O reprezentacji Islandii mówiło się, że może być czarnym koniem mistrzostw świata i nawet pokusić się o medal w tej imprezie. Podopieczni Gudmundura Gudmundssona zaczęli od efektownej wygranej z Portugalią, ale potem przegrali, wygrany zdawało się, mecz z Węgrami i mocno skomplikowali sobie sytuację w walce o awans. Potem jednak rywale zagrali dla nich. Madziarzy najpierw przegrali z Portugalią, a później, już w fazie zasadniczej, zespół z Półwyspu Iberyjskiego w dramatycznych okolicznościach zremisowali z Brazylią. MŚ 2023: Islandczycy odjechali rywalom Islandczycy w swoim pierwszym spotkaniu fazy zasadniczej spotkali się z Wyspami Zielonego Przylądka, czyli drużyną, która również bardzo pozytywnie zaskoczyła podczas tego czempionatu. I choć nie dawano jej zbyt wielu szans w walce z potentatami, to jednak już sam ich awans był małym sukcesem. Zaczęło się zgodnie z planem, bo od prowadzenia Islandczyków 3:0. Potem jednak spotkanie niespodziewanie się wyrównało i afrykański zespół doszedł rywali na 7:9. Był to jednak chwilowy zryw, bo już w 20. minucie zespół ze Starego Kontynentu prowadził 13:8. Ostatecznie na przerwę zeszli przy prowadzeniu 18:13, ale gracze z Wysp Zielonego Przylądka starali się grać ambitnie i sporo piłek dostarczać do pierwszej linii. Widać, że to reprezentacja, która w ostatnich latach poczyniła spore postępy i coraz śmielej poczyna sobie na imprezach rangi mistrzowskiej. Na pewno uwagę przykuwał zdobywca sześciu bramek Delcio Pina, który dysponuje naprawdę mocnym rzutem. Na Islandczyków to było za mało, ale też trzeba pamiętać, że obie drużyny przystępowały do tych mistrzostw z zupełnie innego pułapu. Czytaj także: Pogromcy Polaków dali rywalom lekcje Islandia - Wyspy Zielonego Przylądka: Faworyci nie dali rywalom szans Narodową muzyką na Wyspach Zielonego Przylądka jest Morna, której najbardziej znaną wykonawczynią, również w Polsce, jest Cesaria Evora. To dość spokojne, nostalgiczne, niespieszne melodie. I trochę tak drugą połowę zaczęli... Islandczycy, którzy nie forsowali niepotrzebnie tempa. Mimo to, głównie dzięki rozegraniu do skrzydeł, gdzie błyszczał Sigvaldi Gudjonsson, w 40. minucie spotkania prowadzili już 24:19. Gracze afrykańskiej drużyny, wzorem Portugalczyków, często grali na dwóch obrotowych, w siedmiu w ataku. Niestety czasem dawali tym okazję do łatwych bramek rywalom. I choć Gudmundsson rotował składem, dając pograć wszystkim, to jednak faworyzowani Islandczycy na dziesięć minut przed końcem prowadzili 31:25 i chyba nikt nie wierzył, że zwycięstwo może im uciec. I nie uciekło. W ostatnich minutach gracze Wysp Zielonego Przylądka uparcie grali w siedmiu w ataku i narażali się na kolejne łatwe bramki, co przeciwnicy skrzętnie wykorzystywali. Ostatecznie Islandia wygrała 40:30, nie angażując w ten mecz wszystkich swoich sił. Po tym meczu Islandczycy mają cztery punkty na koncie i o jedno "oczko" wyprzedzają Brazylię i Portugalię. Faworytem do awansu w tej grupie wydają się Szwedzi, ale współgospodarzy turnieju czeka kilka ciężkich spotkań, w tym właśnie z drużyną Gudmundura Gudmundssona, już w piątek 20 stycznia. Zapowiada się prawdziwa handballowa uczta i kto wie, czy to właśnie w grupie drugiej nie będziemy świadkami najciekawszej rywalizacji.