Mistrzostwa świata piłkarzy ręcznych zostaną rozegrane w trzech szwedzkich miastach Malmoe, Goeteborgu i Sztokholmie, a także w Krakowie, Katowicach, Gdańsku i w Płocku. Turniej rozpocznie się 11 stycznia w Katowicach, natomiast zakończy się 29 stycznia wielkim finałem w Sztokholmie. Dla Polaków ma to być nie tylko wielkie święto szczypiorniaka, ale także okazja, by odbudować popularność tej dyscypliny i nawiązać do czasów drużyny prowadzonej przez Bogdana Wentę. Format turnieju W mistrzostwach rozgrywanych w Polsce i Szwecji wezmą udział 32 reprezentacje podzielone na osiem czterozespołowych grup. Do drugiej fazy turnieju awansują po trzy najlepsze drużyny, "zabierając" ze sobą punkty wywalczone w starciach z rywalami, którzy także uzyskali awans. Ekipy z ostatnich miejsc zagrają o Puchar Prezydenta. W drugiej fazie turnieju, w czterech sześciozespołowych grupach, gra się już o ćwierćfinał, do którego awansują po dwie najlepsze drużyny. Na tym etapie rozgrywa się po trzy spotkania, w których każdy zespół gra tylko z tymi rywalami, z którymi nie walczył w grupie w fazie wstępnej. Czyli Polacy, w przypadku awansu, rozegrają trzy mecze z zespołami z grupy A. Czołowa ósemka turnieju rywalizuje już w fazie pucharowej. Ćwierćfinały i półfinały rozgrywane są w Gdańsku i Sztokholmie, natomiast mecz o trzecie miejsce oraz finał na sztokholmskiej Tele2 Arenie. Wymagający rywale Polaków Prowadzona przez Patryka Rombla reprezentacja Polski od kilku lat przygotowywała się do tego turnieju. Po drodze "Biało-Czerwoni" zaliczyli kilka mniej udanych występów, ale już w zeszłorocznych mistrzostwach Europy w Słowacji i na Węgrzech w kilku momentach pokazali się z dobrej strony. Teraz, na swoich parkietach, przed polskimi fanami, powinno już być znacznie lepiej, choć entuzjazm samych zawodników studzi jednak część ekspertów przestrzegając przez zbyt wielkim optymizmem. Choć nie brakuje głosów, że jesteśmy w stanie awansować do czołowej "ósemki", która gwarantuje grę w olimpijskich kwalifikacjach. - Myślę, że ćwierćfinał tego mundialu jest w naszym realnym zasięgu! Bardzo bym tego chciał, najlepsza ósemka to też awans do turnieju kwalifikacji olimpijskich, a my kadrowo jesteśmy, moim zdaniem, naprawdę silni. Skrzydła, bramka, czy środek rozegrania to pozycje, na których w ostatnich kilku latach zrobiliśmy widoczne postępy. Są gracze, którzy znają klimat dużych imprez, jest Michał Daszek, Arek Moryto, do treningu wrócił też Szymon Sićko - mówił przed turniejem Artur Siódmiak, były zawodnik naszej reprezentacji, cytowany przez oficjalną stronę ZPRP. Szczególnie, że los nie oszczędzał nas od samego początku. W pierwszym meczu turnieju Polacy zmierzą się z jedną z największych handballowych potęg świata, aktualnymi mistrzami olimpijskimi Francuzami. I choć nasi rywale przystąpią do mistrzostw bez kilku ważnych graczy, w tym występującego w Kielcach Benoita Kounkoud czy Kylliana Villeminota, to jednak nadal dysponują ogromną siłą rażenia. Równie niewygodnym rywalem wydaje się być dla nas Słoweńcy, z którymi zagramy 14 stycznia. I chociaż ekipa prowadzona przez Urosa Zormana, doskonale znanego w naszym kraju z występów w drużynie z Kielc, przegrał eliminacyjny dwumecz z Serbią i na mistrzostwach znalazła się dzięki "dzikiej karcie" przyznanej przez IHF, to jednak ma w składzie wielu znakomitych graczy, żeby wskazać chociażby Domena Makuca i Blaza Janca z FC Barcelona czy Mihę Zarabeca z THW Kiel. I, co najważniejsze, bardzo mocno nam nie leży, zresztą nie tylko w piłce ręcznej, ale niemal we wszystkich sportach zespołowych. Mecz ze Słowenią może być decydujący o drugim miejscu w grupie B i awansie do kolejnej fazy z dwoma punktami. Czytaj także: Znamy oficjalny skład Polaków na mistrzostwa świata Wydaje się, że zdecydowanym autsajderem w "polskiej" grupie jest reprezentacja Arabii Saudyjskiej. Choć ta drużyna od kilku lat czyni postępy, to