Nie tak miał wyglądać występ Polski w historycznych mistrzostwach świata przed własną publicznością. Pierwsze spotkanie z Francją, choć przegrane, dało trochę optymizmu - dużo było walki, napędziliśmy stracha mistrzowi olimpijskiemu. Ze Słowenią bardzo wysoko Polacy jednak przegrali, a z kiepską Arabią Saudyjską też wyglądaliśmy blado. Udało się jednak wygrać 27-24. Arabia Saudyjska nałożyła presję? "Rywal walczył o coś wielkiego" - Koncentrujemy się na wyniku, bo on był dla nas najważniejszy. Stąd tak olbrzymia presja, mimo że rywal był słabszy. Widać było jednak, że zawodnicy dużo jej nieśli nachwilą, gdy odskoczyliśmy na cztery bramki. Cały czas czuliśmy jednak presję z ich strony - dodał. Czytaj też: Polacy uporali się z Arabią Saudyjską. O stylu jednak lepiej zapomnieć W tym spotkaniu, a przed środowym starciem z Hiszpanią, mieli trochę odpocząć liderzy reprezentacji: Szymon Sićko i Arkadiusz Moryto. Nic z tego - obaj byli niezbędni, razem rzucili aż 17 bramek. Reszta drużyny - 10. Moryto był na boisku przez blisko 54 minuty, Sićko - ponad 32. - Mecz napisał taki scenariusz. Mieliśmy swoje założenia, byliśmy przygotowani na różne warianty. Wyszło tak, że musieli długo grać - mówił Rombel, który widział więcej problemów w grze drużyny. Zaapelował, by nie skreślać jego drużyny przed starciem z Hiszpanią. Od środy Polacy będą grać w Krakowie. Najpierw z Hiszpanią - Wierzę, że mamy ogromne rezerwy, tylko musimy je wykrzesać. Uwierzyć, ze jesteśmy mocnym zespołem, który potrafił napędzić stracha Francji, w ostatnich latach wygrywać ze Słowenią, remisować z Niemcami, wysoko ograć Brazylię, uznaną markę. Musimy tylko do tego wrócić. Problem leży w głowach i teraz sprawa jest taka, by w Krakowie wyjść na boisko z innym nastawieniem. W środę Polska zmierzy się z Hiszpanią. Do rywalizacji w Krakowie Hiszpanie i Francuzi przystąpią z czterema punktami, Czarnogórcy i Słoweńcy z dwoma, a Polacy i Irańczycy - z zerowym dorobkiem.