Gwiazdy Bundesligi w składzie, w tym liderzy klubowego mistrza świata SC Magdeburg, znany trener na ławce, wielkie wsparcie kibiców w Szwecji - nie dziwi więc, że Islandię typowano na czarnego konia turnieju. Tymczasem występ "Wyspiarzy" mógł zakończyć się fatalnie, porażką z Brazylią, której nikt się chyba nie spodziewał i zaledwie piątym miejsce w tabeli grupy drugiej. Nic dziwnego, że na Islandii pojawiały się pogłoski, że posada Gudmundura Gudmundssona jest zagrożona. A to szkoleniowiec znakomity - z Islandią sięgnął po srebro w igrzyskach olimpijskich w Pekinie, pozbawiając nas marzeń w ćwierćfinale. Później był brąz w mistrzostwach Europy, znów po pokonaniu Polski w ostatnim starciu o medal. Gudmundsson odszedł z reprezentacji po igrzyskach w Londynie - tam Islandczycy byli w wielkiej formie, wygrali fazę grupowe z kompletem punktów, a później sensacyjnie przegrali ćwierćfinał z Węgrami po dogrywce. Doświadczony trener przejął wkrótce Danię, a z nią wygrał złoto w Rio de Janeiro, zresztą też po ograniu Polaków po dogrywce w półfinale. Wydawało się, że jego powrót do reprezentacji Islandii będzie skazany na sukces. Tymczasem to na razie głównie pasmo rozczarowań, a występ w Göteborgu był tylko tego potwierdzeniem. Brazylia pokazała pazur, zaskoczyła Islandczyków Jedni i drudzy nie mieli już szans na awans do ćwierćfinału, Islandczycy stracili ją chwilę wcześniej, gdy Węgrzy pokonali Republikę Zielonego Przylądka. Co gorsza, Islandia wiedziała też, że nawet jeśli zajmie trzecie miejsce w grupie (w przypadku remisu Portugalii), to i tak nie zdoła podtrzymać marzeń o kwalifikacji do turnieju przedolimpijskiego. Być może to miało wpływ na kiepski początek Islandii, który ciągnął się za to drużyną niemal przez całe spotkanie. Brazylia szybko odskoczyła na 4-1, a później utrzymywała prowadzenie. Świetnie przed przerwą bronił w jej szeregach Leonardo Tercariol, to też miało duży wpływ na wynik. Gdy w 14. minucie Brazylia odskoczyła na cztery bramki, Gudmundsson miał bardzo zafrasowaną minę. Nie mógł znaleźć pomysłu na rywali, którzy świetnie radzili sobie w sytuacjach jeden na jednego. A już szczególnie Monta da Silva siał popłoch w szeregach "Wyspiarzy". To była niezwykle widowiskowa pierwsza połowa, wyjątkowo szybka, a Brazylia zasłużenie wygrała ją 22-18. Brazylia opadła z sił. Kapitalna końcówka meczu Islandczyków W drugiej połowie nastąpiła jednak zmiana sytuacji, na co olbrzymi wpływ miał tercet: Kristjan Kristjansson, Gisli Kristjansson oraz Bjarki Mar Elisson. Dużo lepiej w bramce spisywał się Viktor Hallgrimsson, spadła za to skuteczność obu golkiperów brazylijskich. Długo jednak mistrzowie Ameryki Południowej utrzymywali się na prowadzeniu, choć widać było, że zaczyna im brakować sił do tak szybkiej gry. A być może szerokiego składu zawodników o podobnych umiejętnościach. Islandia zmniejszała strata, po trzech, dwóch, wreszcie do jednej bramki - na kwadrans przed końcem. Do remisu doprowadzili jednak dopiero w 50. minucie - na 32-32. Pięć minut później pierwszy raz objęli prowadzenie w tym spotkaniu, gdy bardzo szczęśliwie akcję zakończył Gisli Kristjansson. Rozgrywający Magdeburga, już podczas sygnalizacji gry pasywnej, rzucił z dystansu, a piłka po interwencji bramkarza jakimś cudem przekroczyła linię bramkową. To chyba ostatecznie dobiło Brazylijczyków, których defensywa całkowicie się rozsypała. W efekcie Islandia rzuciła aż 41 bramek, z czego aż osiem w ostatnich dziesięciu minutach. Brazylia - Islandia 37-41 (22-18) Brazylia: Tercariol (6/32 - 19 proc.), da Rosa (4/19 - 21 proc.) - Dupoux 8, Rodrigues 6, Silva 5, Monta da Silva 4, Chiuffa 3, Moraes 3, Ponciano 2, Hackbarth 2, Abrahao Silveira 1, Thiagus Petrus 1, Torriani 1, Nantes 1, Maestro 0, Silva 0. Kary: 6 minut. Rzuty karne: 5/5. Islandia: Hallgrimsson (6/31 - 19 proc.), Gustavsson (2/13 - 15 proc.), Bjorgvinsson - Elisson 9, K. Kristjansson 8, Gudjonsson 6, G. Kristjansson 5, Smarason 5, Vidarsson 2, Jonsson 2, V. Kristjansson 2, Rikhardsson 1, Arnarsson 1, Asgeirsson 0, Gislason 0, Styrmisson. Kary: 12 minut. Rzuty karne: 3/3.