Po pierwszych spotkaniach w fazie grupowej mistrzostw świata nikt raczej nie ma wątpliwości, że do drugiego etapu z grupy B zakwalifikują się Francja, Słowenia i Polska, a Arabia Saudyjska, zdecydowanie najsłabsza w stawce, zagra tylko w Pucharze Prezydenta o miejsca 25-32. Tyle że sama kwalifikacja do krakowskich zmagań to mało - trzeba jeszcze pokonać Słowenię, by zabrać ze sobą dwa punkty. W innym wypadku prawdopodobna strata czterech oczek do Hiszpanii i Francji będzie już nie do odrobienia, co może zakończyć marzenia o awansie Polaków do paryskich igrzysk. Polski medalista z mundialu jest przekonany, że zagramy podobnie jak z Francją O randze sobotniego meczu wiedzą w polskim obozie wszyscy - analizie Słowenii poświęcono najwięcej czasu. Zawodnicy odpowiednie materiały dostali już kilka tygodni temu. - Presja rośnie, ale jesteśmy świadomi, że potrafimy grać dobrze. Mamy za sobą mecz z mistrzami olimpijskimi, w którym nie daliśmy się stłamsić, walczyliśmy jak równy z równym. Jestem przekonany, że ze Słowenią będzie podobnie - mówi Piotr Chrapkowski, weteran w kadrze, pamiętający brązowy medal mistrzostw świata wywalczony osiem lat temu w Katarze. Opowiada tak: - Od początku przygotowywaliśmy się pod te właśnie mistrzostwa, wszystko w ostatnich latach było robione tak, by gra się stopniowo polepszała, a drużyna zrastała. Byliśmy dawniej w miarę zgraną ekipą, a dziś z każdym kolejnym dniem jeden by za drugiego w ogień wskoczył. Słowenia? "Ci mniejsi, którzy dużo się krzyżują" O Słowenii kapitan Polaków mówi z szacunkiem, ale też pamięta, że pokonaliśmy tę drużynę dwa lata temu w Opolu - jednym trafieniem, po golu Michała Daszka w ostatniej sekundzie. - To zespół niewygodny, nie mający w drugiej linii wielkich graczy. Są za to ci mniejsi, którzy dużą się krzyżują, wprowadzają sporo zaplanowanego chaosu. Wszystko poustalamy, jak na to reagować - twierdzi "Chrapek".