Mundial w Skandynawii, w Danii, Norwegii i Szwecji zaczął się w środę, a dla Polek - w czwartek. Wtedy zespół prowadzony przez Arne Senstada rozbił Iran 35:15, ale wynik nie miał większego znaczenia. I tak nie będzie się liczył w drugiej fazie, bo do niej przejdą tylko te uzyskane w bezpośrednich starciach między trzema najlepszymi drużynami grupy F. Iran zaś będzie czwarty - za Niemcami, Japonią i Polską. Jaka zaś będzie kolejność na trzech pierwszych pozycjach, przekonamy się w poniedziałek wieczorem, po meczu Polska - Niemcy. Dziś Biało-Czerwone walczyły o to, by zapewnić sobie co najmniej drugie miejsce w grupie - dawało je zwycięstwo nad wicemistrzem Azji. Niepokojący początek meczu, to Japonki zaskoczyły Polki defensywą Japonki to zespół całkowicie inny od Iranu - wiele potrafiący, grający szybko. Trzy czołowe zawodniczki grają w niezłych klubach europejskich, a bramkarka Sakura Hauge, występująca w Europie (w lidze francuskiej) jako Sakura Kametani, to urodzona w Norwegii była reprezentantka tego kraju, ale od lat grająca już dla Japonii. Do tego rzucająca z drugiej linii Haruna Sasaki występuje w Borussii Dortmund, a skrzydłowa Natsumi Akiyama w niezłej lidze węgierskiej. W teorii jednak to Polki mają dużo więcej atutów, pytanie brzmiało, jak poradzą sobie z bardzo szybką, niekonwencjonalną grą rywalek. I pierwsze minuty pokazały, że w tym zakresie może być pewien problem - nie tyle nawet w obronie, co w ataku. Japonki świetnie przesuwały w defensywie, gdy było trzeba, wyskakiwały wyżej do naszych rozgrywających. A te, może z wyjątkiem Moniki Kobylińskiej, grały niezwykle nerwowo. Polki co prawda prowadziły 1:0 po kontrze Dagmary Nocuń, ale później popełniły sporo błędów. Japonki zaś korzystały z umiejętności swoich gwiazd: Haruny Sasaki i Natsuki Aizawy - w 6. minucie prowadziły już 4:1. Monika Kobylińska odwróciła sytuację. Dwie kontuzje polskich rozgrywających Biało-czerwone potrzebowały spokoju, nie mogły grać tak chaotycznie. Pomogła w bramce Płaczek, dwie ważne akcje wykończyła na kole Marlena Urbańska. I Polki wróciły do gry, odrobiły straty, a gdy swoje umiejętności zaczęła pokazywać Japonkom Monika Kobylińska - odskoczyły. Kapitan reprezentacji się nie myliła, trafiała tak po wejściach na szósty metr, jak i nieco dalszej odległości. Z sześciu rzutów zdobyła sześć bramek, pomyliła się dopiero w siódmej próbie. To po jej golu był w 14. remis 7:7, a cztery minuty później prowadzenie 10:7. Były też jednak bardzo niepokojące aspekty - w 14. minucie poślizgnęła się na parkiecie Aleksandra Rosiak, mocno skręciła staw skokowy. Cierpiała, ale zeszła z parkietu o własnych siłach. Cała sytuacja wyglądała źle, ale rozgrywając Krimu Lublana zdołała pod koniec pierwszej połowy wrócić do gry. Niestety, w 17. minucie Japonka Miyako Hatsumi wpadła w Karolinę Kochaniak-Sala, tu uraz stawu skokowego, tak się wydawało, nie wyglądał tak groźnie. Tyle że 28-letnia zawodniczka Zagłębia Lubin, jednak z naszych liderek, została zniesiona z parkietu na rękach koleżanek i fizjoterapeuty. W jej przypadku o dalszej grze nie było mowy - nie wiadomo, jak sytuacja będzie wyglądała w kolejnych dniach. Polki nie wygrały jednak pierwszej połowy, nie utrzymały przewagi. Z jednej strony - dużo dała rywalom gra na dwie obrotowe, po wycofaniu bramkarki. A z drugiej, Biało-Czerwone popełniały zbyt wiele błędów technicznych. 