Węgrzy stanęli przed bardzo trudnym sprawdzianem, bo Szwedzi od dawna im nie leżą. Nawet gdy reprezentacja "Trzech Koron" miała dołek i przez kilka lat odstawała od europejskiej czołówki, to z Węgrami sobie akurat radziła. Ostatni raz Szwecja przegrała z nimi spotkanie 14 lat temu! Węgrzy jako pierwsi postawili się Szwecji. Gospodarze mieli jednak więcej atutów Sytuacja w grupie drugiej jest bardzo ciekawa - może nawet najciekawsza ze wszystkich. Szwedzi jako jedyni mieli komplet punktów po pierwszym etapie - już to dawało im handicap. Ale też po trzech meczach ze słabszymi rywalami w końcu trafili na kogoś mocniejszego. Może nie europejską czołówkę, ale na średniaków aspirujących do gry o medale. Takim zespołem są właśnie Węgrzy, którzy zachwycili w drugiej połowie wygranego meczu z Islandią i totalnie rozczarowali w starciu z Portugalią. Węgrzy rzeczywiście byli trudniejszym rywalem dla mistrzów Europy, choć współgospodarze mistrzostw od początku mieli inicjatywę. Kapitalnie piłkę rozgrywał Jim Gottfridsson, najlepszy piłkarz ręczny świata. Jak trzeba było, to zakończył akcję rzutem. Albo też rozprowadził akcję w taki sposób, że Hampus Wanne finalizował atak z lewego skrzydła będąc na czystej pozycji. Swoje dołożył w bramce Andreas Palicka, więc Szwedzi odskoczyli z 5-4 na 9-5. I taką przewagę, trzech-czterech trafień trzymali do końca pierwszej połowy. W ostatnich minutach mieli trochę większe problemy w ataku, a i w obronie nie radzili sobie z obrotowym Miklósem Rostą. Węgrzy mogli zmniejszyć straty do dwóch bramek, jednak doświadczony Mate Lekai przegrał pojedynek z siedmiu metrów z Palicką. I tak po 30 minutach gospodarze mieli w Göteborgu cztery bramki przewagi. Szwecja blisko ćwierćfinału. Węgrzy nie znaleźli sposobu na bramkarza Palickę Pytanie brzmiało, czy Węgrzy zagrają w drugiej połowie tak jak w meczu z Islandią, gdy odrobili pięć trafień, czy też poddadzą się szwedzkiej nawałnicy. Walczyli, kilka razy mogli dojść faworyta na dwie bramki, ale za każdym razem na ich drodze stawał świetnie dysponowany bramkarz. Szwedzi to wykorzystali, szybko odskoczyli na pięć trafień i znów wszystko mieli pod kontrolą. No wciąż zadziwiał Palicka, który w czasem beznadziejnych sytuacjach popisywał się efektownymi paradami. Szwedzi ze spokojem wygrali to spotkanie i mają duży komfort przed kolejnymi pojedynkami z Islandią i Portugalią. Jedna wygrana w tych dwóch meczach da im miejsce w ćwierćfinale. Szwecja - Węgry 37-28 (18-14) Szwecja: Palicka (15 obron/43 rzuty - 35 proc.), Appelgren - Wanne 9, Lagergren 6, Johansson 6, Claar 5, Ekberg 3, Gottfridsson 3, Bergendahl 2, Carlsbogard 1, Darj 1, Sandell 1, D. Petterson 0, F. Petterson, Pellas, Persson. Kary: 4 minuty. Rzuty karne: 1/2. Węgry: Mikler (6/31 - 19 proc.), Szekely (5/17 - 29 proc.) - Rosta 7, Boka 5, Banhidi 3, Ancsin 3, Bodo 3, Hanusz 2, Lekai 2, Szita 1, Szollosi 1, Ilic 1, Bujdoso 0, Sipos 0, Rodriguez 0, Ligetvari. Kary: 6 minut. Rzuty karne: 3/4.