Reprezentanci Polski w południe nie wiedzieli jeszcze, czy będą oglądać mecz Słowenii z Arabią osobno w swoich pokojach, czy całą grupą w jakimś hotelowym pomieszczeniu. Od razu mogli analizować dwóch kolejnych rywali, którzy prezentują kompletnie inny poziom. Słowenia, gdy jej gracze są skupieni na meczu, to drużyna bardzo groźna, zwłaszcza gdy może grać z kontry. Arabii zaś nie powinniśmy się w ogóle obawiać - jej gracze to po prostu inna półka. Mają świetnego trenera Jana Pytlicka, ale Duńczyk nie posiada odpowiednich wykonawców swoich pomysłów na boisku. Arabia Saudyjska bezradna przez 25 minut. Fatalna skuteczność! Przez 25 minut Słowenia robiła na parkiecie "Spodka" dokładnie to, co chciała robić. Wygrywała bardzo wysoko (15-5), specjalnie nie przemęczała swoich podstawowych zawodników, nie ryzykowała kontuzji. Wystarczyła nieco bardziej aktywna obrona (zwłaszcza Stefana Žabicia i Boruta Mačkovšeka), a rywale, pozbawieni dobrych warunków fizycznych oraz rzutu z drugiej linii, byli bezradni. Przez 11 minut nie byli w stanie ani razu pokonać Urbana Lesjaka. Ważną informacją dla naszej reprezentacji powinno być to, że Słoweńcy męczyli się w ataku pozycyjnym. Kontry im wychodziły, Blaž Janc i Tilen Kodrin z chęcią do nich biegali i je kończyli. Gdy jednak Arabia stanęła twardo przed szóstym metrem, pojawiały się kłopoty. Wysoki wynik zdemotywował faworyta. Trener się mocno zdenerwował Dziesięciobramkowe prowadzenie Słowenii ustawiło to spotkanie. Faworyci nie chcieli iść za ciosem i gromić rywali, zmniejszyli tempo, zaczęli grać nonszalancko. Arabia z kolei może i by chciała grać lepiej, ale nie potrafiła. W efekcie długimi fragmentami spotkanie to przypominało "dwa ognie", znane z lekcji wychowania fizycznego. Sporo było błędów, z jednej i drugiej strony. Słoweńców wspierała stuosobowa grupa kibiców z ich kraju, Arabia takiego dopingu nie miała. Nawet postronni obserwatorzy, których nie było wielu, patrzyli na to spotkanie obojętnie. W drugiej połowie widzieliśmy już jednak zdecydowanie inną Słowenię - zdemotywowaną, czekającą na ostatni gwizdek. Podopiecznym Zormana jakby nie chciało się grać - nie wychodzili już wyżej w obronie, w ataku grali koszmarnie. To Arabia raz po raz wyprowadzała kontrataki. Zdenerwowany trener Słowenii machał rękami, nic to nie dawało. A gdy w 38. minucie Arabia trafiła na 12-19, poprosił o przerwę. Za chwilę Arabia przegrywała "tylko" 14-20, a do tego jeszcze dwukrotnie Urban Lesjak ratował Słowenię interwencjami. Czerwona kartka, zawodnik Arabii Saudyjskiej przesadził w obronie O żadnej sensacji nie mogło być mowy, Słowenia - nawet w przypadku tak kiepskiej postawy - jest zespołem o kilka klas lepszym. Wystarczyła kara dwóch minut dla kapitana Arabii Hassana Al-Janabiego, kilka kontr Słoweńców i momentalnie różnica urosła. I tak to spotkanie wyglądało już do końca - Słoweńcy kontrowali, zdobywali łatwe bramki. W samej końcówce sędziowie po analizie telewizyjnej uznali, że z czerwoną kartką spotkanie powinien zakończyć Mahdi Al-Salem, za faul na Aleksie Kavciciu. On, a także Rok Ovniček, wymagali w drugiej połowie wsparcia sztabu medycznego. Polacy w sobotę o godz. 20.30 zagrają ze Słowenią, a w poniedziałek o godz. 20.30 - z Arabią Saudyjską. Arabia Saudyjska - Słowenia 19-33 (8-16)