12 strat w pierwszej połowie to niemal poziom Iranu, nie powinien się na tym poziomie zdarzyć. Po 30 minutach był więc remis 15:15, zaś ostatnie minuty były chaotyczne z obu stron. Dobre minuty Polek po przerwie. Znów trzy bramki przewagi. Tyle że to wciąż... mało Druga część zaczęła się dla Polek kapitalnie, dwie świetne interwencje zaliczyła Płaczek, w tym przy rzucie karnym Aizawy, trafiła ze skrzydła Adrianna Górna, a z rozegrania - Rosiak. Tyle że wystarczyła chwila, a znów dwa błędy w ofensywie, zbyt pospieszne rozgrywanie akcji, sprawiły, że Japonki wyrównały. Teraz to ona szukała okazji do kończenia akcji ze skrzydeł, a pozycje tworzyła dzięki dalszej grze w siedem na sześć. Polska jednak zdołała odskoczyć na trzy trafienia, jak w pierwszej połowie. Znów świetnie rzucała Kobylińska, ale teraz zagrożenie z drugiej linii zaczęły tworzyć pozostałe zawodniczki drugiej linii: Rosiak i Emilia Galińska. Płaczek po raz trzeci obroniła rzut karny, a niedługo później japońską skrzydłową zatrzymała wprowadzona za nią Barbara Zima. Było więc 24:21 i już tylko 18 minut do końca meczu. Takie prowadzenie trzeba było teraz utrzymać. A nie było o to łatwo. Nasze zawodniczki zepsuły dwie kolejne akcje, Japonki zdobyły dwie bramki, do tego Paulina Uścinowicz wyleciała z boiska na dwie minuty. Polki jednak cały czas minimalnie prowadziły. Świetną paradę najpierw popisała się Zima, za chwilę na rzut karny Japonek w bramce pojawiła się Płaczek. I popisała się czwartą kapitalną interwencją, tym razem zatrzymała Sasaki. Była szansa na trzybramkowe prowadzenie w 49. minucie, rzucała z dystansu Kobylińska i pierwszy raz tak wyraźnie się pomyliła. A w 51. minucie znów nastąpiło wyrównanie - 26:26. Zaś w 53. minucie Japonki już prowadziły. Czyżby koniec? Nic z tego - ledwie zaczęła się 55. minuta, a Polki prowadziły 29:27. W minutę zdobyły trzy bramki, tak szalone było to spotkanie! Na 3,5 minuty przed końcem Japonki znów mogły wyrównać - Aizawa stanęła przed Płaczek przy rzucie karnym. Tym razem Polka piłki nie dotknęła, Japonka jednak rzuciła obok słupka. Nie pomyliła się za to Magda Balsam, po cudownej akcji Kobylińskiej. Na półtorej minuty przed końcem Polki prowadziły 30:29, miały piłkę. Senstad nie czekał do ostatniej minuty, wziął ostatnią przysługującą mu przerwę już teraz, miał do rozrysowania kluczową akcję. I Polki zagrały ją cudownie - Kobylińska zrobiła miejsca Balsam, ta trafiła ze skrzydła. Japonki zaś, mocno zdenerwowane, popełniły faul w ataku. Było już jasne, że nasza reprezentacja odniesienie drugie zwycięstwo. A zagwarantowała je kapitalnym rzutem Kobylińska - jedenastą w meczu. Polska wygrała 32:30. Polska - Japonia 32:30 (15:15) Polska: Płaczek (11/34 - 32 proc.), Zima (2/9 - 22 proc.) - Zimny 1, Galińska 1, Kobylińska 11, Balsam 5, Wiertelak 1, Matuszczyk, Górna 1, Tomczyk 1, Rosiak 4, Urbańska 2, Michalak 2, Kochaniak-Sala, Uścinowicz, Nocuń 3. Kary: 10 minut. Rzuty karne: 2/2. Japonia: Kametani (2/11 - 18 proc.), Saito (6/29 - 21 proc.) - Nagata 3, Sahara, Hatsumi 1, Kitahara, Hattori 2, Kasai 2, Nakayama 2, Matsumoto 5, Akiyama 4, Aizawa 5, Okada, Sasaki 6, Yoshidome, Ishikawa. Kary: 4 minuty. Rzuty karne: 2/7.