Monika Kobylińska ma niemal najdłuższy staż w kadrze z obecnych reprezentantek Polski, wcześniej od niej, w marcu 2014 roku, debiutowała tylko Sylwia Matuszczyk. Przez 8,5 roku "Kobe" była dostępna dla kadry zawsze wtedy, gdy nie leczyła kontuzji. A te, urazy kolan, ją mocno prześladowały. Półtora roku temu Kobylińska wróciła do gry po udanej rehabilitacji i od tamtej pory jest w świetnej formie. To ona pociągnęła Polskę w trudnym momencie arcyważnego meczu z Japonią. Pierwszą bramkę zdobyła w 9. minucie, ale w 20. minucie miała już na koncie pięć trafień. To jej bramki pozwalały uzyskać przewagę nad wicemistrzyniami Azji. Najważniejsze bramki, cudowne spotkania. Monika Kobylińska poprowadziła Polskę do zwycięstwa A w drugiej części, gdy Japonki wychodziły już wysoko przeciw polskiej kapitan, nic sobie z tego nie robiła. Nawet gdy trzy rywalki "wisiały" jej na ramieniu, była w stanie rzucić obok Naho Saito. I to Kobylińska przeprowadziła absolutnie kluczową akcję w 58. minucie, gdy wywalczyła rzut karny, a Magda Balsam dała Biało-Czerwonym prowadzenie 30:28. Później zaś asystowała przy trafieniu skrzydłowej na 31:29. Polki wygrały ostatecznie 32:30 i te dwa punkty zabiorą do drugiej fazy turnieju. - Miazga, to były piękne emocje. Tak bardzo tego chciałam i cała drużyna tego chciała. To było chyba widać - mówiła po spotkaniu w rozmowie z red. Szymonem Ratajczakiem w Viaplay. Kobylińska zdawała sobie sprawę z tego, że Polska mogła mocno ucierpieć po urazach Aleksandry Rosiak i Karoliny Kochaniak-Sala. Ta druga nie wróciła już do gry, na parkiecie spędziła ledwie 16 minut. - To było dla nas mocne uderzenie, ale cieszę się, że wszystkie dziewczyny się podniosły. Dla niej wygrałyśmy ten mecz - powiedziała rozgrywająca CSM Bukareszt. Kapitan reprezentacji dziękowała jednej z koleżanek. Tej, która doznała kontuzji Rosiak wróciła jeszcze pod koniec pierwszej połowy, która nie była dla niej nieudana. Po przerwie jednak zagrała bardzo dobrze - zdobyła cztery bramki w momentach, gdy Polska tego akurat bardzo potrzebowała. - Czasami nie można patrzeć na to, co się działo w pierwszej połowie. Ola wyszła na parkiet, mimo bólu i pomogła. Szacunek dla niej, bardzo tego potrzebowaliśmy - oceniła Kobylińska. Dla niej nie było istotne to, że nie dostała nagrody dla najlepszej zawodniczki spotkania, choć nią była. - Liczyło się tylko zwycięstwo - powtarzała i... przepraszała. - Bo z tych emocji seplenię. W poniedziałek Polska zagra mecz decydujący o pierwszym meczu w grupie - z Niemkami. Jego wynik też będzie liczył się do tabeli w drugiej części turnieju.