jednak do europejskich zespołów wciąż sporo jej brakuje. Wszyscy gracze powołani na turniej występują w rodzimej lidze, a największą gwiazdą wydaje się duński trener Jan Pytlick, dwukrotny mistrz olimpijski z kobiecą reprezentacją swojego kraju. Można być pewnym, że przygotuje na turniej kilka niespodzianek, ale jakikolwiek punkt Saudyjczyków tej grupie należałoby uznać za sporą sensację. Dania chce przejść do historii Przed dwoma laty, kiedy mistrzostwa świata odbywały się w Egipcie, w wielkim finale zmierzyły się ekipy Danii i Szwecji. Wtedy lepsi okazali się ci pierwsi, ale tym razem za głównych faworytów należy uznać ekipę aktualnych mistrzów Europy. Jim Gottfridsson i jego koledzy przed własną publicznością będą chcieli sięgnąć po kolejne trofeum. Mają niezwykle mocny zespół i choć przed mistrzostwami zdarzyła im się wpadka w sparingu z Serbią, a urazu doznał Oscar Bergendahl, to jednak nadal to w nich należy upatrywać faworytów do złota. Duńczycy z kolei chcą zostać pierwszym w historii zespołem, który po raz trzeci sięgnie po mistrzostwo świata. Byłby to niezwykły wyczyn, ale jednocześnie... będący zdecydowanie w ich zasięgu. Na mistrzostwach Europy w hali MVM w Budapeszcie w półfinale przegrali z Hiszpanią i musieli zadowolić się brązowymi medalami, ale przez to na kolejny czempionat jadą głodni wygranej. Dlatego powtórka finału sprzed dwóch lat wydaje się możliwa. Spore apetyty przed mistrzostwami mają Niemcy, którzy odświeżyli kadrę i mają nieobliczalną drużynę. W niemieckich mediach pisano, że zamierzają przyćmić występ piłkarzy w Katarze, co akurat trudne nie będzie, ale wydaje się, że chcieliby znów włączyć się do walki o medale. To samo zresztą dotyczy Norwegów, którzy cieszą się z powrotu Sandera Sagosena, a także naszych grupowych rywali Francuzów czy Hiszpanów. Czarnym koniem mistrzostw może zostać zespół Islandii ze znakomitym Omarem Magnussonem i jedną z najlepszych drugich linii świata. Gudmundur Gudmundsson ma w swoim zespole wielu znakomitych zawodników i wydaje się, że te mistrzostwa to dla Islandczyków szansa, by nawiązać do pierwszej kadencji ich obecnego szkoleniowca, podczas której sięgnęli po wicemistrzostwo olimpijskie i brązowy medal mistrzostw Europy. Ekologiczne mistrzostwa Mistrzostwa rozgrywane w Polsce i Szwecji, mają być przeprowadzone w bardziej ekologiczny sposób. Szczypiorniści podróżować będą hybrydowymi i elektrycznymi autobusami, a wolontariusze za darmo skorzystają z komunikacji miejskiej. - Działamy zgodnie z Agendą 2030, wdrażaną obecnie przez Unię Europejską. Koncentrujemy się na redukcji śladu węglowego mistrzostw świata. Chcemy pokazać, że możliwe są wielkie imprezy sportowe organizowane w sposób ekologiczny - mówił przed rozpoczęciem turnieju wiceprezes Związku Piłki Ręcznej w Polsce Bogdan Sojkin. Będzie to także pierwszy męski turniej, którego jedną z ambasadorek będzie kobieta, w przeszłości reprezentantka Polski, a obecnie ceniona komentatorka sportowa. - Dla mnie ta rola ma wymiar absolutnie szczególny i wyjątkowy. Mam nadzieje, że w przyszłości kobiety będą częściej pełnić takie funkcje. Sześć lat swojego życia spędziłam w Skandynawii, gdzie kobieta w męskim sporcie, czy to w pracy komentatora, czy przy wypowiadaniu się o męskich rozgrywkach, jest traktowana na równi z mężczyzną. W Polsce ten proces się rozpoczął, ale jak to z początkami bywa - nie jest łatwo. Moje pojawienie się w roli ambasadorki to także jakiś mały kroczek w tym kierunku - mówiła w rozmowie z "Interią" Niedźwiedź. Sam turniej ma być też okazją do promocji piłki ręcznej w Polsce, która po latach sukcesów zespołu prowadzonego przez Bogdana Wentę straciła nieco na znaczeniu. Stąd powołanie ambasadorów, spotkania z młodzieżą i wydarzenia promocyjne. Jednak to wszystko nie przyniesie efektów, jeśli nie będzie sukcesu sportowego. Dlatego największą rolę ma do odegrania Patryk Rombel i jego drużyna.