- Nie ma meczów o nic! Po spotkaniu z Hiszpanią powiedziałem, że możemy z czystym sumieniem stanąć przed lustrem i spojrzeć w lustro, nie spuszczając głów, bo oddaliśmy mnóstwo serca i wykonaliśmy sporo pracy. Natomiast teraz, żeby to nie poszło jak krew w piach, potrzebujemy wygrać dwa spotkania. Zrobić taki wynik, na jaki nas stać. Zakończyć te mistrzostwa z podniesionym czołem i zająć jak najwyższe miejsce. I patrzeć w przód - mówił przed meczem z Czarnogórą Patryk Rombel. Polska - Czarnogórą: Mecz o honor i o posadę trenera? Polacy jednoznacznie deklarowali, że choć nie mają już szans na awans do ćwierćfinału mistrzostw świata, to jednak bardzo zależy im na tym, by odwdzięczyć się kibicom na doping. I chociaż Tauron Arena w Krakowie nie wypełnia się tak, jak katowicki "Spodek", gdzie "Biało-Czerwoni" grali w pierwszej fazie turnieju, to jednak na meczach naszej drużyny są tysiące fanów, którzy przychodzą tam oglądać zwycięstwa Polaków. Nawet jeśli ci nie walczą już o najwyższe cele. Z pewnością mecze z Czarnogórą i Iranem będą ważne dla trenera Patryka Rombla. Jego pozycja jest niepewna, mistrzostwa, na które czekaliśmy od lat, kończą się w rozczarowujący sposób, a sam szkoleniowiec nie wykonał postawionego w nim zadania. Mimo to on sam deklaruje, że nadal chce pracować z kadrą i jest przekonany, że pod jego wodzą zespół może zrobić dalszy progres. Wygrane z Czarnogórą i Iranem z pewnością przydadzą mu argumentów. Przegrane z Francją i Hiszpanią nie są przecież niespodzianką, to zespoły notowane zdecydowanie wyżej, niż my. Klęska ze Słowenią jest bolesna, ale Rombel przekonuje, że to tylko jeden słabszy mecz w całym turnieju. I na pewno, gdyby udało się zakończyć go dwoma zwycięstwami, jego szanse na pozostanie na stanowisku byłyby znacznie większe. Czytaj także: Co dalej z trenerem Polaków? Zdecydowana reakcja MŚ 2023: Stawka meczu cały czas wysoka Niezależnie od tego, czy Rombel utrzyma posadę, spotkanie z Czarnogórą ważne jest również dla celów promocyjnych. Organizatorzy turnieju nie ukrywali, że mistrzostwa to znakomita okazja do tego, by przypomnieć Polakom o piłce ręcznej. Po złotych czasach Bogdana Wenty, kiedy to szczypiorniści byli gwiazdami, teraz jest z tym znacznie gorzej. Wypełniony po brzegi kibicami "Spodek" był sygnałem, że jest szansa, aby te czasy wróciły. Niezbędny jest jednak sukces sportowy, którego, jak już wiemy, nie będzie. Zresztą tysiące wolnych miejsc w Tauron Arenie w Krakowie to z kolei znak, że wiara w tę reprezentację nie jest zbyt duża. Ewentualna porażka z Czarnogórą mogłaby odstraszyć nawet tych, którzy do tej pory są z "Biało-Czerwonymi". Zakończenie turnieju dwoma zwycięstwami może jednak w pewnym sensie potwierdzić narrację Rombla, że poza klęską ze Słowenią nie było tak źle. Stawką meczu z Czarnogórą będzie więc nie tylko honor, ale i walka o resztki dobrego PR-u. A to ważne, bo polski handball wciąż ma potencjał, by być jedną z ulubionych dyscyplin Polaków. Mecze kadry Wenty czy Michaela Bieglera dostarczały nam ogromnych emocji i gromadziły przed telewizorami miliony fanów. Teraz jesteśmy od tego daleko, ale to nie oznacza, że nie ma szans choćby nawiązać do tych czasów. W końcu "Ta sama droga prowadzi pod górę i w dół".