25:12 w połowie roboty, plus 17 na koniec. Eksplozja radości Polaków, jest awans
Męska reprezentacja Polski od niemal dziesięciu już lat rzadko daje kibicom zbyt wielu powodów do radości, od czasów igrzysk w Rio de Janeiro Biało-Czerwoni nie walczyli o medale. Być może kiedyś w ślady braci Siódmiaków, Lijewskich czy Jureckich pójdą kiedyś obecni juniorzy młodsi. Kadra prowadzona przez Rafała Glińskiego w efektownym stylu przypieczętowała awans do przyszłorocznych finałów EURO U-18 - w Szwajcarii rozbiła Cypr 42:25 (25:12).

Pierwsza reprezentacja Polski przegrała w piątek w Wałbrzychu z Czechami - był to ostatni w tym roku sprawdzian drużyny Joty Gonzaleza. Już wkrótce hiszpański selekcjoner będzie musiał wybrać szeroki skład na finały mistrzostw Europy, te nasz zespół zacznie 16 stycznia w Kristianstad starciem z Węgrami.
Takiego występu nie miała jeszcze zagwarantowanego kadra juniorów prowadzona przez Rafała Glińskiego - zawodników z rocznika 2008 i młodszych. Aby wywalczyć dziewiątą w historii przepustkę na finałowy turniej mistrzostw Europy, młodzi Polacy musieli zająć pierwsze lub drugie miejsce w turnieju w Schaffhausen.
Kluczowe w tym kontekście okazało się piątkowe starcie z Łotwą - wygrane na tyle wysoko, że sobotnia minimalna przegrana ze Szwajcarią niewiele już mogła zaszkodzić. Nastolatkom z orłem na piersi zostało dzisiaj postawienie kropki nad i - pokonanie najsłabszej w stawki drużyny Cypru.
Awans polskich piłkarzy ręcznych w Szwajcarii. Pogrom na sam koniec, Cypr rozbity
W kadrze reprezentacji do lat 18 można znaleźć nazwiska: Moryto czy Tkaczyk. I nie będzie to żaden zbieg okoliczności. Mateusz Tkaczyk to syn Grzegorza, legendarnego rozgrywającego reprezentacji Polski, który grał przecież w kadrze z Rafałem Glińskim, dziś trenerem naszych juniorów. A Jakub Moryto to z kolei młodszy brat Arkadiusza, skrzydłowego Industrii, tak samo zaczynający karierę w Kusym Kraków. Dziś zaś brat może nadzorować go w Kielcach, bo tam młodszy z klanu chodzi do Szkoły Mistrzostwa Sportowego.

W Schaffhausen największe znaczenie miało pierwsze starcie - z Łotwą. Już w pierwszej połowie podopieczni Glińskiego prowadzili 16:11, także po 30 minutach gry mieli pięć bramek zaliczki (22:17). I kontrolowali spotkanie po przerwie, wygrali 38:33.
Gdyby w sobotę Polacy pokonali Szwajcarię, awans byłby już pewny. I choć gospodarze turnieju w pierwszej połowie mieli olbrzymią przewagę, prowadzili 21:14, to w drugiej lepsza była ekipa Glińskiego. W 50. minucie Kamil Skiba wyrównał na 28:28. W końcówce ostatnie słowo należało do Szwajcarów, to oni wygrali prowadzili już 31:29, wygrali 31:30.

Dziś więc zespół Glińskiego musiał więc wygrać z Cyprem. I właściwie zapewnił sobie sukces w końcówce pierwszej połowy, odskakując z 14:20 na 20:12. Po pierwszej połowie było 25:12, po drugiej - 42:25.
A to oznaczało już awans, bez względu na wynik ostatniego spotkania Łotwy ze Szwajcarią. A ten wysoko wygrała Szwajcaria - też wywalczyła awans.










