Kamil Syprzak to jedna z największych gwiazd, której zabraknie w polsko-szwedzkim mundialu, może jeszcze obok francuskiego rozgrywającego Barcelony Timotheya N'Guessana czy hiszpańskiego skrzydłowego Aleixa Gomeza. Obrotowy PSG, najlepszy strzelec obecnej edycji Ligi Mistrzów, doznał kontuzji w grudniu podczas spotkania z SC Magdeburg - badania wykazały zmęczeniowe złamanie kości strzałkowej. Wychowanek płockiej Wisły ma olbrzymiego pecha - po brązowym medalu wywalczonym osiem lat temu w Katarze, to już czwarty mundial z rzędu bez niego! Po raz drugi wyeliminowała go kontuzja, raz - koronawirus, a raz - brak awansu "Biało-Czerwonych" na finałowy turniej. Andrzej Grupa. Interia.pl: Minął prawie miesiąc od pańskiego oświadczenia o kontuzji i związanej z nią decyzji o absencji na mistrzostwach świata. Czas leczy rany? Kamil Syprzak: - Tak dosłownie to ciężko powiedzieć, bo to kontuzja kości, więc leczenia nie da się przyspieszyć. Diagnoza brzmiała, że mam mieć przerwę od sześciu do ośmiu tygodni, ale to minimum. Na razie zacząłem proces rehabilitacji, po pierwszym etapie mogę już chodzić bez kul i obciążać tę nogę. W środę będę na meczu w Katowicach, a w czwartek wracam już do Paryża i zaczynam kolejny etap. A psychicznie: miałem taki trudny tydzień, albo nawet dwa. Nadal to przeżywam, ale teraz już wszystko bardziej poukładałem sobie w głowie. Napisałem, po urazie, zebrane myśli, tak od serca. Nie miałem jednak ochoty na rozmowy z kimkolwiek. Wszystko ująłem w tym oświadczeniu - do mistrzostw świata w moim kraju przygotowywałem się bardzo długo, a na moje nieszczęście - organizm wybrał inny scenariusz. I tyle. Musiałem zaakceptować tę sytuację i skupić się na szybkim powrocie do zdrowia. Kamil Syprzak: - Musimy zagrać jedno z najlepszych spotkań w ostatnich trzech czy czterech latach, ale czy to wystarczy? Jest Pan częścią tego zespołu. Na co stać reprezentację Polski w mistrzostwach świata? - Temu zespołowi nie można odmówić braku waleczności. On jest po prostu waleczny i tej walki nie zabraknie w każdym spotkaniu. Pozytywną rzeczą, która nas nakręca, jest atmosfera w halach. To dodatkowy impuls, gra przed własną publicznością. W niektórych stresowych sytuacjach kibice dodają nam skrzydeł, tak jest od dawna. Grupa nie jest łatwa, od razu zaczynamy od rywala z górnej półki (śmiech). Wtedy zagraliśmy najlepszy mecz, jaki tylko można zagrać?- Zagraliśmy jeden z najlepszych, a Francuzi, co trzeba oddać, nie zagrali swojego nawet dobrego. Oni słyną z tego, że rozwijają się ze spotkania na spotkanie, więc może i dobrze, że zaczynamy turniej od nich. Jeśli w środę zagrają bardzo dobrze, to mamy w ogóle szansę, by ich pokonać? Czy musimy liczyć na ich słabszy dzień?