Polska wygrała z Japonią 32:30, to drugie zwycięstwo Biało-Czerwonych w mistrzostwach świata. Zarazem wygrana okupiona kontuzją Karoliny Kochaniak-Sala, bolesnym urazem Aleksandry Rosiak, która zdołała jednak wrócić do gry. I dzięki fenomenalnej grze Moniki Kobylińskiej - zdobyła 11 bramek, oddała 13 rzutów, ale zaledwie raz wykonywała rzut karny. A do tego zapisano jej sześć asyst i dwa wywalczone rzuty karne. Polska bramkarka czyniła cuda przy rzutach karnych. Niesamowita skuteczność W kluczowych chwilach równie imponujące parady prezentowała też bramkarka Adrianna Płaczek. Może nie miała jakiejś wybitnej skuteczności, choć 32 procent obronionych rzutów to osiągnięcie ponad średnią (11 na 34 rzuty rywalek), za to imponowała, gdy rywalki stawały do wykonania "siódemek". Pięć ostatnich prób padło padło jej łupem. No może cztery, w 58. minucie zestresowana Natsuki Aizawa rzuciła obok nogi Płaczek, ale i obok słupka. Ile więc tych karnych obroniła 29-letnia bramkarka Paris 92? - Nie liczę karnych, naprawdę. Ważny jest zespół. Cieszę się z tego, że mamy wygraną - mówiła po spotkaniu. Adrianna Płaczek: Wierzę, że to zwycięstwo nas poniesie Pochodząca z Leszna zawodniczka w kadrze debiutowała 7,5 roku temu, w mistrzostwach świata gra po raz trzeci. Nie załapała się jednak na te mundiale, w których Biało-Czerwone grały w finałach, za czasów Kima Rasmussena. Teraz jest filarem w bramce, jej zmienniczka Barbara Zima, mająca dużo lepsze warunki fizyczne, wygrała rolę zmienniczki. To jednak Płaczek grała w meczu z Japonią pierwsze skrzypce, zwłaszcza na początku i pod koniec drugiej połowy. Bo miała też problemy pomiędzy tymi okresami, zwłaszcza przy rzutach Japonek ze skrzydeł. - Bardzo ciężkie spotkanie, ale wiedziałyśmy, że tak może być, bo one grają szybki handball. Były zwroty akcji, raz na naszą, raz na ich stronę, ale wiedziałyśmy, że musimy stać twardo w obronie. I chyba pokazałyśmy, że potrafimy walczyć przez 60 minut - mówiła po spotkaniu w rozmowie z red. Szymonem Ratajczakiem w Viaplay. Jak się jej współpracowało z linią obrony, która miała szczególnie trudne zadania w pojedynkach z szybkimi Azjatkami? - Łatałyśmy dziury, starałyśmy się grać razem, choć też darzyło się kilka błędów. Musimy kilka elementów poprawić, ale wierzę, że to zwycięstwo nas poniesie - stwierdziła Płaczek. W poniedziałek Polki zmierzą się z Niemkami - stawką będzie pierwsze miejsce w grupie F, ale co ważniejsze - komplet punktów w drugiej fazie turnieju. I dużo łatwiejsza droga do ćwierćfinału. - Znamy się z nimi, te mecze są zawsze bardzo emocjonujące i bliskie remisu. Widziałyśmy już tutaj, jak zagrały Niemki, ale też jesteśmy dojrzałym zespołem. Zrobimy wszystko, by to spotkanie wygrać - zapewniła.