Trudno jednoznacznie porównać poziom kobiecej reprezentacji Chile piłce ręcznej do jakiejś znanej kibicom drużyny. W polskiej Orlen Superlidze Kobiet Chilijki nie miałyby szans się utrzymać, zapewne na zapleczu tych rozgrywek - również. Zawodniczki z Ameryki Południowej nie mają dobrych warunków fizycznych, grają w ataku powoli, krzyżówki ich rozgrywających na dziesiątym metrze są bardzo przewidywalne, wręcz statyczne. Trudno się jednak temu dziwić, niemal wszystkie Chilijki występują w swojej rodzimej lidze, nie mają szans na rywalizację z najlepszymi. W mistrzostwach Ameryki Południowej zawsze dostają srogiego łupnia od Argentyny czy Brazylii, ale powiększenie mundialu do 32 drużyn pozwoliło im wrócić na ten turniej po 14 latach przerwy. Albo inaczej - grają w mistrzostwach świata po raz drugi. Poprzednio przegrały dziesięć spotkań, by w boju o przedostatnie miejsce ograć... Australię. 306 sekund i 3:0 dla Serbii. 13 minut później prowadziły Chilijki... 4:3 Z tego składu Chile wyróżnia się tylko 25-letnia Valeska Lovera, grająca w lidze hiszpańskiej. Tyle że nawet jedna wyróżniająca się zawodniczka nie powinna stanowić jakiegokolwiek zagrożenia dla czołowych reprezentacji z Europy, a takie ambicje ma właśnie Serbia. Przecież ledwie cztery dni temu Rumunia rozbiła Chile 44:19, a w niedzielę Dania rozgromiła je aż 46:11, co jest najwyższą różnicą na tym mundialu. Serbia zaś tego nie powtórzyła. Zaczęło się jednak zgodnie z przewidywaniami - bałkańskie faworytki po 206 sekundach prowadziły 3:0. Nie dziwiło to, wykorzystywały każdy błąd techniczny rywalek i kontrowały. Serbki zdecydowanie przewyższały swoje rywalki warunkami fizycznymi, było to widać na parkiecie. Jak więc wytłumaczyć to, że przez kolejne 13 minut i 10 sekund nie potrafiły zdobyć choćby jednej bramki? To było coś niewyobrażalnego, nie dowierzał nawet trener Uroš Bregar. Kapitalnie broniła 23-letnia Madeleine Cortez, która ma jednak... zaledwie 164 cm wzrostu. Dlaczego więc Serbki starały się ją pokonać za wszelką cenę rzutami półgórnymi, nawet wówczas, gdy Chilijka broniła pajacykami? W 15. minucie Valeska Lovera z rzutu karnego zdobyła czwartą bramkę dla Chile, jej reprezentacja sensacyjnie prowadziła 4:3. A chwilę później Francisca Parra znalazła się sam na sam z występującą na co dzień w OGC Nice bramkarką Mariją Čolić, ale nie zdołała jej przelobować. W końcu skrzydłowa Aleksandra Stamenić przełamała strzelecką niemoc, ale gra Serbii wciąż była na kompromitującym poziomie. W 23. minucie trener Bregar nie wytrzymał, poprosił o przerwę. Stanął przy ławce, podrapał się po czole, a gdy zawodniczki znalazły się już koło niego, milczał. A później wypowiedział dwa zdania, poprosił jedynie o koncentrację. Serbia kolejnym rywalem Polski. To kluczowe starcie już w czwartek Ta była przez chwil na nieco lepszym poziomie, Serbia zdobyła pięć bramek z rzędu (10:5). A w drugiej połowie już dość spokojnie powiększała przewagę, ostatecznie wygrała 30:16. Co nie zmienia faktu, że świetne 50 minut z pierwszego starcia z Danią to jedyny jak na razie okres dobrej postawy tej drużyny na całym mundialu. W starciu z Rumunią spisała się słabo, dziś również. I to właśnie Serbia będzie kolejnym rywalem Polek w drugiej fazie mistrzostw - już w czwartek o godz. 15.30. Biało-Czerwone muszą wygrać, by zachować jeszcze szanse na awans do fazy pucharowej. Zespół z Bałkanów, który przystąpi do zmagań bez choćby jednego punkt, jest już praktycznie na straconej pozycji. Rumunia - Chile 30:16 (10:6)