Polacy spotkali się po kilku dniach przerwy na święta, ale mają za sobą tygodniowe zgrupowanie w Cetniewie. Może ta zmiana otoczenia, może trema z pierwszego występu w tarnowskiej (wypełnionej!) hali Jaskółka, a może zwykłe rozkojarzenie sprawiło, że Polacy w ogóle się do meczu nie zalogowali. Zaczęli spotkanie fatalnie, od stanu 0-4, przez 2-7 do 10-16 do przerwy. Popełniali błąd za błędem, byli ospali w obronie, nie widać było za grosz wigoru w ich grze. Prezentowali się jak stado słoni po silnej dawce środków usypiających, którym ktoś kazał mimo wszystko biegać, więc wyglądało jak wyglądało. Po 18 minutach mieli na koncie pięć goli, ale tylko dwa z gry, a jeden z tych dwóch to rzut Antoniego Łangowskiego z drugiej linii. Trzy karne pewnie wykorzystał Arkadiusz Moryto i końcówka pierwszej połowy sprawiła, że do szatni Polacy schodzili ze stanem -6, a nie na przykład minus 10, bo taka była mniej więcej różnica między tymi zespołami. Na tym tle bardzo przyjemnie oglądało się akcje Hiszpanów - przemyślane, przygotowane, z rozpracowanymi Polakami, do tego rozgrywane bardzo szybko i kombinacyjnie. I jeśli człowiek zdał sobir sprawę, ze to hiszpańska kadra B(!), to wnioski dla "Biało-Czerwonych" dwa tygodnie przed mistrzostwami Europy nasuwały się przykre. Wiadomo było, że po tak złej pierwszej połowie druga nie może być gorsza, mogła być tylko lepsza. Ale zaskoczeniem in plus było to, że jednak "Biało-Czerwoni" potrafili wykrzesać z siebie naprawdę sporo. Najważniejsze, co dołożyli to charakter i chęć odwrócenia dogonienia Hiszpanów. Gdy zeszli z sześciu na 3-4 bramki starty poczuli, że można i trzeba iść za ciosem. I poszli. Poprawili obronę w tym sensie, że zaczęli przewidywać co zrobią Hiszpanie, zaczęli się w tej obronie ruszać, w efekcie pomogli bramkarzom - Adamowi Morawskiemu i Mateuszowi Korneckiemu, którzy dołożyli parę interwencji. I okazało się, że gdy Hiszpanom w grze się przeszkadza (eureka!), to już nie są tacy szybcy i pewni i da się ich ograć. Po ośmiu minutach drugiej połowy Polacy zeszli z minus sześciu na minus trzy gole (16-19) gdy pierwszą w meczu(sic!) kontrę wykorzystał Arkadiusz Moryto. Dobre wejście zaliczyli gracze wprowadzeni przez Patryka Rombla po przerwie - Maciej Pilitowski na środku rozegrania i Michał Olejniczak po jego lewej stronie, a na środku obrony zaczęli się rozumieć Dawid Dawydzik i Mateusz Piechowski. W 48. minucie Polacy tracili już tylko jedną bramkę (22-23), a w 55. po kolejnej naprawdę porządnie wypracowanej bramce Piotra Jarosiewicza i dwóch kapitalnych interwencjach Korneckiego w bramce był drugi od stanu 0-0 remis - po 25. Chwilę później "Biało-Czerwoni" jedyny raz w tym meczu prowadzili po karnym Moryty (26:25) ale w końcówce proste błędy tych wyróżniających się w drugiej połowie zawodników sprawiły, że Hiszpanie zdobyli dwie bramki (zwycięską rzucił bramkarz Ignacio Biosca) i wygrali 27-26. W pierwszym spotkaniu tarnowskiego turnieju Białoruś pokonała Zjednoczone Emiraty Arabskie 31:24. W sobotę o 19.45 Polacy zagrają z Arabami, transmisja w TVP Sport. lech Polska - Hiszpania B 26-27 (10-16) Polska: Kornecki, Morawski - Olejniczak 3, Krajewski 2, Zarzycki, Łangowski 2, Czuwara, Pilitowski 3, Syprzak 1, Moryto 9, Jarosiewicz 1, Kondtariuk, Przybylski 2, Bondzior, Piechowski, Dawydzik 3, Szyba. Hiszpania B: Biosca Garcia 1, Ledo Menendez - Pecina 1, Garciandia 7, Serdio 1, Bazan, Azkue 1, Paedes, Serrad 1, Fernandez 3, Izquiero 1, Canellas 2, Marquez 2, Odriozola 4, Folques 3, Lopez 1. Sędziowali: Andrzej Chrzan, Michał Janas. Białoruś - Zjednoczone Emiraty Arabskie 31-24 (19-9) Najwięcej bramek: dla Białorusi - Barys Puchouski 6, Andriej Jurynok 5, dla Zjednoczonych Emiratów Arabskich - Shehab Albalooshi 6.