- Graliśmy z Hiszpanią jak równy z równym, może jest to jakiś promyk nadziei, natomiast za to punktów nie przyznają. Porażka to porażka, nie ma większej różnicy, czy przegrywasz czterema bramkami czy dziesięcioma. Wszyscy chcieliśmy to spotkanie wygrać, od początku w to wierzyliśmy i po to wyszliśmy na parkiet. Nie udało się i nie ma się z czego cieszyć - mówił rozgoryczony Szymon Sićko. Przed meczem z Hiszpanią "Biało-Czerwoni" wiedzieli, że porażka odbiera im szansę na awans do ćwierćfinału, ale Sićko zdradził, że nie było zmian w przygotowaniach do tego starcia. - Wiele się nie zmieniło. Przygotowanie do meczu wyglądało tak samo. Wiedzieliśmy, że mecze ze Słowenią i Arabią nie poszły nam tak, jakbyśmy tego chcieli, byliśmy świadomi, na czym stoimy. Dlatego chcieliśmy zmazać plamę z tamtych spotkań, ale w samym podejściu do meczu nie było różnicy. Czytaj także: Potęga za mocna dla Polaków W mediach sporo mówiło się o tym, że Polakom towarzyszyła presja, która w pewnym momencie ich przygniotła. Jednak rozgrywający reprezentacji Polski zaprzeczył, że nasi zawodnicy byli w jakikolwiek sposób skrępowani otoczką turnieju. - Cieszymy się z każdego meczu, który gramy w Polsce. Nieczęsto zdarza się, by grać u siebie turniej mistrzowski. Nie patrzymy na to, o co gramy, zawsze chcemy wyjść i walczyć - powiedział Sićko. Sićko zszedł z boiska z urazem tuż przed końcem spotkania, jednak już po meczu uspokoił, że nie było to nic groźnego. - Zostałem uderzony w bok kolana. To dość bolesne, ale na szczęście niegroźne.