Formalnie to spotkanie decydowało, która z tych drużyn wywalczy awans do zasadniczej części mistrzostw świata. Iranki premiowało tylko zwycięstwo, ale pojawił się... mały problem. Gdy rok temu obie te drużyny mierzyły się w Mistrzostwach Azji, Japonia wygrała aż 43:19. Generalnie tylko raz stoczyła w ostatniej dekadzie zacięte starcie z Iranem, przeważnie wygrywały bardzo gładko. Nikt się chyba jednak nie spodziewał tego, co się później stało w Jyske Bank Boxen w Herning. A pierwsza połowa tego "starcia" mogła przejść do historii. Zabrakło nieco ponad dwóch minut. Osiemnaście bramek z rzędu Japonii. To się nie miało prawa wydarzyć w mistrzostwach świata Japonia była więc zdecydowanym faworytem, jest po prostu drużyną o wiele, wiele lepszą. Iranki zaczęły grę od środka, miały problemy z rozegraniem akcji, "krzyżówki" ich rozgrywających były przewidywalne i statyczne. W końcu jednak Nastaran Koudzarifarahani wyskoczyła w górę i rzutem z kozła przy lewym słupku zaskoczyła Atsuko Babę. Była 45. sekunda tego meczu, Iran prowadził 1:0. I wtedy stało się coś, co praktycznie nie powinno się zdarzyć - Japonia zdobyła... 18 bramek z rzędu. OSIEMNAŚCIE! Iran miał jakieś sytuacje, ale świetnie broniła Baba, która w pierwszej połowie zanotowała ponad 80 proc. skuteczności. Przy rzucie karnym rywalki pomogła Japonkom poprzeczka (przy stanie 3:1), zresztą pod koniec pierwszej części gry stało się to raz jeszcze. Baba została pokonana po raz drugi dopiero w 28. minucie, znów przez Koudzarifarahani, która wykończyła kontrę po zepsutej wcześniej akcji Japonek. Wicemistrzynie Azji testowały ustawienie z dwoma obrotowymi, po wycofaniu bramkarki. Zresztą pod koniec pierwszej połowy już nawet faworytki grały bez takiego zęba - przez sześć minut same nie potrafiły zdobyć bramki. Koudzarifarahani trafiła jeszcze na 3:18, później dwa trafienia zaliczyły Japonki i pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 20:3. Początek drugiej połowy i... dalszy festiwal nieskuteczności Iranu. A jednak się pozbierały Ten mecz nie miał już oczywiście żadnej historii w drugiej połowie, ale wszystkich kibiców interesowało jedno - czy Iran zostanie pierwszą drużyną na tym mundialu z jednocyfrową zdobyczą. Japonki jeszcze przez 13 minut grały na poważnie - w 43. minucie wygrywały 31:3, czyli po przerwie - aż 11:0. I wtedy zwolniły. Iranki były zaś niezwykle ambitne - zdobywały kolejne bramki, ale gdy zabrzmiała końcowa syrena, miały ich na koncie... dziewięć. Ale też wykonywały rzut karny, już bez dalszej gry i choćby możliwości dobitki. Dziesiąta bramka wcale nie była taka oczywista - wszystkie trzy wcześniejsze "siódemki" Iranki zmarnowały. Tym razem jednak, ku uciesze koleżanek, Bahar Eizadgashb pokonała Naho Saito. Mecz skończył się więc wynikiem 42:10. O godz. 20.30 zacznie się spotkanie Polski i Niemiec - zadecyduje o pierwszej lokacie w grupie F. Japonia - Iran 42:10 (20:3)