- Skupiałbym się na sobie. To my na pewno musimy zagrać jedno z najlepszych spotkań w ostatnich trzech czy czterech latach, ale czy to wystarczy? Ciężko powiedzieć. Każdy z nas musi wzbić się na wyżyny umiejętności i zagrać najlepsze spotkanie w karierze. Zakładając, że uporamy się z dość mocną Słowenią, to aby awansować do ćwierćfinału, musimy ograć Francję lub - później w Krakowie - Hiszpanię. Z kim będzie łatwiej wygrać? - Trochę za daleko wybiegamy w przyszłość, teraz najważniejsza gra odbywa się w pierwszej grupie. Trzy spotkania przed nami, wszystkie niezwykle trudne, choć może teoretycznie Arabia Saudyjska jest najsłabszym przeciwnikiem. Też jednak nie możemy jej odpuścić. A jeśli z meczu na mecz będą przychodzić kolejne zwycięstwa, to siła reprezentacji będzie rosła. Awans do drugiej fazy w Krakowie to wasz cel minimum, czy jest coś więcej? - Mecz meczowi nierówny, każdy może mieć inny przebieg. Ten pierwszy jest wyjątkowo ciężki, ale jeśli się dobrze zaprezentujemy, to powinno być już tylko lepiej. "Chłopaki z PSG pytali, czy znów będzie tak dobre jedzenie i organizacja" W kadrze Francuzów jest czterech graczy PSG. Wbijaliście sobie w szatni szpileczki?- Nie było za wiele rozmów w tym temacie, bo końcówka pierwszej części sezonu była bardzo ciężka, trzy albo cztery ostatnie spotkania. Chłopaki tylko się śmiali, że dobrze wspominają swoje ostatnie występy na polskiej ziemi i pytali, czy znów będzie tak dobre jedzenie i dobra organizacja. To duży plus. Jakie są słabsze punkty mistrzów olimpijskich? Może bramka, prawe skrzydło?- Ciężko będzie znaleźć takie elementy i bardziej bym patrzył w ten sposób, że istotna jest dyspozycja dnia. Może w trakcie meczu okazać się, że gdzieś te słabsze punkty są i na nich trzeba starać się skoncentrować. Przed meczem na każdej pozycji mają po dwóch graczy światowej klasy i nawet problemy z kilkoma kontuzjami tego nie zmieniają. Bez kłopotu te dziury łatają i nie obniżają w ten sposób poziomu sportowego. Nikola Karabatić? "Mam tę przyjemność, że mogę dzielić z nim szatnię" Gra pan w jednym zespole z Nikolą Karabaticiem, który wkrótce skończy 39 lat, a na mundialu był już 20 lat temu w Portugalii. I nie wygląda, by w reprezentacji mistrzów olimpijskich był zapchajdziurą czy "Atmosfericiem". Jaki to człowiek? - Jedno słowo: lider. Wzór do naśladowania i to nie tylko na boisku, ale też poza nim. Mam tę przyjemność, że mogę dzielić z nim szatnię, wiele się uczę, chłonę jak gąbka. To pozwala mi się rozwijać w lepszym kierunku. Nie znalazłem u niego wielu rzeczy, do których mógłbym się przyczepić. Nawet w procesie rehabilitacji miałem tę możliwość, by mu towarzyszyć po zerwaniu więzadła krzyżowego. Nie widziałem sekundy zawahania, na każdy dzień miał plan, wiedział co robić. Po prostu - wzór. Mówił coś, że jeszcze igrzyska w Paryżu i kończy karierę? - Nie wygląda, jakby myślał o zakończeniu. Na boisku prezentuje wciąż bardzo dobry poziom, ze zdrowiem nie ma problemów. Kiedyś będzie musiał powiedzieć "stop", ale ja się bardzo cieszę, że mogę z nim być w jednej drużynie i wygrywać kolejne trofea. W Polsce rosną już następcy Kamila Syprzaka, biorący udział w "Sypa Camp"? - Rosną, bardzo miło wspominamy ten zeszłoroczny "Sypa Camp" w Poznaniu. Mamy połowę stycznia, tworzą się plany na ten rok, na pewno będziemy chcieli kontynuować projekt "Sypa Challenge". W zeszłym roku, dzięki niemu, grupa dziewczynek trenujących piłkę ręczną mogła przylecieć na kilka dni do Paryża. Kilka z nich już wyróżniało się umiejętnościami. Rozmawiał Andrzej Grupa