Andrzej Klemba, Interia.pl: Jaki jest prawdziwy obraz reprezentacji Polski? Ten z meczów z Francją i Hiszpanią, w których, choć byli równorzędnym rywalem dla czołowych zespołów świata, to przegrali. A może ten z klęski ze Słowenią czy męczarni z Arabią Saudyjską? Adam Jędraszczyk, trener Anilany Łódź: W tej kadrze jest bardzo duży potencjał, ale trzeba zwrócić uwagę, że to jeszcze bardzo młody zespół. Poza tym mecz meczowi zwykle jest nierówny. Słowenia rozpisała nasz zespół bardzo dokładnie, niemal co do joty i świetne to wykorzystała. Znała chyba wszystkie nasze zagrywki taktyczne i nie potrafiliśmy się przebić przez ich mur. Francja i Hiszpania to zespoły, który awansowały do fazy pucharowej i będą liczyły się w walce o medale. W obu spotkaniach byliśmy bardzo blisko tych drużyn, a to reprezentacje, które na największych imprezach były ostatnio w strefie medalowej [Francja - mistrz olimpijski, Hiszpania - medalista ostatnich igrzysk olimpijskich, mistrzostw świata i mistrzostw Europy - przyp. red.]. Hiszpanom mocno napędziliśmy stracha, kiedy odrobiliśmy cztery bramki straty. Piłka ręczna to bardzo dynamiczny sport i naprawdę losy meczu można szybko odmienić. Po meczu ze Słowenią przeczytałem opinię, że zagraliśmy "archaiczna piłkę ręczną". Tak było? - Taka prawda. Brakowało podejmowania decyzji i byliśmy we wszystkim zwyczajni zbyt wolni. Tak już nie można grać. Słoweńcy znali wszystkie nasze "krzyżówki", a piłka zamiast krążyć szybko, latała między zawodnikami wysokimi łukami. Na rozegraniu muszą być zawodnicy bardzo zaawansowani technicznie, świetnie wyszkoleni nie tylko do oddawania rzutów, ale potrafiący też grać jeden na jeden i mijać rywali. My w całej kadrze może mamy takich w zespole trzech, czterech. Pozostałym zawodnikom trzeba wypracować sytuację do rzutu. By myśleć o sukcesie w piłce ręcznej, pięciu zawodników z pola musi zagrać na najwyższym poziomie, jednego słabszego da się trochę schować, a do tej potrzebny jest dobry bramkarz. My mieliśmy, ale Mateusz Kornecki nie grał od początku mistrzostw świata. Dopiero później trener Patryk Rombel na niego postawił. I jego świetna gra pozwoliła toczyć wyrównany walkę z Hiszpanią i pokonać Czarnogórę. Jak wiele tej reprezentacji brakuje do kadry, który zdobywała medale mistrzostw świata? - Wtedy zdecydowana większość zawodników grała w dobrych klubach na Zachodzie, głównie w Niemczech. To dawało nam ogromną przewagę. Teraz większość zawodników pochodzi z polskiej ligi, a ci, którzy grają zagranicą, to nie zawsze w silnych klubach czy ligach. Trener Patryk Rombel powinien pozostać selekcjonerem? Wytyka mu się, że prowadzi kadrę cztery lata, a wyniku sportowego nie ma. - Rzeczywiści tyle prowadzi zespół, ale ta kadra wciąż się zmieniała. Choćby w ubiegłym roku dołączyli Ariel Pietrasik, mój syn Piotrek czy nowi bramkarze. To nie jest tak, że przez cztery lata pracował z tymi samymi zawodnikami. A już słyszy się o tym, że kolejni młodzieżowcy powinni dostać szansę. Nie wiem, czy dobrym pomysłem jest to, by zmienić trenera i znowu czekać kolejne dwa lata na wyniki, a nowy selekcjoner i tak będzie korzystał z tego, co już wypracował Rombel. Ta kadra jest młoda i wciąż ma czas na sukcesy. W 2016 roku podczas mistrzostw Europy też rozgrywanych w Polsce trybuny pękały w szwach. Teraz w katowickim Spodku był komplet, ale w Tauron Arenie w Krakowie na meczu z Hiszpanią hala była w połowie pusta, a tylko trochę lepiej było na spotkaniu z Czarnogórą. Kibicujemy piłce ręcznej czy już trochę mniej? - Z Hiszpanią graliśmy w środku tygodnia, a z Czarnogórą w piątek i było widać różnicę. Tauron Arena jest sporo większa od Spodka, w którym jest jakby bardziej rodzinnie i piłka ręczna jest na wyciągnięcie ręki. Trochę jednak się zastanawiam, jak to możliwe, że w Krakowie było tak mało kibiców, choć biletów nie można było kupić. Związek Piłki Ręcznej w Polsce rozdawał wejściówki po federacjach, które grały w mistrzostwach, a oni na mecze nie chodzili. A biletów dla zwykłych kibiców brakowało. W Polsce jest tak, że jak jakiejś drużynie idzie, to ludzie od razu się utożsamiają. Wystarczy jeden mały błąd i zaczyna się szukanie dziury w całym. Nie umiemy być cierpliwi. I to nie dotyczy tylko piłki ręcznej, bo tak samo jest z piłkarzami czy siatkarzami. Trzeba docenić to, że grali na mundialu. Nawet siatkarze, choć bronią się wynikami, to też widziałem nieuzasadnioną krytykę, jak przegrali seta. Bardzo łatwo być odważnym w internecie. Jednym z wygranych mistrzostw świata w polskiej drużynę jest pana syn Piotr Jędraszczyk. Spełnia marzenia ojca? - Oczywiście, że tak. Moje całe życie jest związane z piłką ręczną i było jasne, że któryś z synów będzie skazany na ten sport. Młodszy już trochę odpuścił i gra jeszcze w plażową odmianę piłki ręcznej. A Piotrek ma łeb do tego sportu. Za moich czasów jak ktoś nie miał 185 cm, czyli na przykład ja, to nie miał szans, by grać w reprezentacji. Na szczęście czasy się zmieniły, bo Piotrek ma 177 cm i też nie mógłby grać. Ktoś go wypatrzył w naszej lidze i dał szansę. Nie było wcale pewne, że znajdzie się w kadrze na mistrzostwa świata. Walczył o to do ostatniego sparingu i się udało. Pojechał na tę imprezę po wielką naukę. Miał być rezerwowym, a zdał egzamin jako ważny zawodnik. Na pewno spełniają się także jego marzenia. Wszedł na boisku w meczu z Hiszpanią i po jego zrywie udało się wyrównać. Z Czarnogórą grał od początku i Polska wygrała. Może za późno się na to zdecydował trener Rombel? - To kwesta mentalności zawodnika. Są tacy, którzy wolą grać od początku, ale też tacy, którzy wchodzą już na podmęczonego rywala. Piotrek jest technicznym zawodnikiem, który potrafi minąć rywala w pełnym biegu. Łatwiej mu to zrobić, kiedy rywal nie jest w pełni wypoczęty. Z drugiej strony zagrał cały mecz z Czarnogórą i choć w końcówce oddychał już rękawami, to dał radę. Od początku kariery grał po 60 minut i ma do tego kondycję. O jego siły się nie martwię, a bardziej o zdrowie. Kiedy waży się połowę tego co rywal, a sędzia nie reaguje odpowiednio na faule, to ryzyko kontuzji rośnie. Rozmawiał Andrzej Klemba