W 2011 roku, gdy Szwecja samodzielnie organizowała mistrzostwa świata, nie była jednak wymieniana wśród głównych kandydatów do złota. Grała u siebie akurat po dziewięciu latach bez jakichkolwiek sukcesów w mistrzowskich imprezach. Wtedy półfinałowa porażka z Francją 26-29 i w walce o trzecie miejsce 23-24 z Hiszpanią były przyjęte ze zrozumieniem. "Trzy Korony" i tak wróciły do światowej czołówki. Teraz sytuacja się jednak zmieniła - Szwedzi to aktualni mistrzowie Europy i wicemistrzowie świata sprzed dwóch lat, wszystkie mecze rozegrali przed swoją publicznością. Stracili jednak w ćwierćfinale swojego lidera Jima Gottfridssona, który doznał kontuzji dłoni, co miało kluczowe znaczenie w starciu z Francją. Mimo wszystko - i tak byli jednak faworytami konfrontacji z Hiszpanią. Fantastyczne tempo, kapitalne widowisko w Sztokholmie! Tempo w pierwszej połowie było imponujące - bramki padały jedna za drugą, choć przecież rzuty próbowali zatrzymać najlepsi na świecie eksperci: Andreas Palicka i Gonzalo Perez de Vargas. Nie był to jednak ich dzień, co dość szybko zrozumiał trener Szwedów Glenn Solberg - za Palickę po kwadransie wprowadził na boisko Tobiasa Thulina. I to był świetny ruch, bo młody bramkarz GOG Gudme pomógł gospodarzom wyraźniej odskoczyć. Choćby dlatego, że z pierwszych dziesięciu rzutów obronił aż sześć. W 21. minucie, za sprawą m.in. Thulina, Szwedzi po raz pierwszy odskoczyli na trzy trafienia - na 16-13 trafił wtedy Niclas Ekberg. Do tego za chwilę doszła jeszcze kara dla Jorge Maquedy i Hiszpanie znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji. Na cztery minuty przed przerwą różnica wynosiła już cztery gole na korzyść współgospodarzy mundialu - Hampus Wanne trafił ze skrzydła na 19-15, na dodatek karę dostał jeszcze Miguel Sanchez-Migallon. Te cztery bramki pozostały do końca pierwszej połowy, co w dużo lepszej sytuacji stawiało Szwedów. Świetna decyzja trenera Hiszpanów. Wszedł były bramkarz Wisły Płock i zrobił różnicę! Doświadczony szkoleniowiec Hiszpanów Jordi Robera dokonał w przerwie ważnej korekty - za Pereza de Vargasa w bramce pojawił się Rodrigo Corrales. Też wybitny fachowiec, były bramkarz Orlenu Wisły Płock, a dziś czołowego klubu Ligi Mistrzów Telekomu Veszprem. Już w pierwszej akcji popisał się kapitalną interwencją, odbijając piłkę po rzucie z sześciu metrów Jonathana Carlsbogarda. A Hiszpania, za sprawą wejścia Alexa Dujszebajewa, zdobyła bramkę, a na dodatek Carlsbogard za faul na rozgrywającym Industrii Kielce wyleciał z boiska na dwie minuty. Sytuacja zaczęła się całkowicie zmieniać - to Hiszpanie poszli za ciosem. Jak w półfinale z Danią, gdy odrobili cztery z pięciu bramek, ale nie zdołali doprowadzić do remisu. Teraz jednak w 36. minucie remisowali już 23-23, po kontrze wykończonej przez obrońcę z Kielc Sancheza-Migallona. Trener Szwedów poprosił o przerwę, ale jego zespół dopadła jakaś dziwna niemoc. Max Darj, skuteczny w pierwszej połowie, przegrał pojedynek sam na sam z Corralesem, a po drugiej stronie boiska Alex Dujszebajew najpierw wyprowadził Hiszpanów na prowadzenie (24-23), za chwilę asystował do Figuearasa, który z koła podwyższył na 25-23. W dziewięć minut wszystko całkowicie się zmieniło, a Szwedów miał ratować powrót do bramki Palicki. Szwecja rzuciła wszystko do ataku. Trzy momenty zadecydowały! Mecz był niezwykle emocjonujący, kapitalną dyspozycją rzutową popisywał się obrotowy Hiszpanów Adrià Figueras - piłkę dogrywał mu zwykle starszy z braci Dujszebajewów. W ostatnie 10 minut spotkania Hiszpanie weszli z trzema bramkami zaliczki, ale mieli coraz większe problemy w ataku pozycyjnym. Gdy prowadzili 33-30, męczyli się w ofensywie, aż w końcu francuskie sędzie Charlotte i Julie Bonaventura odgwizdały im grę pasywną. Szwedzi wywalczyli w następnej akcji rzut karny - naprzeciw Ekberga znów w bramce pojawił się Gonzalo Perez de Vargas. I bramkarz Barcelony wyszedł z tego starcia górą! To był pierwszy ważny moment w samej końcówce. Drugi miał miejsce na 3,5 minuty przed końcem, gdy Hiszpania prowadziła 36-33 i grała w osłabieniu. Bramkarz Szwecji Andreas Palicka za szybko wbiegł na boisko, za co od razu dostał karę. A trzeci i ostatni - gdy na dwie minuty przed końcem Carlsbogard rzucał przez całe boisko na 35-37 do pustej bramki. Trafił w... słupek! Być może na Szwedach odbiło się to, że przez całe spotkanie grali ledwie dziewiątką graczy z pola, podczas gdy Ribera - choć na moment - posłał na parkiet całą czternastkę. Takiej okazji Hiszpanie już nie zaprzepaścili. Ich radość ze zdobycia brązowego medalu była taka, jakby zostali mistrzami świata! Szwecja - Hiszpania 36-39 (22-18) Szwecja: Palicka (7/30 - 23 proc.), Thulin (6/22 - 27 proc.) - Wanne 9, Ekberg 7, Lagergren 5, Darj 4, Bergendahl 3, Carlsbogard 3, Claar 3, Johansson 2, Sandell 0, Forsell, D. Pettersson, F. Petterson, Pellas, Persson. Kary: 6 minut. Rzuty karne: 3/4. Hiszpania: Perez de Vargas (4/26 - 15 proc.), Corrales (5/18 - 28 proc.) - Figueras 9, A. Dujszebajew 7, Fernandez 5, Canellas 5, Sole 4, Casado 3, Maqueda 3, Garciandia 1, Sanchez-Migallon 1, Odriozola 1, D. Dujszebajew 0, Guardiola 0, Serdio 0, Pecina 0. Kary: 10 minut. Rzuty karne: 0/1.