Islandia ma wszystko to, co jest potrzebne do osiągnięcia sukcesu. Znakomitą drugą linię, którą tworzą koledzy z Magdeburga Gísli Kristjánsson i Ómar Ingi Magnússon, a także weteran z Aalborga Aron Pálmarsson, ale też i mocno obsadzone inne pozycje. Portugalia zaś robi postępy już od kilku lat, ale najlepsza generacja jej zawodników dopiero wchodzi do dorosłego handballu. Choćby Francisco Costa, genialny 17-latek, którego chcieliby mieć wszyscy mocarze z Ligi Mistrzów. Islandia uciekła, Portugalia momentalnie ją dogoniła Pięciotysięczną halę w Kristianstad wypełnili głównie kibice z Islandii - stworzyli świetną atmosferę. A w tej atmosferze toczył się szybki pojedynek, pełen zwrotów akcji i świetnych akcji. Najpierw koncert dali Islandczycy, kierowani przez znakomitego Ómara Ingi Magnussona. Wystarczyła chwila, a odskoczyli Portugalii na cztery trafienia (7-3). Portugalia jednak szybko odpowiedziała, głównie z kontrataków. I już w 17. minucie był remis 7-7. Genialną partię rozgrywał skrzydłowy Pedro Portela. Przed przerwą zdobył siedem bramek - z karnych, ze skrzydła czy z szybkich ataków. To on wykorzystał siódemkę już po upływie czasu gry, wyrównując na 15-15. Druga część meczu zapowiadała się ekscytująco. A w niej znów dominowali Islandczycy. Zaskakująco było to, że na ławce pozostał Portela, który tak świetnie spisywał się do tej pory. Prawdopodobnie miało to związek z jakimś urazem, ale w 45. minucie pojawił się przy rzucie karnym, a w samej końcówce grał także ataku i w obronie. Jego rolę przejął Bjarki Elisson - tyle że w ekipie islandzkiej. Zdobył w drugiej połowie sześć bramek, w tym te najważniejsze. A gdy w 54. minucie trafił po kontrze na 26-24, z radości wykrzyknął coś w twarz młodemu Francisco Coście. Obaj zresztą wylecieli na dwie minuty z boiska - Portugalczyk za faul, Islandczyk za niesportowe zachowanie. Kluczowe siedem minut bez gola, wtedy Portugalia przegrała mecz Islandia dwukrotnie odskakiwała na trzy gole (21-18, 22-21), ale Portugalia się nie poddawała. W 49. minucie Alexandre Cavalcanti wyrównał na 22-22, zabawa zaczynała się od nowa. Jeszcze dwukrotnie Portugalczycy doprowadzali do remisu, ale prowadzenia nie zdołali objąć - zresztą w całym spotkaniu tego nie doświadczyli. W 50. minucie był remis 24-24 i właśnie wtedy Portugalii przytrafił się siedmiominutowy okres bez bramki. Zadecydował on o porażce, bo Islandia z takiego prezentu nie zamierzała nie skorzystać. Zwłaszcza, że kapitalną zmianę dał bramkarz Bjorgvin Gustafsson, który jeszcze w ostatnich sekundach zdobył bramkę rzutem przez całe boisko. Islandia - Portugalia 30-26 (15-15)