Mecz ze Słowenią był dla Polaków kluczowy. Zwycięstwo pozwalało awansować do fazy zasadniczej z dorobkiem dwóch punktów i zdecydowanie zwiększyć swoje szanse w walce o ćwierćfinał. A to z kolei dawałoby naszej reprezentacji prawo gry w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich. I choć to wszystko nadal jest realne, to jednak droga do tego celu zdecydowanie się wydłużyła. I nie wszystkie karty mamy w swoim ręku. Polska - Arabia Saudyjska: Mecz o awans W rundzie wstępnej mistrzostw świata przed podopiecznymi Patryka Rombla jeszcze spotkanie z Arabią Saudyjską, które w tej sytuacji jest meczem o awans. W katowickim "Spodku" spotkają się ze sobą zespoły bez żadnego dorobku punktowego i w bezpośrednim starciu powalczą o awans. Saudyjczycy do tej pory wysoko przegrali ze Słowenią i z Francją, potwierdzając obserwacje sprzed turnieju, że są zdecydowanie najsłabszą ekipą grupy B. I teoretycznie Polacy także nie powinni mieć kłopotów z ograniem ich. Jakikolwiek inny scenariusz, niż zdecydowania wygrana "Biało-Czerwonych" należałoby potraktować jako dużego kalibru sensację. Nasza drużyna jest jednak mocno rozbita psychicznie i każda niepotrzebnie stracona bramka czy niewykorzystana okazja może ją podłamywać. Mimo to chyba nikt nie ma wątpliwości, że to spotkanie wygramy. I znajdziemy się w fazie zasadniczej mistrzostw świata. Niestety z zerowym dorobkiem punktowym. W Tauron Arenie w Krakowie zaczniemy walkę o awans do ćwierćfinału. I choć to największy polski obiekt na tym turnieju, to przestrzeni na błędy nie będzie. Czytaj także: Bolesna porażka Polaków. Słowenia znów za mocna Mały finał Faza zasadnicza mistrzostw świata w piłce ręcznej rozpocznie się 18 stycznia. Do czterech sześciozespołowych grup awansują po trzy zespoły z każdej grupy z pierwszej rundy turnieju. Co więcej, awansują tam z dorobkiem punktowym wywalczonym w starciu z drużynami, które również ten awans uzyskały. Sytuacja w grupie B, w której występuje nasza drużyna, ułożyła się tak, że bezpośredni pojedynek Francji ze Słowenią zdecyduje o tym, która z tych drużyn awansuje zabierając ze sobą 4 punkty, a która dwa. Polska, zakładając wygraną z Arabią Saudyjską, będzie miała niestety zerowy dorobek punktowy. W fazie zasadniczej gra się tylko trzy spotkania. W przypadku naszej reprezentacji z zespołami z grupy A, w której już na 99 proc. pierwszą pozycję zajmą Hiszpanie. Podopieczni Jordiego Riberty pokonali już Czarnogórę i Chile i teraz mają przed sobą spotkanie z Iranem. I trudno się spodziewać, by stracili punkty, dlatego można z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że awansują z dorobkiem czterech punktów. Dwa "wniesie" zapewne Czarnogóra, która pokonała Irańczyków, a azjatycki zespół, który w pierwszym meczu na turnieju pokonał Chile, podobnie jak Polska wywalczy awans, ale zacznie drugą fazę rywalizacji z zerowym dorobkiem. Z kalendarza mistrzostw wynika, że w pierwszej kolejce fazy zasadniczej najlepsza drużyna grupy A, czyli jak już założyliśmy Hiszpania, spotka się z trzecim zespołem grupy B, czyli mamy nadzieję Polską. I dla naszej drużyny będzie to mały finał. Porażka odbierze nam jakiekolwiek nadzieje na awans. "Biało-Czerwoni" potrzebują sześciu punktów, żeby myśleć o ćwierćfinale. Innej opcji nie ma, dlatego 18 stycznia w Tauron Arenie czeka Polaków, przynajmniej z naszej perspektywy, mały finał tych mistrzostw. Kalkulatory w dłoń Jeżeli podopiecznym Patryka Rombla uda się wygrać z Hiszpanią, zostaną nam mecze z Czarnogórą i najprawdopodobniej z przeciętnym Iranem. W nich także będziemy musieli zwyciężać, ale w starciu z drużyną z Bałkanów będziemy faworytem, a Persowie to przeciwnik z niższej półki i wygrana z nim jest obowiązkiem. Jednak nawet komplet zwycięstw może nie dać nam awansu. Będziemy bowiem musieli liczyć także na korzystne rezultaty naszych przeciwników. Wariantów jest bardzo dużo, natomiast najważniejsze, by rzucać rywalom jak najwięcej bramek. Bowiem w przypadku takiej samej liczby punktów liczyć się będą: większa liczba punktów w bezpośrednich starciach, większa różnica bramek w bezpośrednich starciach, większa liczba bramek zdobytych w bezpośrednich starciach, większa różnica bramek we wszystkich meczach w grupie, większa liczba bramek zdobytych we wszystkich meczach w grupie. Ostatnią instancją jest losowanie, gdyby wszystkie powyższe zawiodły. Kluczem jest zwycięstwo z Hiszpanią. Jeśli to się powiedzie, zacznie się matematyka i liczenie na korzystne rozstrzygnięcia w meczach pomiędzy naszymi rywalami. Polscy kibice złapią kalkulatory w dłoń, co zresztą w ostatnich latach w różnych dyscyplinach zdarza się nam dość często. W idealnym dla nas wariancie, Francja wygrywa wszystko i awansuje z kompletem zwycięstw. Hiszpania po porażce z nami ogrywa Słowenię i kończy z dorobkiem sześciu punktów podobnie jak Polska, ale poległa w bezpośrednim starciu i jest za nami. Z kolei Czarnogórą urywa punkty ekipie Urosa Zormana, bo trzeba pamiętać, że Słoweńcy też mogą zakończyć rywalizację w drugiej turze z dorobkiem sześciu punktów. A z racji tego, że wygrali z nami bardzo wysoko, mają duży handicap. Dlatego w tym przypadku musimy liczyć, że równie wysoko przegrają z Hiszpanią, a w razie nikłej porażki stracą punkty z Czarnogórą. To wszystko jednak tylko dywagacje, które zweryfikuje boisko. Pamiętamy rok 2009 i to, co wyczyniała w drugiej fazie ekipa Bogdana Wenty. I choć jak uczy nasza noblistka "Nic dwa razy się nie zdarza", to przecież Patryk Rombel i jego zawodnicy mogą napisać swoją historię. Inną, ale oby z podobnym finałem. Albo chociaż ćwierćfinałem.