- Na koniec jest wygrana, tak że nastroje są dobre. Pokonaliśmy Iran, tak jak sobie założyliśmy na początku. Liczyliśmy może na bardziej efektowne zwycięstwo, ale rywal się mocno postawił, ich bramkarz wybronił kilka rzutów i dlatego ten wynik jest taki, a nie inny - mówił po meczu z Iranem Mateusz Kornecki. On spotkania pierwszej fazy mistrzostw oglądał z trybun, ale kiedy tylko wszedł do bramki, spisywał się świetnie. W starciu z Hiszpanią obronił kilka trudnych rzutów, a z Czarnogórą został wybrany najlepszym graczem spotkania. Nie chciał jednak dywagować na temat tego, czy nie za późno wszedł do bramki reprezentacji. - W ogóle nie patrzę na to, czy zagrałem za późno, czy za wcześnie. Skupiam się tylko na kolejnym spotkaniu. Mecze z Hiszpanią i Czarnogórą były nieco lepsze w moim wykonaniu. Dziś pierwsza połowa była dobra, ale drugą zacząłem słabo, wpadło cztery czy pięć rzutów i zmieniliśmy się z Adasiem Morawskim, który zagrał bardzo dobre spotkanie. Nieważne, kto broni. Gramy dla reprezentacji i to reprezentacja ma wygrywać. Czytaj także: "Ta kadra wciąż ma czas na sukces" Przed ostatnimi spotkaniami, kiedy Polacy nie mieli już szans na awans, fani martwili się o motywacje naszych reprezentantów. Mateusz Kornecki jednak zapewniał, że nie było mowy o jakimkolwiek rozluźnieniu czy odpuszczaniu. - Nie było ciężko się zmobilizować. Graliśmy o zwycięstwo, jak najwyższe. Każde miejsce się dla nas liczy, a w tym wypadku każda bramka może mieć znaczenie. Do tego była prawie pełna hala, tak że grało się naprawdę przyjemnie - mówił w rozmowie z Interią Kornecki.