Norwegowie to jedni z głównych faworytów rozrywanych w Polsce i Szwecji mistrzostw świata. Choć przed turniejem mieli trochę obaw o zdrowie swojej największej gwiazdy Sandera Sagosena, to ostatecznie możemy go oglądać w krakowskiej Tauron Arenie, a ekipa ze Skandynawii może snuć marzenia o medalu. Norwegia - Argentyna: Nieoczekiwane emocje na boisku W swoim pierwszym meczu fazy wstępnej Norwegowie pokonali Macedonię Północną, a ich kolejny rywalem była Argentyna. Choć zawodnicy z Ameryki Południowej nie są chłopcami do bicia, to jednak trudno było myśleć o tym, że sprawią szczególne kłopoty drużynie Jonasa Willego. Jednak kiedy w 10. minucie Sagosen powędrował na ławkę kar, faworyci prowadzili tylko 6:4. Chwilę później bramkę z rzutu karnego zdobył Ingacio Pizarro i nieoczekiwanie na parkiecie zrobiło się emocjonująco. Czytaj także: Mocne rozmowy w szatni Polaków. Trener tylko się przysłuchiwał Mecz był twardy, Argentyńczycy nie pękali przed wyżej notowanym rywalem, ale przez to też pojawiło się sporo przerw w grze, a sędziowie mieli dużo roboty. Argentyńczykom udało się dojść przeciwników na jedno trafienie. W 20. minucie Gonzalo Castro trafił na 11:10 dla Norwegów, a po chwili jego koledzy z obrony zdołali odzyskać piłkę i w końcu pojawiła się szansa, by doprowadzić do remisu. Argentyńczykom jednak nie udało się jej wykorzystać, a już chwilę później Kristian Bjornsen zdobył kolejnego gola dla Norwegów. W końcówce zespół z Ameryki Południowej próbował obrony kombinowanej, ale nie przyniosło to oczekiwanych efektów. Norwegia, choć nie sprawiała wrażenia zespołu dającego z siebie 100 proc., kontrolowała przebieg gry i po pierwszych 30 minutach prowadziła 16:12. Po powrocie na boisku Norwegowie stopniowo powiększali przewagę. Rozkręcał się Sagosen, bardzo skutecznie na prawym skrzydle grał Bjornsen i już po dziesięciu minutach drugiej części gry faworyzowana ekipa ze Skandynawii prowadziła 21:14. Argentyńczycy próbowali, ale różnica umiejętności zaczynała być coraz bardziej widoczna. Na dziesięć minut przed końcem spotkania Norwegowie mieli już dziesięć bramek przewagi i powoli mogli szykować się na mecz z Holendrami, który zdecyduje o pierwszym miejscu w grupie. Z rywali w końcówce uszło powietrze i poza zrywami braci Simonet niewiele byli w stanie zaprezentować. Ostatecznie Norwegia wygrała ten mecz 32:21, ani przez moment nie grając na pełnych obrotach. Mecz Norwegia - Holandia może być jednym z najciekawszych w całej fazie wstępnej turnieju. Luc Steins i Sander Sagosen w bezpośrednim starciu to gwarancja handballa na najwyższym poziomie. To wszystko już we wtorek 17 stycznia o godzinie 20.30.