak, oni mają właśnie takich zawodników. Popatrzcie - mówił, wskazując na stojącego obok mistrza świata Henrika Toft Hansena. - Jeden mistrz świata, obok mistrz olimpijski. O, tu mistrz Europy. I Kristiopans, który ma 2,15 m wzrostu i 150 kilo wagi. Jest Grebille, też mistrz olimpijski. Nie doceniamy naszych chłopaków, co oni robią - mówił 55-letni trener. W finale kielczanie spotkają się z Magdeburgiem - to mimo wszystko niespodzianka. - Mamy trzy godziny mniej na regenerację. Tak, oni są po dogrywce, ale musimy wracać do hotelu i myśleć już o jutrze - powiedział Kirgiz, który od lat pracuje w Polsce. Początek niedzielnego finału - o godz. 18. Tekstowa relacja "na żywo" - na sport.interia.pl Andrzej Grupa, Kolonia