- Poniekąd spodziewałem się czerwonej kartki. Często, jak ktoś upada w taki sposób, sędziowie traktują to bardziej rygorystycznie. W normalnej sytuacji, kiedy by po prostu nie trafił, albo zwyczajnie upadł, byłyby dwie minuty i rzut karny. Natomiast na otoczka była taka, że spodziewałem się wykluczenia - przyznał tuż po spotkaniu Moryto. Lider reprezentacji Polski mówił jednak, że zupełnie nie widział rywala i po prostu wyskoczył do piłki, starając się ją przechwycić. Nie miał absolutnie zamiaru zrobić krzywdy graczowi z Czarnogóry, dlatego w pewnym momencie ruszył w kierunku sędziego, jednak dość szybko się pohamował. - Chciałem zapytać sędziego, co mogłem zrobić, żeby nie było czerwonej kartki? Skaczę po piłkę, nie chcę mu zrobić krzywdy, to nie było niesportowe zachowanie. Postanowiłem dać sobie spokój. Wolałem już zejść z boiska, nie chciałem się zbytnio denerwować - mówił Arkadiusz Moryto. Czytaj także: Bohater polskiej kadry pierwsze mecze oglądał... z trybun Choć całą sytuacja wyglądał na niebezpieczną, to na całe szczęście skończyło się na strachu. - Dobrze, że nic mu się nie stało. Pytałem go po meczu i powiedział, że wszystko jest w porządku - przekazał Arkadiusz Moryto.